- Jest zimno, sypie "grysikiem" w twarz? Będzie błoto, śnieg, może mróz? To bardzo dobrze! I tak żadne najtrudniejsze warunki nie oddadzą tego, jak cierpiał Jezus - mówili dziś uczestnicy EDK przed kościołem pallotynów w Bielsku-Białej.
- Zanim wyruszycie chciałbym wam zostawić dwa zdania, które - mam nadzieje, że przynajmniej jedno z nich - będą wam stale towarzyszyć. Pierwsze to jest zdanie, które daje sile na mniej więcej pierwsze pięćdziesiąt metrów. Powtórzę za moim ulubionym bohaterem filmowym królem Julianem: "A teraz szybko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu". Oczywiście to żart. A tak na serio przypominam zdanie proroka Jeremiasza, który akurat dzisiaj - przekonany - mówi: "Pan jest ze mną". Niech to przeświadczenie wan towarzyszy, daje pewność i silę w tych momentach, kiedy naprawdę będzie trudno - mówił ks. Andrzej Partika, który sprawował Mszę św. dla około tysiąca uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej Bielsko-Biała Beskidy w pallotyńskim kościele św. Andrzeja Boboli - obok szpitala Wojewódzkiego.
Uczestnicy EDK Bielsko-Biała Beskidy wpełnili kościiół św. Andrzeja Boboli
Urszula Rogólska /Foto Gość
Tuż przed 16.00 7 kwietnia na liście uczestników tego rejonu EDK widniało 940 nazwisk. Przybyły też osoby, które w ostatniej chwili postanowiły wyruszyć na rozważanie w milczeniu tej wyjątkowej Drogi Krzyżowej. Uczestnicy EDK Bielsko-Biała Beskidy, którzy przybyli z różnych zakątków diecezji bielsko-żywieckiej, ale i - bardzo licznie! - z Górnego Ślaska, okolic Krakowa i całej Małopolski - mogli wybrać jedną z trzech tras:
Trasy przygotował sztab rejonu z bratem Mirosławem Myszką SAC na czele.
Modlitewną górską wędrówkę rozpoczęło spotkanie w kościele św. Andrzeja Boboli o godz. 19.00. Br. Mirosław Myszka zaprosił wszystkich do wspólnego odmówienia Koronki do Bożego Miłosierdzia i Aktu Zawierzenia siebie Bożemu Miłosierdziu.
Uczestnicy EDK z Rudzicy - pierwsze metry na trasie
Urszula Rogólska /Foto Gość
Podczas Mszy św. dla wszystkich uczestników, którzy szczelnie wypełnili pallotyński kościół, ks. Andrzej Partika SAC zapraszał każdego, by na trasie spróbował poszukać osoby, związanej z opisem Męki Pańskiej, z którą dziś się identyfikujemy...
Po Eucharystii wszyscy odebrali przygotowane dla nich pakiety EDK i... wyruszyli na trasy.
Po raz pierwszy w EDK postanowił wziąć udział Mateusz Barzycki z Katowic: - Dowiedziałem się o tej EDK od znajomego ze wspólnoty "Syjon" w Katowicach i tak pocztą pantoflową, od kolegi do kolegi - dotarłem tutaj. Jestem tu bo - raz: lubię chodzić po górach, a nigdy jeszcze nie byłem nocą, więc to po to, żeby się sprawdzić czysto fizycznie. A dwa - to dla mnie nowa forma przeżycia duchowego. W drogę zabieram krzyż - mam taki mały mój, z pokoju wzięty. I prowiant. Nie mam konkretnej intencji. Po prostu chcę iść w ciszy, w kontemplacji.
Po raz pierwszy na trasę EDK wyrusza także Tomasz Kurzawa z Tychów: - Dziewczyna mnie zmobilizowała, też idzie pierwszy raz - ja jestem z Tychów, ona z okolic Krakowa. Chcieliśmy tu dziś być, żeby zajrzeć do środka siebie, taka długa droga nam na to pozwoli - w ciszy i spokoju.
Od znajomych z Bielska o EDK dowiedziała się Alicja Dłubis: - Chcę do zrobić dla Pana Boga, żeby poczuć choć namiastkę Jego Drogi Krzyżowej. Poza tym uwielbiam góry - chodzę też nocami. Chcę to zrobić w grupie, w milczeniu. Jak najbardziej będziemy budować się tymi przeszkodami. Tym bardziej cieszę się, że jest taka średnia pogoda, że jest zimno, że "grysik" leci w twarz - jestem zadowolona z tego faktu, bo jest trudniej i o to chodzi. Tak czy inaczej nigdy nie przeżyjemy tego, co Chrystus, ale będzie taka większa niż mniejsza namiastka tego z tym "grysikiem" na twarzy.
Wielu zabrało ze sobą przygotowane przez siebie krzyże
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Idziemy z tą intencją, żeby zrobić za rok 45 kilometrów. W tym roku wybraliśmy trasę 20-kilometrową - mówi grupa przyjaciół Kamila Gałuszki z Bielska-Białej.
- Mam swoją intencje i wydaje mi się, że to jest dobry czas, żeby pewne sprawy przemyśleć. Idę też po to, żeby się zmęczyć fizycznie. Lubię góry i to jest taka dodatkowa ich "magia", kiedy można wędrować nocą. Pogoda dokłada swoją cegiełkę. Gdyby byłoby ładnie, dla mnie nie byłoby atmosfery tej wędrówki w milczeniu - mówi Paweł Marynowski z Bytomia.
- Pierwszy raz usłyszałem w tym roku o tej inicjatywie i dlatego chcę iść - z własną intencją. Decyzja wymagała ode mnie przygotowania - od trzech, czterech tygodni chodziłem w góry, żeby złapać kondycję. Wspólnie się przygotowywaliśmy - dodaje Kamil Gałuszka. - Chcieliśmy tu dziś być, bo to jak tytuł książki ks. Kaczkowskiego "Życie na pełnej petardzie". Czasem trzeba przeżyć coś ekstremalnego, żeby odczuć to zmęczenie i trudność, które odczuwał nasz Pan, Jezus Chrystus. To też pewnie inna Droga Krzyżowa niż ta, którą rozważa się w kościele - bo wkładam w nią jakiś wysiłek fizyczny. To połączenie wysiłku ciała i ducha.
Z chłopakami idą także Beata i Łukasz Olesiowie z Mikołowa: - Kamil nam zaproponował, żeby iść wspólnie - mówią. - To takie wyjście ze swojej strefy komfortu, sprawdzenia siebie, pokonanie własnych barier, chęć zrobienia czegoś ekstremalnego - po to, żeby dojść od ciała do ducha...
Polecamy lekturę naszego komentarza: "Fenomen EDK".