Do wszystkich najważniejszych miejsc ŚDM w Krakowie mają blisko. Całkiem spora enklawa bielsko-żywiecka powstała tuż pod Wawelem, przy placu Na Groblach. Mieszka tu ponad 300 młodych z Podbeskidzia. Ostatni przyjadą w czwartek 28 lipca.
To właśnie najbliżej ich pola namiotowego przejeżdżał papież Franciszek w środę, w drodze na Wawel. Bo mieszkają tuż obok katedry i zamku. Parę minut spaceru stąd mają na Franciszkańską, na Rynek, do wszystkich najważniejszych zabytków Krakowa. Na piechotę też idą na Błonia, gdzie mają miejsce najważniejsze wydarzenia centralne przed weekendowym spotkaniem w Brzegach, a także na niedaleki stadion "Cracovii" - tu uczestniczą w katechezach głoszonych przez księży biskupów.
Śniadanie grupy starobielskiej z ks Grzegorzem Palem
Urszula Rogólska /Foto Gość
Na boisku Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego "Śródmieście" duży baner informuje, że na czas Światowych Dni Młodzieży, to właśnie: "Miasteczko namiotowe ŚDM - Bielsko-Biała". Miejsce zorganizował dla młodych ks Piotr Borgosz, wikary w bielskiej parafii św. Jana Chrzciciela w Komorowicach. Jest ich tu około 300 z 12 parafii - razem z ich duszpasterzami. Jedni przyjechali już w poniedziałek, zaraz po "Dniach w Diecezji", inni dołączali w kolejne dni.
W bielsko-żywieckim miasteczku namiotowym przy placu Na Groblach
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Życie mamy tu bardzo dobrze zorganizowane. Wstajemy... no każdy wstaje tak, żeby zdążyć punktualnie wyjść na zaplanowane rano wydarzenia: katechezę czy pielgrzymkę miłosierdzia do Łagiewnik - opowiadają. - Ci, którzy nie zdążyli się wieczorem wykąpać, to nawet o czwartej rano! Mamy tu wszystko: prysznice, toalety, miejsce gdzie można zjeść, gorącą wodę.
- Mamy też szereg obowiązków. Każda grupa parafialna ma swój dyżur - trzeba zrobić wrzątek, posprzątać toalety, prysznice, teren na boisku. Teren jest ogrodzony, obok stale są patrole policji, ale i my mamy swoją wartę - mówi Kasia Zuba.
Po porannej toalecie i śniadaniu, tworzą krąg - każdy może do niego dołączyć - i razem z księżmi rozpoczynają modlitwę Jutrzni. Kto się jeszcze nigdy nie modlił psalmami z brewiarzem, szybko się uczy od tych bardziej doświadczonych. Po modlitwie - między ósma, a dziewiątą - już wyjście na miasto.
- Nie mamy problemów ze spaniem, choć w pobliżu przejeżdżają karetki czy policja - wtedy jest trochę głośniej. Ale nie przeszkadza nam to aż tak. Najważniejsze, że jesteśmy w Krakowie i to na dodatek w samym centrum! - dodaje Małgosia Karpyszyn.
Kto chce, rano przychodzi na wspólnotową modlitwę
Urszula Rogólska /Foto Gość
Śniadania i kolacje przygotowują sobie we własnym zakresie, obiady dostarcza im firma cateringowa. - A kto głodny, dojada jeszcze zupkami chińskimi - śmieje się Małgosia.
W miasteczku stworzyli świetną atmosferę. - Z bardzo wieloma osobami znamy się z różnorakich przedsięwzięć diecezjalnych - spotkań przed ŚDM, z rekolekcji oazowych - wyjaśnia Kasia Zuba. Ale nie wszyscy się znali.
- My nie znaliśmy nikogo. I myśleliśmy, że będzie nam tu trudno, ale już od pierwszych godzin wszyscy się zintegrowali, wzajemnie sobie pomagali. Jest idealnie! Wszystko tu mamy. Wczoraj w dużej grupie... graliśmy w karty do późnej nocy - opowiadają harcerze z hufca żywieckiego i z Węgierskiej Górki: Ola i Wojtek Janitek z Czernichowa oraz Moniak Warjas z Międzybrodzia Żywieckiego.
Juz z modlitewnikami - gotowi do Jutrzni
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Myślę, że dobrze się tu mają. Dla większości z nich to pierwsze Światowe Dni Młodzieży - mówi ks. Piotr Borgosz. - Nie tylko ta ogólna atmosfera na ulicach się im udziela. Bardzo przeżywają katechezy, Msze święte, potrafią znaleźć czas na ciszę, na modlitwę. Odczuwalne jest to oczekiwanie na spotkanie z papieżem, cieszą się, że mogą tutaj być; poznają się wzajemnie - czy to przy wyjściu na katechezę czy podczas gry w piłkę. Podoba się im, że są w centrum Krakowa, wszędzie mogą wyjść, pospacerować.
Jak dodaje ks. Borgosz, część młodzieży przeżywała razem już kiedyś rekolekcje oazowe. - Mają pewne nawyki z tego czasu czy to dotyczące wspólnej modlitwy czy też zwyczajnej codziennej organizacji życia wspólnoty na takim wyjeździe. Wystarczy rzucić hasło i oni wiedzą, co mają robić. A inni szybko idą za ich przykładem.