Ponad trzystu wiernych nie ulękło się chłodu i zasiadającej w dolinie Soły mgły. Po Mszy św. ruszyli w orszaku do Domu Kultury, gdzie wspólnym kolędowaniem dopełnili obchodów uroczystości Objawienia Pańskiego.
Natychmiast po zakończeniu Mszy św. lektorzy chwycili kolorowe chorągwie. Na placu kościelnym, przy zakrystii, konie nerwowo skubały oszronioną trawę. Jeźdźcy przebrani za orientalnych Magów czekali na sygnał do Marszu. Przed kościół zajechał też fiakier. Ostatecznie jednak królowie wybrali wierzchowce, przedkładając je nad siedzenie w mało wytwornym powozie.
Pochód otwierał gazda z wielką gwiazdą. Zdawało się, że Magowie podążają w ślad za nią. Za nimi szli chłopcy z powiewającymi, wielobarwnymi sztandarami. Potem reszta uczestników marszu. Widać było, jak w całym kraju, wiele rodzin. Nie najłatwiej szło się z wózkiem, który unosił w drogę najmłodszych. Była młodzież, dzieci, seniorzy, ludzie w każdym wieku.
Magowie w Porąbce jechali konno. Ks. Jacek Pędziwiatr /Foto Gość Wielu z nich na pierwszych kilkudziesięciu metrach pochodu zmagało się z koroną: wolontariusze rozdawali te świąteczne nakrycia głowy. Każdy musiał koronę złożyć, dopasowując ją do rozmiaru swojej głowy. Kiedy tekturowe diademu były już na swoim miejscu, można było otworzyć specjalny, kolędowy śpiewnik. Przez cały czas trwania marszu miejscowy wikariusz ks. Marek Wróbel zagrzewał wiernych do śpiewu.
Orszak nie poszedł do Domu Kultury najkrótszą, ale dość okrężną drogą. Była więc najpierw wspinaczka pod górę, wzdłuż ulicy, stromo pnącej się w wąwozie, który wije się tuż ponad kościołem. Potem z góry można było zobaczyć leżące w dole zabudowania i leniwie płynącą, nieco przymarzniętą Sołę. Na koniec marsz zawitał do siedziby Gminnego Ośrodka Kultury. Tutaj można było nie tylko się zagrzać, ale też posłuchać występów miejscowej orkiestry dętej, dziecięcego zespołu regionalnego „Porąbczanie”, chóru „Zasolnica” i zespołu Koła Gospodyń Wiejskich.