Radość, łzy, zamyślenie, uśmiech – przed ikoną Matki Bożej w kaplicy jasnogórskiej, która była celem ich wędrówki, żaden z pielgrzymów bielsko-żywieckich nie krył swoich emocji.
Tutaj – w kaplicy Matki Bożej Jasnogórskiej - znalazła kres ich tegoroczna wędrówka. Jedni spędzili w drodze pięć, drudzy sześć dni. Nim poszli na plac przed Wałami Jasnogórskimi, gdzie w czasie Eucharystii dziękowali Panu Bogu za dar pielgrzymowania, najpierw pokłonili się Maryi – Tej, która opiekowała się nimi w czasie niełatwej wędrówki – przed Jej cudownym wizerunkiem.
Podchodzili grupami, zatrzymując się na chwilę modlitwy przed Ikoną. Przynosili kwiatki zerwane po drodze ostatniego dnia, a ci, którzy pielgrzymowali pierwszy raz – wianki. Najpierw podeszli pielgrzymi pięciu grup pielgrzymki oświęcimskiej, potem pątnicy z dekanatu czechowickiego, dalej: uczestnicy pielgrzymki andrychowskiej, cieszyńskiej i dziewięciu grup, które 6 sierpnia wyruszyły z sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Hałcnowie. Jak ostatni podeszli maltańczycy i cała służba medyczna wszystkich pielgrzymkowych grup.
Każdy mial swoje osobiste sprawy, które przyniósł przed oblicze jasnogórskiego wizerunku Maryi
Urszula Rogólska /Foto Gość
Byli z nimi ich najbliżsi i sąsiedzi, którzy przyjechali samochodami i autokarami. Wśród nich – najmłodszy diecezjanin witający pielgrzymów: miesięczny Piotruś z Zabrzega, którego do Jasnogórskiej Królowej prznieśli rodzice – Basia i Rafał Jurczykowie.
– Nie jest tutaj pierwszy raz – uśmiecha się młoda mama. – Byliśmy tu, kiedy nosiłam go pod sercem. Teraz razem z pielgrzymami dziękujemy za ten prezent, który przyszedł już na ten świat.
– Zaduma – to pierwsze, z czym wszedłem do kaplicy, przed Ikonę Marki Bożej – mówi Grzegorz Mikuła z Wieprza koło Andrychowa, który pieszo pielgrzymował trzeci raz.
– A ja chciałam jeszcze raz oddać Matce Bożej wszystkie intencje, które nieśliśmy całą drogę – dodaje Edyta, żona Grzegorza, która pielgrzymowała piąty raz. – Nasze intencje to głównie dziękczynienie. Mamy wiele spraw, za które dziękujemy Bogu, Ale przynieśliśmy też sprawy ludzi, których spotykaliśmy po drodze, którzy nas gościli w swoich parafiach: tych, którzy nas o modlitwę prosili, jak i tych, którzy po prostu – stali przy drodze i życzliwie nam machali. Oni byli z nami cały czas. Jesteśmy im wszystkim bardzo wdzięczni…
Edyta podkreśla, że Jezusowi i Matce Bożej przyniosła też swoją wdzięczność za duchowe wsparcie, jakie odczuwała na trasie. – Tak się złożyło, ze odczuwałam je szczególnie w czasie Koronki do Bożego Miłosierdzia. Nieraz było mi już bardzo trudno, a kiedy odmawialiśmy Koronkę, czułam, jakby mnie ktoś pchał do przodu i szło mi się tak lekko…
Razem z Edytą i Grzegorzem szły ich córki: Basia i Amelia oraz krewni i znajomi: Martyna. Gabrysia. Jola. Daniel i Dominik.
Maltańczycy jako ostatni pokłonili się Jezusowi i Maryi w kaplicy jasnogórskiej
Urszula Rogólska /Foto Gość
– Kiedy przyszłam i popatrzyłam na Matkę Bożą w jej obrazie, to łzy same płynęły, przechodziły dreszcze od emocji. To się już zaczęło, kiedy tylko weszliśmy na plac pod Wałami – to niesamowite, wielkie przeżycie – mówi Elżbieta Domaradzka z Oświęcimia, która pielgrzymowała po raz siódmy.
– Radość, szczęście, ogromna miłość. To były pierwsze uczucia, jakie towarzyszyły mi, kiedy zobaczyłam obraz Marki Bożej. I ten nastrój mnie nie opuszcza – mówi pielgrzymująca po raz siódmy Urszula Teda z Bulowic, z którą szła także córeczka Olusia. – Dziękowałam za wszystkie łaski, za to, że udało się dojść do celu. Przyniosłam też bardzo trudne sprawy, z którymi szło się całą drogę… Ból… Ale to już nieważne. Ufam, że to wszystko się ułoży…
– Kiedy stanąłem przed obraz Matki Bożej, to przyszły mi takie dwie myśli: z jednej strony: to już koniec. Pokonaliśmy te 150 km i jesteśmy u celu. A z drugiej – nie, nie. To nie koniec, to początek czegoś nowego, co ma nas odmienić – mówi Kamil Sikora z Cieszyna, który przyszedł do Pani Jasnogórskiej po raz trzeci. – Czuję wewnętrzny spokój: mam za sobą wędrówkę w upale (choć tak naprawdę nie był dla mnie aż tak uciążliwy; bardziej może takie drobiazgi jak ból nóg czy zakwasy) i jest nowa nadzieja, że za rok znowu tutaj będziemy…
Po powitaniu z Mamą, pielgrzymi przeszli na plac pod Wałami Jasnogórskimi, gdzie uczestniczyli we Mszy św., której przewodniczył biskup Piotr Greger.
Wzruszająca cisza towarzyszyła ostatniemu etapowi tegorocznego pielgrzymowania
Urszula Rogólska /Foto Gość