Matka Boska ma urodę góralki i mieszka w lipowym domku Za Kuźnią. Pobożna historia tego miejsca sięga czasów powojennych. Jako wotum za przeżycie śmiertelnej zawieruchy Władysław Bartas zbił prosta kapliczkę z desek, a za szybką umieścił małą figurkę Madonny.
Kapliczka stała w cieniu wiekowej lipy, której wierzchołek wieńczyło bocianie gniazdo. Miejsce jest niezwykle urokliwe, w samym środku niewielkiej osady na skrawku suchej ziemi między szykującą się już do ujścia wiślanego Białką i kompleksem stawów rybnych, nieco na uboczu traktu, który prowadzi z Bielska-Białej do Bestwiny. Mieszkańcy cichej i spokojnej ulicy Za Kuźnią stanowią w większości kolejne latorośle rodowego drzewa licznej rodziny Bartasów. Znają się więc dobrze, łatwo im przychodzi zrobić coś wspólnie, a nabożeństwo przy kapliczce jest poniekąd także spotkaniem rodzinnym.
Kapliczka z desek przetrwała ponad pół wieku. Jednak ząb czasu coraz mocniej wbijał się w miękkie drzewo wiekowej lipy. Swoje - niestety - zrobiły także bociany, a właściwie to, co zostawiały po sobie. Drzewo zaczęło usychać. Kiedy jego stan był już niebezpieczny dla otoczenia, lipę ścięto, pozostawiając - na prośbę spadkobierców tradycji rodzinnych - Kazimierza i Teresy Łaciaków - ponad dwumetrowy „odziomek” czyli najniższą partię pnia. Kazimierz Łaciak wyczyścił pień, wydłubał niszę, zakonserwował i nakrył krągłym daszkiem.
Największą ozdobą kapliczki jest ludowa rzeźba Matki Bożej. Ona - jasnowłosa dziewczyna z góralskimi rysami, błękitnokooka, tuli w geście „Umilienija” podobne do Niej, blondwłose i niebieskookie Dzieciątko. Nosi błękitną suknię i biały welon. Figura ujmuje modlących się przy niej grą spojrzeń: Maryja patrzy w niebo, jakby prosiła Boga o Zbawiciela Świata. Jezus spogląda na tych, którzy tu przychodzą, jakby chciał im przekazać Dobrą Nowinę: oto teraz czas się wypełnił i Bóg zesłał swego Syna zrodzonego z Niewiasty, aby wykupił tych, co podlegali prawu śmierci.
Malowaną figurkę w drewnie wykonał Krzysztof Kufel z Mesznej
Jacek Pędziwiatr /Foto Gość
Figurę wrzeźbił twórca regionalny z Mesznej Krzysztof Kufel. Kapliczkę poświęcono w roku 2004.
- To było także wotum wdzięczności za 30 lat szczęśliwie przeżytych naszego małżeństwa - mówią Teresa i Kazimierz Łaciakowie, którzy otwierają bramy swojej posesji, zapraszając sąsiadów do wspólnej modlitwy. Od ponad dekady na początku maja i na początku października zapraszają kapłana, by odprawił przy kapliczce polową Mszę św., inaugurującą wspólną modlitwę. Potem, przez cały maj i cały październik co wieczór siadają na przenośnych ławeczkach, ustawionych wokół i śpiewają Litanię Loretańską albo odmawiają Różaniec. Doliczyli się już około 340 majowych spotkań i tyle samo październikowych.
- To spory kapitał modlitewny - przyznają zgodnie państwo Łaciakowie. - Tym bardziej, że w tych miesiącach codziennie przychodzi na modlitwę co najmniej kilkanaście osób. Ale były też takie spotkania, podczas których mogliśmy się doliczyć nawet ponad 50 wiernych.
Mocy modlitwy dodaje fakt, iż wśród uczestniczących w niej są całe pokolenia: dziadkowie, dzieci i wnuki. W modlitwie pamiętają także o swoich bliskich zmarłych, również tych, którzy modlili się tutaj razem, a których Pan Bóg odwołał już z tego świata.
Nie ma starej lipy z bocianim gniazdem, ale pozostała płynąca nieopodal Białka, połyskujące pomarszczoną taflą stawy i gorąca modlitwa, która mocnym głosem unosi się w niebo sprzed lipowego domku góralskiej Matki Boskiej z Dzieciątkiem z ulicy Za Kuźnią w Bielsku-Białej.