W gronie 77 "papieskich stypendystów" z diecezji bielsko-żywieckiej jest czterdzieścioro studentów, którzy z Fundacją "Dzieło Nowego Tysiąclecia" są związani od gimnazjum.
Papiescy stypendyści: Wojciech Maśka z Chybia - student transportu na Politechnice Śląskiej w Katowicach, Ania Worek z Rajczy - studentka polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, Natalia Bukowska z Dzięgielowa - studentka psychologii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i Radosław Wieczorek z Gierałtowic - student prawa na UJ w Krakowie, opowiadają czym dla nich jest życie z Fundacją "Dzieło Nowego Tysiąclecia".
Łączą nas podobne wartości
- Dzień Papieski to dla nas zawsze wielkie święto, przez które chcemy też podziękować wszystkim, którzy nas wspierają - mówi Wojciech Maśka. - Stypendystą byłem od gimnazjum, poprzez liceum i przez pierwsze lata studiów. Teraz znalazłem pracę, więc formalnie stypendystą nie jestem. Ale to niemożliwe, żeby zerwać więzi ze środowiskiem fundacji, któremu w dużej mierze zawdzięczam to, kim jestem.
Wojtek, podobnie jak ponad 40 studentów z małych miejscowości diecezji bielsko-żywieckiej, włącza się w życie Fundacji "Dzieło Nowego Tysiąclecia" od czasów swojej nauki w gimnazjum. Bo bycie papieskim stypendystą to nie jedynie korzystanie z pomocy materialnej.
- Fundacja to dla mnie najlepsza wspólnota, do jakiej mogłem trafić - mówi. - Zawsze czułem mocne wsparcie materialne i duchowe. Najmocniej podczas wakacyjnych obozów, kiedy razem z około tysiącem podobnych do mnie ludzi miałem szansę poznawać najlepsze ośrodki akademickie w Polsce. Dzięki tym wyjazdom mam wielu bardzo dobrych znajomych. Łączą nas podobne wartości, jeden cel.
Wojtek podkreśla, że dzięki innym stypendystom odkrył pasję wolontariatu. - Trafiłem do Trójwsi, gdzie działamy w salezjańskim wolontariacie VIDES, organizując dla dzieci z Istebnej, Jaworzynki i Koniakowa zajęcia sportowe i artystyczne. Kiedy tam jestem, to dla mnie jedne z najpiękniejszych dni w roku. Mam nadzieję, że będę umiał godzić pracę i naukę tak, by móc wciąż służyć tym dzieciom - zaznacza.
Nie tylko szkoła
- Ja także dołączyłam do grona stypendystów w gimnazjum - mówi Ania Worek z Rajczy. - Fundacja od tego czasu zmieniła moje życie tak, jak pewnie nawet bym nie wymarzyła sobie wcześniej. Dzięki pomocy materialnej mogłam iść do tego liceum, do którego chciałam, a nie do tego, które było najbliżej, a na studia wyruszyć aż do Krakowa. W czasie różnych spotkań, które organizował i organizuje dla nas ks. Stanisław Lubaszka, diecezjalny koordynator fundacji, mogłam poznać wielu wspaniałych ludzi, a wśród nich Asię, która jest moją najlepszą przyjaciółkę. Gdyby nie fundacja, pewnie nigdy byśmy się nie spotkały.
Ania podkreśla, że inaczej wygląda jej życie religijne: - Wiem, że spoczywa na mnie pewna odpowiedzialność, bo bycie papieską stypendystką, to nie tylko rozwój umysłowy, intelektualny, ale i duchowy. Kiedy mieszkałam w mojej parafii, włączałam się w życie oazy i parafialnego zespołu muzycznego. Jednym z wymogów dla stypendystów jest też praca wolontariusza - w dowolnej formie. To genialna sprawa. Będąc w liceum, odwiedzałam dzieci w domu dziecka. Teraz, kiedy studiuję w Krakowie, tutaj szukałam miejsca, w którym mogłabym pomagać. I tak odnalazłyśmy się z moją podopieczną, starszą panią w zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Można by pomyśleć, że taki wolontariat, to przede wszystkim nasz obowiązek, ale ja na to patrzę jak na wielką przyjemność. Nie wyobrażam sobie, żebym z własnej woli zaprzestała tych odwiedzin.
Wprost, szczerze i otwarcie
Natalia Bukowska, podobnie jak Ania i Wojtek, do stypendystów dołączyła w gimnazjum. - Pieniądze, które otrzymuję od początku bardzo mi pomagają w rozwijaniu moich pasji. Dzięki nim mogłam uczęszczać na lekcje śpiewu, dodatkowy angielski czy matematykę. Odciążyłam budżet domowy, bo miałam pieniądze na dojazdy do szkoły.