Ruszyła pierwsza w historii pielgrzymka Szczyrk - Santiago. Na rowerach. Czworo dwudziestolatków ma do pokonania 3000 kilometrów. W drodze będą ponad miesiąc.
- To pierwsza w historii pielgrzymka, która wyrusza z naszego kościoła do Santiago de Compostella - mówi szczyrkowski proboszcz i kustosz sanktuarium św. Jakuba ks. Andrzej Loranc. W zabytkowym, drewnianym kościółku, wczesnym rankiem odprawił Mszę św. w intencji młodych pielgrzymów. Udzielił im uroczystego błogosławieństwa. Dał do ucałowania relikwie św. Jakuba. Każdemu rowerzyście podarował różaniec i muszlę św. Jakuba:
- To muszle z Santiago - wyjaśnił ks. Loranc. - Dla tych, których spotkacie po drodze są świadectwem celu waszej pielgrzymki i znakiem, że zasługujecie na wszelką pomoc i wsparcie.
We Mszy św. uczestniczyli także bliscy czwórki cyklistów oraz grupa miejscowych parafian. Msza św. z błogosławieństwem młodych pielgrzymów zainaugurowała nowennę przygotowań do obchodów odpustowych ku czci św. Jakuba w szczyrkowskim sanktuarium.
Marta Pasierbek, Magdalena Rychlik, Paweł Mrzygłód i Damian Hankus do Szczyrku przyjechali ze swoich domów. Ich wyprawa pod tym względem nawiązuje więc do najdawniejszych tradycji pielgrzymkowych, które poświęcone wędrowanie nakazywały rozpocząć na progu własnego domostwa. Msza św. w szczyrkowskim sanktuarium była oficjalnym rozpoczęciem pielgrzymki. Wcześniej modlili się tutaj wyruszający na Camino, ale startowali z innych miejsc, najczęściej we Francji lub w Hiszpanii. Rowerzyści jako pierwsi jadą bezpośrednio ze Szczyrku do Santiago. Wystartowali w koszulkach, na których znalazło się między innymi logo „Gościa”, jako patrona medialnego pielgrzymki. Koszulki przygotowała dla nich pracownia teamu Niniwa, który obejmuje większość organizowanych w kraju pielgrzymek rowerowych. Ich najważniejszą intencją jest modlitwa o pokój na świecie i w sercu uczestników.
Marta, Magda, Paweł i Damian są zdani wyłącznie na siebie. Ustalili trasę do Hiszpanii, ale nie wyznaczali miejsc noclegu.
- Każdego dnia dojedziemy tak daleko, na ile starczy nam sił.
Trasę liczącą 3000 kilometrów zamierzają pokonać w miesiąc, a więc każdego dnia będą musieli przejechać przynajmniej sto kilometrów. Wzięli trochę zapasów z domu. Po drodze dokupią jedzenia. Będą sami gotować. Nie zamierzają nocować w hotelach, ale w parafiach oraz u ludzi, którzy zaoferują im gościnę. Wrócą do kraju mikrobusem, który wyśle po nich bielska drukarnia „Dimograf”. W gronie dobrodziejów jest też Apteka św. Łukasza z Bielska-Białej Hałcnowa, która zaopatrzyła rowerowych pielgrzymów w środki opatrunkowe i leki pierwszej potrzeby. Pieniądze na wodę i żywność cykliści uzbierali sami. Najhojniejszymi ofiarodawcami są ich rodzice. Ale do grona dobrodziejów może dołączyć każdy. Za przesłane datki pielgrzymi odwdzięczą się modlitwą, pocztówką lub muszelką znad Atlantyku. Szczegóły dotyczące pomocy jak również samej podróży - uzupełniane na bieżąco - można znaleźć na stronach internetowych facebook.com/zakrecamypomarzenia oraz zakrecamypomarzenia.blogspot.com.
Wcześniej o pielgrzymce pisaliśmy w artykule "Jadą na koniec świata".