To akurat ten czwartek

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 08/2024

publikacja 22.02.2024 00:00

– Tu na nas zawsze czeka wyborna kawa. Ale tak naprawdę nie o nią chodzi, bo mogę ja sobie zrobić w domu. Chodzi o to, że tę kawę mogę wypić we wspaniałym towarzystwie – mówi Janina Gola, jedna z uczestniczek spotkań parafialnego klubu seniora w Kętach-Osiedlu.

Inicjatorzy PKS im. św. abp. Józefa Bilczewskiego – Danuta Wysogląd i Eugeniusz Zawadzki z ks. Sławomirem Młodzikiem. Inicjatorzy PKS im. św. abp. Józefa Bilczewskiego – Danuta Wysogląd i Eugeniusz Zawadzki z ks. Sławomirem Młodzikiem.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Kawa, herbata, ciastka, owoce na stołach – to tylko pretekst. – Są nim także nasze własne kino seniora, wycieczki, prelekcje ze specjalistami czy szkolenia przed tabletami. Bo tak naprawdę najważniejsze jest to, że wychodzimy z czterech ścian mieszkań w blokach, szukamy kontaktu i uśmiechu drugiego człowieka – mówi Danuta Wysogląd, która w 2011 r. towarzyszyła Eugeniuszowi i Alinie Zawadzkim przy powoływaniu Fundacji Domu Opieki im. Doktora Władysława Dziewońskiego. Jej pierwszym dziełem stał się w 2013 r. Parafialny Klub Seniora im. św. abp. Józefa Bilczewskiego, działający przy kęckiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Dziś takich miejsc w mieście i okolicy jest wiele. Ich klub był pierwszy.

– Wówczas mało kto myślał, że to ma sens. Słyszeliśmy: seniorzy mają swoje życie, swoje zmartwienia, lekarzy, opiekują się wnukami. Ale pomysł chwycił od razu – tłumaczy Danuta Wysogląd. – Poprosiliśmy proboszcza ks. Jerzego Musiałka o udostępnienie nam sali, bo wiedzieliśmy, że tu osoby starsze będą się czuły dobrze, bezpiecznie. Wtedy też w parafii przyjmowaliśmy relikwie św. abp. Bilczewskiego. Ksiądz zaproponował nam, by to ten święty nam patronował. Zostaliśmy bardzo życzliwie przyjęci, a ksiądz jest z nami na każdym spotkaniu.

10 lat na osiedlu

W trzecie czwartki miesiąca o 16.00 do sali parafialnej przychodzi 50–60 osób. – Czas płynie, część osób już odeszło, ale ufamy, że nadal są z nami, choć już po drugiej stronie życia. Wciąż przychodzą nowi. Czekamy na każdego – nie tylko na seniorów – bo chcemy budować międzypokoleniowe mosty – kontynuuje pani Danuta. – Nie prowadzimy zapisów, list obecności. Uśmiechamy się, kiedy seniorzy dzwonią do nas, usprawiedliwiając się, że nie mogą być obecni z takich czy innych przyczyn. To jest pokolenie, które poczuwa się do odpowiedzialności, by wyjaśnić swoją nieobecność.

W 2023, w 10. roku jego działalności, dzięki wsparciu finansowemu rządowego programu na rzecz osób starszych Aktywni+ kęccy seniorzy mogli uczestniczyć w wyczekiwanych przez nich wycieczkach w bliższe i dalsze okolice. Razem z proboszczem pojechali na jednodniową wyprawę do Żywca, Cięciny, Koniakowa i Istebnej. Przez dwa dni zwiedzali Dolny Śląsk – do dziś zachwycają się sanktuarium św. Jacka w Legnicy i największymi atrakcjami Wrocławia. Chwalą się, że w tutejszej katedrze odkryli witraż przedstawiający ich rodaka, św. Jana Kantego, którego 550. rocznicę śmierci diecezja w tym roku wspomina.

Dzięki grantowi mogli także kontynuować działalność dyskusyjnego klubu filmowego. Jeszcze w 2022 r. ze wsparcia programu Aktywni+ zakupili sprzęt kinowy: zestaw nagłaśniający, ekran, komputer i pakiet filmów. Wybrali najnowsze produkcje „Rafaela” i kilka razy w roku zamieniają parafialną kawiarnię w salę kinową, zapraszając na seanse filmowe seniorów i wszystkich chętnych. Jeden z klubowiczów, Wacław Korytowski, za każdym razem przygotowuje wprowadzenie do filmu. W czwartek 15 lutego opowiadał o św. Józefie, bo potem pokazano „Opiekuna”.

Dużym wyzwaniem, z którym dzielnie zmierzyli się seniorzy, były szkolenia edukacyjne „Senior w podróży”. Uczyli się, jak korzystać ze smartfonów, tabletów, komputerów, jak bezpiecznie surfować po sieci, z jakimi zagrożeniami mogą się spotkać w cyberprzestrzeni, jak działa zdalna opieka zdrowotna czy jak rezerwować bilety, hotele, jak zabezpieczać dokumenty podróży.

– Obecność ponad 50 osób na lutowym spotkaniu – w tym wielu nowych – pokazuje nam, że to właściwa droga – mówią państwo Danuta i Eugeniusz.

Uśmiechnąć się

Wielu seniorów przyszło już godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Uwijali się przy ustawianiu stolików, przygotowywaniu poczęstunku. Zazwyczaj pomagają im w tym młodzi ze szkolnego koła Caritas przy miejscowej szkole podstawowej. Teraz mają ferie, ale z seniorami obecny był jeden z opiekunów koła, ks. Sławomir Młodzik.

Wśród seniorów klubu niemal od jego początku są Stefan i Jadwiga Ogiegłowie. – Tu zawsze się coś dzieje – a to interesująca pogadanka, a to dobry film. Miłe to wszystko. Mam 83 lata i niby niczego mi nie brakuje. Ale nasze dzieci mieszkają dalej od Kęt, więc nie mam ich w pobliżu, a ten klub to okazja, żeby wyjść z domu, spotkać się z dobrymi znajomymi, poznać nowe osoby. Zawsze przychodzimy z żoną wcześniej, żeby tu trochę pomóc – mówi pan Stefan.

– W naszym wieku, na emeryturze, tu zawsze czeka na nas coś ciekawego. Raz dowiemy się czegoś z historii, raz podbudujemy duchowo, a innym razem uczą nas korzystania z tabletów. Mamy wspaniałe kierownictwo – rzadko się zdarza, żeby ktoś był tak oddany obcym, starszym ludziom – dodaje pani Jadwiga. – Nie przeszkadza nam ani deszcz, ani śnieg, ani wiatr, żeby wyjść z domu do ludzi, uśmiechnąć się do siebie. Oby w każdej miejscowości znalazł się taki ktoś, kto tyle czasu poświęca seniorom – to jest bezcenne w dzisiejszych czasach.

Niedawno do klubowiczów dołączyła Janina Gola. – Koleżanka dzwoni i podpowiada mi, że to akurat ten czwartek. W domu jak w domu. A tutaj się porozmawia, dowie czegoś nowego. Czuję się tu jak w wielkiej rodzinie – dopowiada pani Janina. – Żałuję tylko, że zdrowie nie zawsze dopisuje i nie mogłam brać udziału w wycieczkach.

Irena Kowalczyk przez kilka lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych. – Tam nie spotkałam się z taką formą spotkań, a widzę, jak są dla mnie cenne. Wyciągnęły mnie tu koleżanki. We wspólnocie człowiek zawsze się inaczej czuje – opowiada. – Mam wszczepione endoprotezy i choć muszę pokonać całe miasto, żeby tu dotrzeć, jakoś się udaje.

Krystyna Okrzesik jest dziś… w zastępstwie męża. – Przychodzi tu regularnie, ale dzisiaj nie mógł, więc oddelegował mnie. Byłam tu z nim na spotkaniu opłatkowym i stwierdziłam, że to dobra okazja, żeby spotykać się ze znajomymi – podkreśla seniorka. – W zeszłym roku wybrałam się z klubowiczami na wycieczkę do Wrocławia. Jestem zachwycona – zwłaszcza Panoramą Racławicką i tym, jak to miasto jest piękne, czyste. Nie mogłam się napatrzeć.

Kolejna pani Jadwiga przychodzi od roku. – Jestem tu, jak tylko zdrowie mi pozwala. Zabieram się z siostrą i bratem – opowiada. – Od 16 lat jestem wdową, ale wcześniej nie dawałam rady przyjeżdżać, bo zajmowałam się wnukami. Smutno samej, a wnuki – choć bardzo grzeczne – chyba wolą towarzystwo komórki niż babci, więc… wybieram to miejsce. Tutaj wymieniamy poglądy, dyskutujemy o polityce, o wychowaniu, o tym, co się dzieje blisko i daleko – potrzebujemy tego.

Zbudujemy dom

– W 2011 roku byłem przewodniczącym kęckiej Rady Miejskiej i wtedy też zdecydowaliśmy się na powołanie Fundacji Domu Opieki im. dr. W. Dziewońskiego – opowiada Eugeniusz Zawadzki, który wówczas swoją samorządową dietę postanowił przeznaczyć na cele społeczne – właśnie na fundację, której patronem jest dr Dziewoński – burmistrz Kęt w latach 1920–1921, lekarz, społecznik, zaangażowany w czasie okupacji w pomoc więźniom Auschwitz.

– Doktor Dziewoński zmarł w 1946 r. W testamencie, który otrzymała córka, zaznaczył, że jego dom przy ul. Sobieskiego ma zostać przeznaczony na dom dla najbardziej potrzebujących, samotnych seniorów miasta. Do tej pory testament nie został wypełniony. Taki dom jest więc naszym głównym celem. Mam nadzieję, że w najbliższych latach, przy sprzyjającej polityce samorządowej, uda się go zrealizować. To wyzwanie tym większe, że zmienia się model rodziny. Dzieci i wnuki wyjeżdżają za pracą, a seniorzy często zostają sami – zauważa pan Eugeniusz.

Dom ma być miejscem pobytu dziennego i stałego. – Zmieniają się już na szczęście tendencje w podejściu do seniorów. Nie buduje się zamkniętych ośrodków przypominających szpitale. Dziś są to otwarte miejsca, które zapewnią opiekę, rehabilitację, ale i wszechstronny rozwój, adekwatny do stanu zdrowia i kondycji psychicznej osób starszych – mówi założyciel fundacji.

Fundacja jest organizacją pożytku społecznego, której można przekazywać 1,5 proc. podatku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.