Za oceanem i za rogiem

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 02/2024

publikacja 11.01.2024 00:00

Zosia, przyszły technik-elektronik, śmieje się, że gdyby tu nie przyszła, to pewnie by jeszcze nie wiedziała, gdzie leży Boliwia. Szymon, młody mechanik samochodowy, już myśli nad pojazdem, który przybliży jego miasto do Papui-Nowej Gwinei. Choć mieszkają w Bielsku, wszystko zaczęło się od… Żywca nad Bałtykiem.

Bielscy wolontariusze z s. Anetą Laszczak w Oświęcimiu. Bielscy wolontariusze z s. Anetą Laszczak w Oświęcimiu.
Mariola Pysno

Była wiosna 2022 r., kiedy ks. Janusz Talik, diecezjalny referent do spraw misji, zaproponował Marioli Pysno, żeby pojechała na wyjazd misyjny do nadbałtyckich Dębek z siostrą serafitką Anetą Laszczak i grupą Młodzieżowego Wolontariatu Misyjnego z konkatedralnej parafii w Żywcu.

– Ksiądz był kiedyś u nas, w Aleksandrowicach, wikarym. W czerwcu byłam już nad morzem z młodymi z Żywca. Tam zobaczyłam, jak wspaniałą grupę tworzą, jacy są radośni, kreatywni, oddani sprawie misji. Od razu pomyślałam: Czemu nie ma takiej grupy w naszej parafii? – opowiada Mariola.

Pierwsza niedziela

Sprawy potoczyły się szybko. W październikową niedzielę misyjną 2022 r. ks. Janusz i s. Aneta z wolontariuszami z Żywca już gościli w parafii św. Maksymiliana w Aleksandrowicach. Wszyscy, którzy tego dnia przyszli do kościoła, mogli posłuchać m.in. opowieści siostry o Domu Nadziei, jaki dla 50 porzuconych dzieci prowadzą w boliwijskim Santa Cruz siostry serafitki, na czele z pochodzącą z Łękawicy dyrektor s. Bonawenturą Barcik.

– Wszyscy, którzy chcieli wiedzieć coś więcej o tej misji, usłyszeli wtedy zaproszenie na popołudniowe spotkanie w kawiarence Emaus – kontynuuje Mariola. – I to był początek naszej wspólnoty Młodzieżowego Wolontariatu Misyjnego, a zarazem grupy dorosłych „rodziców adopcyjnych”, którzy zdecydowali się regularnie wspierać modlitewnie i materialnie boliwijski dom – dodaje.

Wolontariat stworzyło wtedy 16 młodych parafian, którzy razem z 12 rodzinami postanowili „adoptować” Hogar de La Esperanza – Dom Nadziei. – Wzorowaliśmy się na podobnej wspólnocie rodziców z żywieckiej konkatedry, przy czym, po rozmowie z siostrami, nasza adopcja wygląda nieco inaczej. Nie adoptujemy poszczególnych dzieci, ale całą placówkę. Przyczyna jest prosta: sytuacja dzieci czasem zmienia się tam dynamicznie: są przenoszone, czasem powracają do domu, więc lepszym rozwiązaniem jest pomoc całej placówce – wyjaśnia Mariola.

Wdowi grosz

W gronie rodziców adopcyjnych są seniorki, panie Zofia Grzybek i Anna Duraj.

– Trudno było przejść obojętnie obok tej sytuacji, jaka dotyka dzieci pokrzywdzone przez los. Zdecydowałam się, że wesprę je choć wdowim groszem – mówi pani Zofia. – Może ta niewielka kwota przyczyni się do nakarmienia głodnego dziecka. Wspieram też te dzieci modlitwą. Są naprawdę pokrzywdzone – wiele przeżyły w patologicznych rodzinach, niejedno zostało tak zranione, że tylko długa terapia psychologiczna może wydobyć je z tego dołu. A temu m.in. służy placówka sióstr.

To nie pierwsze dzieci adoptowane przez panią Zofię. Skrzętnie przechowuje korespondencję z Madagaskaru: listy i zdjęcia chłopca, którego edukację wspierała przez kilkanaście lat. To dla niej swoista kontynuacja tamtej adopcji. – Mam dzieci i wnuki, ale one mają wszystko, czego potrzebują. Tamte niosą ogromny ciężar, choć mają po kilka lat – opowiada.

Dom w Santa Cruz wspiera też pani Anna. – Wzięłam informację przygotowaną przez s. Anetę, przeczytałam ją w domu i pomyślałam, że na ile mogę, chcę pomóc tym dzieciom. Nasze, mimo wszystko, nawet w najtrudniejszych sytuacjach mają możliwość uzyskania pomocy – jeśli nie u najbliższych, to w różnych instytucjach. Tam, gdyby nie nasze siostry, nie miałyby szans na godne życie. Jak długo będę mogła, będę się dzielić z nimi groszem – zapewnia seniorka.

Bliska Boliwia

Kiedy rodzice adopcyjni myśleli, jak mogą pomóc placówce w Santa Cruz, działali już młodzi. Zaraz po Niedzieli Misyjnej w parafii, w 2022 r., wolontariusze, wśród których znaleźli się m.in. ministranci, byli oazowicze, animatorzy dzieci Maryi, rozpoczęli przygotowania do swojej pierwszej akcji. Zorganizowali kiermasz świąteczny, z którego dochód podzielili równo na pomoc Boliwii i na ogólnopolską akcję Kolędników Misyjnych dla dzieci z Papui-Nowej Gwinei.

– Nie tworzymy klasycznej grupy kolędników misyjnych, bo to się w naszej grupie nastolatków i młodych dorosłych nie sprawdza, ale każdy z naszych – dotychczas trzech – świątecznych kiermaszów przygotowujemy z myślą o dzieciach w krajach misyjnych – mówią młodzi.

Przed rokiem, w styczniu, cała ekipa aleksandrowskich pomocników misji: młodych i rodziców adopcyjnych spotkała się podczas telemostu z Boliwią. Łącza internetowe przeniosły ich do Santa Cruz, gdzie czekały dzieci z s. Bonawenturą. Wspólnie kolędowali, opowiadali o sobie, składali sobie życzenia. Wtedy Boliwia przybliżyła się bardzo do Aleksandrowic. Na tyle, że podczas ubiegłorocznej Niedzieli Misyjnej i kiermaszu rękodzieła z Boliwii liczba rodziców adopcyjnych wzrosła do 34! Wszyscy spotkali się pod koniec grudnia w kawiarence Emaus, gdzie – choć już bez telemostu – znowu „pojechali” do Boliwii. Siostra Bonawentura przygotowała dla nich film o swoich podopiecznych i domu w Santa Cruz oraz świąteczne kartki wykonane przez boliwijskie dzieci.

Rodzina adopcyjna boliwijskiej placówki to już nie tylko rodzice z Żywca i Bielska-Białej. Dołączyli do nich także mieszkańcy Oświęcimia, gdzie obecnie pracuje s. Aneta. W ciągu roku razem z młodymi wyjeżdżali m.in. zimą do Zakopanego, latem do Dębek, do kina, na wspólnego grilla do Chybia, gdzie proboszczem jest ks. Talik, do Oświęcimia, który do tej pory znali głównie z perspektywy Muzeum Auschwitz, a który zachwycił ich swoją architekturą i zabytkami.

Widać ich też w aleksandrowickim kościele – w ciągu minionego roku młodzi przygotowali misyjną Drogę Krzyżową czy nabożeństwa różańcowe.

To za mało

Dziś młodzieżową grupę tworzą: Roksana, Szymon, Zosia, Daria, Magda, Rafał, Kamil, Agnieszka, Patrycja, Ania i kleryk Mateusz. Szybko okazało się, że misje w dalekich krajach to za mało. Zauważyła to Dominika Niemczyk, prowadząca kawiarenkę Emaus.

– W moim sercu zawsze było pomaganie i idea dobra. Tym bardziej że naprawdę niewielkim, ale wspólnym wysiłkiem można zrobić wiele: połączyć ewangelizację z przekazywaniem dobra, też tego materialnego – zaczyna Dominika. – Kiedy poznałam Mariolę, to z niej aż promieniowało światło misji. Ona była dla mnie wzorem i inspiracją. Wpadłam na pomysł paczki dla seniora. Parafianie przynoszą konkretne dary, z których przygotowujemy paczki dla potrzebujących wsparcia chorych, odwiedzanych przez naszych księży – opowiada.

W pakowanie angażują się i wolontariusze misyjni, i ósmoklasiści, kandydaci do bierzmowania, do czego zachęca ich katecheta ks. Włodzimierz Caputa.

– Jedni przychodzą tylko „po karteczkę”, że „zaliczyli” wolontariat, ale są wśród nich diamenty, które tylko trzeba oszlifować. Wracają, chcą pomagać przy innych naszych kawiarenkowych akcjach, a część włącza się także w grupę misyjną – dodaje Dominika. – Tak przy paczkach spotkałam Zosię i Darię. Słyszałam, z jakim przejęciem opowiadały przed kościołem o tym, jak z jednym z księży pojechały do domów naszych chorych, jak przeżywały te spotkania. Zaproponowałam im wolontariat misyjny i już zostały. Dla nich misje to nie tylko Afryka, Ameryka Południowa. Odkrywają, że ich misja może znajdować się na sąsiedniej ulicy czy kilkaset metrów dalej – relacjonuje gospodyni kawiarenki.

Tę historię wspomina Zosia. – Za zachętą ks. Włodzimierza poszłyśmy do kawiarenki obie z Darią – nie tylko robiłyśmy paczki, ale i pojechałyśmy z nimi do chorych. Pani Dominika powiedziała nam wtedy o wolontariacie. Świetna grupa. Choć jesteśmy w różnym wieku, fajnie się dogadujemy, możemy robić różne dobre rzeczy. I nie dlatego, że gdzieś tam dostaniemy za to punkty – mówi Zosia. Jej koledzy w klasie dowiedzieli się o tym, co robi, dopiero wtedy, kiedy ksiądz katecheta zapytał, czy angażują się w jakikolwiek wolontariat albo działalność społeczną.

To we wspólnocie Zosia odkryła swoje talenty plastyczne – razem z innymi wolontariuszkami przygotowuje m.in. dekoracje misyjne na kiermasze. – No i jeszcze muszę się przyznać, że dowiedziałam się, gdzie leży Boliwia na mapie, bo jak się w szkole nie uczyło, to się nie wiedziało – śmieje się z siebie. Do kolekcji doszła jeszcze Papua-Nowa Gwinea i Kolumbia, bo na te kraje zbierano pieniądze w ramach kolędników misyjnych. – Ten temat Boliwii jest taki trochę depresyjny, ale tym bardziej chce się pomagać, robić cokolwiek, żeby takim dzieciakom pomóc – wskazuje dziewczyna.

Swoje pomysły ma też Szymon, pasjonat motoryzacji – w grupie misyjnej od początku, a na co dzień także animator Dzieci Maryi. – Marzy mi się, żeby przygotować samochód, rower albo motocykl, który udałoby się wylicytować, a pieniądze przekazać do Boliwii i Papui – jakoś ten kraj leży mi na sercu, odkąd się o nim więcej dowiedziałem w ubiegłym roku – mówi.

Żywiołowo opowiadają, jak uczyli się podstaw obcych języków, żeby poprowadzić misyjny Różaniec. Szymon postanowił odmawiać go po hebrajsku, Zosia po angielsku, a ich opiekunka Mariola… w suahili.

Młodzieżowy Wolontariat Misyjny spotyka się w aleksandrowickiej parafii w trzecie czwartki miesiąca, ale młodych można spotkać niemal w każdą niedzielę w kawiarence, kiedy pomagają Dominice Niemczyk w prowadzeniu akcji dla wszystkich pokoleń parafian.

– Może nie jest to duża grupa, ale nie jest łatwo zebrać młodych, którzy uczą się, studiują czy pracują. Tym bardziej cieszę się, że ci, którzy są, to osoby bardzo odpowiedzialne, twórcze, pełne zapału. Dla nich wiara, odwaga w przyznawaniu się do Jezusa w tym wszystkim, co robią, jest czymś oczywistym – podkreśla Mariola Pysno.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.