Podczas pasterki wierni wraz z bp. Romanem Pindlem dziękowali za świętość Jana Kantego w 550. rocznicę jego śmierci.
Przy szopce w kęckim sanktuarium MB Pocieszenia.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Ksiądz Zbigniew Jurasz, proboszcz parafii Świętych Małgorzaty i Katarzyny, przypominał, że święci przodkowie uczą, jak Boże Narodzenie wyznacza program życia człowieka. – Wśród nich wyjątkowe miejsce zajmuje dziś nasz rodak: Jan Kanty, który zmarł dokładnie w Wigilię Bożego Narodzenia 550 lat temu. Mówi się o nim, że potrafił dostrzegać dobro w każdym człowieku, pochylać się nad tymi, którzy przeżywali dramaty, by wlać nadzieję w ich serca i wprowadzić utracony pokój. Te słowa to chyba najlepsza ilustracja dla Bożego Narodzenia, bo przecież Jezus narodził się po to, by pochylać się nad każdym człowiekiem – wskazywał ks. Jurasz.
Biskup Pindel najpierw wraz z kapłanami umieścił figurkę Pana Jezusa w kościelnej stajence, a następnie w homilii mówił o niezwykłym związku św. Jana Kantego z Bożym Narodzeniem, szczególnie widocznym w momencie jego śmierci, a później podczas pogrzebu w Krakowie. – Przybył z Kęt do Krakowa, wpierw jako student, później zaś wykładowca, pocieszał strapionych i zrozpaczonych. Przynosił radość i pokój. Przychodził z pomocą ubogim i chorym. A gdy zapraszał do stołu profesorskiego głodnego studenta, mówił: „To Chrystus przychodzi”.
– Ci, którzy przyszli na pogrzeb zmarłego w Wigilię Jana z Kęt, nie mieli wątpliwości, że umarł wierzący w Chrystusa profesor, kapłan, ale też wierny Jego naśladowca i świadek Jego Ewangelii. Jej streszczeniem jest głoszenie Bożego Miłosierdzia i wezwanie do podejmowania czynów miłosierdzia. Boże Narodzenie w Betlejem jest tego zapowiedzią – podkreślał bp Pindel.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.