Damian Stawicki rusza samotnie na rowerze śladami św. Antoniego z Kalnej do... Maroka

Urszula Rogólska

publikacja 29.03.2023 22:10

Przed nim 4,5-5 tys. km - zależnie od trasy, którą wybierze. W sobotę 1 kwietnia wystartuje rowerem o 6.00 rano sprzed siedziby OSP w Starym Bielsku, by zdążyć do kościoła św. Antoniego w Kalnej. Tu o 7.30 chce uczestniczyć w nabożeństwie pierwszosobotnim i Mszy św., po której wyruszy do… Maroka.

Damian Stawicki i ks. proboszcz Kazimierz Hanzlik z relikwiami św. Antoniego, którymi pobłogosławi Damiana na jego pielgrzymkowy szlak śladami świętego. Damian Stawicki i ks. proboszcz Kazimierz Hanzlik z relikwiami św. Antoniego, którymi pobłogosławi Damiana na jego pielgrzymkowy szlak śladami świętego.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ksiądz Kazimierz Hanzlik, proboszcz parafii św. Antoniego w Kalnej, poznał Damiana ponad dwa lata temu. - Po rozpoczęciu pandemii przyszedł czas odwilży od obostrzeń i wtedy pojawił się u nas w parafii. Opowiedział mi wtedy, że był na rowerze w Santiago de Compostela, w Chorwacji, w Medjugorju; o tym, jak zmieniły go te wyprawy. To było niezwykłe. Mówię: powiedz świadectwo z ambonki. Tak zrobił. Częściej bywał u nas na Mszy św., został koordynatorem formującej się u nas grupki kilkunastu osób, które przeżyły tu swoje nawrócenie. Co miesiąc się spotykają na adoracji Najświętszego Sakramentu, wspólnej modlitwie, formacji.

Jak dodaje ks. Hanzlik: - Damian jest dla mnie człowiekiem głębokiej wiary. To takie wielkie dziecko, które ufa Panu do końca; potrafi Mu zawierzyć we wszystkim. Niezwykle pokorny człowiek, ale i wytrwały. Jest świadomy, że za modlitwą musi iść działanie i świadectwo. Wiem, że do wyprawy śladami św. Antoniego jest świetnie przygotowany duchowo i fizycznie - jako rehabilitant i trener personalny…

Damian Stawicki o swojej samotnej pielgrzymce śladami św. Antoniego opowiadał uczestnikom Mszy św. w Kalnej.   Damian Stawicki o swojej samotnej pielgrzymce śladami św. Antoniego opowiadał uczestnikom Mszy św. w Kalnej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Była taka sytuacja: rok 2020. Damian Stawicki ze Starego Bielska właśnie zakończył swoją rowerową wyprawę szlakiem św. Jakuba z Bielska-Białej do Santiago de Compostela w intencji taty Dariusza, zmarłego kilka miesięcy wcześniej na raka. Rower został w Porto. Damian przyleciał do Wiednia. Przed nim ostatni etap - droga do Bielska. Nie ma już przy sobie pieniędzy. Idąc nad ranem ulicami miasta, spotyka rodzinę pakującą się na wakacje na chorwackiej wyspie Krk. Chwila rozmowy, dostaje na drogę czekoladę i 50 zł. Sprawdza możliwości podwózki BlaBlaCarem. Jest jedna. Pan Darek może zabrać kogoś z Wiednia do Bielska za… 50 zł.

- Mój tato miał na imię Dariusz. Jego firma miała siedzibę w Wiedniu. A celem mojej wcześniejszej wyprawy była Chorwacja… - opowiada Damian. - Na wyprawie do Santiago naprawdę przekonałem się, czym jest wiara i zaufanie Panu Bogu, pielgrzymowanie i modlitwa…

Przed nim 4500-5000 km - zależnie od trasy, którą wybierze. W sobotę 1 kwietnia Damian wystartuje rowerem o 6.00 rano sprzed siedziby OSP w Starym Bielsku, by zdążyć do kościoła św. Antoniego w Kalnej. Tu o 7.30 chce uczestniczyć w nabożeństwie pierwszosobotnim i Mszy św., po której z błogosławieństwem relikwiami św. Antoniego, udzielonym mu przez ks. proboszcza Kazimierza Hanzlika, wyruszy do… Maroka. Po drodze do Marrakeszu odwiedzi Padwę, La Salette, kościół Gwiazdy Morza w Barcelonie i Fatimę. Chce w ten sposób wypełnić misję św. Antoniego, który chciał ewangelizować Afrykę, zanieść tam Chrystusa po śmierci swoich współbraci w Maroku. Jednak sztorm zniósł łódź, którą franciszkanin płynął w stronę Sycylii i Italii.

Rowerowy pielgrzym Damian Stawicki i ks. Kazimierz Hanzlik z relikwiami św. Antoniego przed kościołem w Kalnej.   Rowerowy pielgrzym Damian Stawicki i ks. Kazimierz Hanzlik z relikwiami św. Antoniego przed kościołem w Kalnej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Dlaczego z Kalnej i szlakiem św. Antoniego? To dłuższa historia - opowiada. - Nasza rodzina była tradycyjnie religijna. Rodzice zabierali mnie i brata w niedzielę do kościoła. Tak naprawdę zacząłem szukać Boga po śmieci taty w 2019 r. Z perspektywy czasu widzę, jak byliśmy prowadzeni przez Pana Boga. Przed śmiercią taty zaczęliśmy z bratem odmawiać Nowennę Pompejańską. Tata odszedł w siódmym dniu naszej modlitwy. Bardzo czułem opiekę Maryi, która potem zaprowadziła mnie do Medjugorja… Wcześniej byłem na mojej pierwszej dalszej wyprawie rowerowej, w Chorwacji. Spotkałem na trasie dwie osoby, które jechały właśnie do sanktuarium Matki Bożej w Medjugorju. Nic nie wiedziałem o tym miejscu, ale chodziło mi ono po głowie. Po śmierci taty Sylwestra spędziłem właśnie tam. To było dla mnie mocne doświadczenie, które pozytywnie wstrząsnęło moim sercem. Tam poznałem ludzi, którzy pragnęli Boga, szukali Go i tam dowiedziałem się o szlaku św. Jakuba.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

Pierwszy raz o Kalnej powiedział mu sąsiad, który jechał tam z relikwiami. Powiedział o parafii mamie. - To był czas pandemii. Bardzo trudno było znaleźć otwarty kościół. A na wyprawie do Hiszpanii zrozumiałem, jak ważne w moim życiu są wiara i sakramenty. Chciałem być ambasadorem Jezusa Chrystusa - relacjonuje Damian. - W Kalnej poznałem księdza proboszcza Kazimierza Hanzlika, który zbierał nas. Ksiądz stał się moim duchowym mentorem; wiele się od niego nauczyłem.

Podczas jednego z formacyjnych spotkania, grupka z Kalnej poznawała żywoty świętych, a wśród nich był i św. Antoni. - Wtedy przyszła mi myśl, żeby kontynuować jego pragnienie zaniesienia Jezusa do Maroka. Trafiłem do kościoła, któremu patronuje, tu go poznałem bliżej, więc dla mnie ma to sens - mówi Damian.

Przed wyprawą Damian poprosił o modlitewne i materialne wsparcie pielgrzymki - m.in. parafian z Kalnej. Ofiary można wpłacać także na jego konto, zamieszczone na FB: Damian Stawicki i instagramie: youcandymekit. Tam też będą dostępne relacje z wyprawy.

- Chciałbym zachęcić młodych ludzi, żeby realizowali swoje marzenia z Bogiem, żeby wykorzystywali swoje talenty. A media społecznościowe to właśnie to miejsce, gdzie można młodych spotkać.

Damian Stawicki o swojej samotnej pielgrzymce śladami św. Antoniego opowiadał uczestnikom Mszy św. w Kalnej.   Damian Stawicki o swojej samotnej pielgrzymce śladami św. Antoniego opowiadał uczestnikom Mszy św. w Kalnej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Damian mówi, że jego szczególną towarzyszką podróży będzie Matka Boża i Różaniec. Będzie się modlił o umocnienie polskich rodzin, o pokój i pojednanie w naszym kraju.

- Do Santiago pielgrzymowałem sam. Ale dziś wiem, jak bardzo jest potrzebna modlitwa i duchowe wsparcie innych. Teraz ruszam omadlany i pobłogosławiony. Zabieram ze sobą intencje, które powierzyło mi wiele osób.

Przekazane mu w ramach zbiórki pieniądze będzie wydawał tylko na naprawdę niezbędne wydatki. Większość z nich chciałby przekazać na leczenie Tymka.

Pielgrzymka jest dla mnie wyzwaniem fizycznym i duchowym. O to fizyczne zadbał m.in. Damian Herczyk - znany trener personalny.

Bagaż Damiana będzie ważył ok. 8 kg. Codziennie chce przejechać minimum 120-140 km, ale i około 200. Co pięć dni chce odpocząć i lepiej się zregenerować. Zabiera ze sobą hamak i śpiwór. Liczy się z opłatami za konieczne noclegi, ufa Opatrzności oraz zagranicznym kontaktom.

A kto chciałby spotkać się z Damianem przed jego wyjazdem - może się czuć zaproszony w sobotę 1 kwietnia do Kalnej na Mszę św. o 8.00 i poprzedzające liturgię nabożeństwo.