Pisarzowice. Czy praży, czy leje - biesiada się dzieje!

Urszula Rogólska

publikacja 01.08.2022 11:34

Niestraszna im była pogoda. W strugach deszczu bawili się, tańczyli, biesiadowali i pobiegli razem, upamiętniając małą Anię, po której odejściu, 13 lat temu, Pisarzowice ruszyły z falą pomocy dla chorych, niepełnosprawnych, pokrzywdzonych przez los. Dwunasta biesiada rodzinna Fundacji "Krzyż Dziecka" za nami!

Zwycięzcy licytacji tortu - mały Marcin, pan Rafał oraz prowadzący ją Grzegorz Cieślak i jego córka Patrycja. Zwycięzcy licytacji tortu - mały Marcin, pan Rafał oraz prowadzący ją Grzegorz Cieślak i jego córka Patrycja.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Na stadion pisarzowickiego LKS-u Pionier po pandemicznej przerwie znów wróciła Biesiada Rodzinna, przygotowywana w ostatni weekend lipca przez grupę przyjaciół i rzeszę wolontariuszy z Fundacji "Krzyż Dziecka" oraz gminę Wilamowice. Nawet deszczowa pogoda - w niedzielę padał niemal nieustannie rzęsisty deszcz - nie zabrała im radości spotkania. Zawołanie Grzegorza Cieślaka, który razem z Gabrielą Gacek po raz kolejny poprowadził pisarzowicką zabawę: "Czy praży. czy leje - biesiada się dzieje!", mówi prawe wszystko.

Ekipa małżonków prowadzących Fundację "Krzyż Dziecka" w Pisarzowicach.   Ekipa małżonków prowadzących Fundację "Krzyż Dziecka" w Pisarzowicach.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Świętowanie zaczęli w kapryśną pogodowo sobotę 30 lipca koncertami znanych i lubianych zespołów lokalnych: Starych Dziadów, Retrospekcji, Replay’a oraz Unikat Cover Band. Nazajutrz już w niemal niekończących się strugach deszczu publiczność gorąco oklaskiwała występujących na scenie: Młodzieżową Orkiestrę Dętą OSP Pisarzowice, Marcina Joneczko - "słoneczko" każdej pisarzowickiej biesiady, następnie akrobatyczne popisy Aerial Hoop Igora Gajewskiego - mistrza akrobatyki powietrznej, a na finał Paulinę Wirską, która wystąpiła z zespołem Eclipse Band.

A pod sceną też nie brakowało atrakcji - był jak zwykle oblegany przez dzieci i młodzież kącik plastyczny, stoisko z wyrobami pszczelarskimi, cieszący się ogromnym zainteresowaniem namiot zabawy fantowej i przyciągający zapachami bufet z piknikowymi przysmakami z grilla, grochówką, watą cukrową, popcornem i ciastami. Raz po raz przy placu nawrotki robili kierowcy motocykli elektrycznych i quadów, którzy zabierali chętnych na przejażdżki po okolicy. A po Pisarzowicach jeździła biesiadna Ciuchcia Beskidzka.

Ze względu na warunki pogodowe trzeba było odwołać - tradycyjne już na biesiadzie - skoki spadochroniarskie i przelot samolotu.

Szefowie Fundacji "Krzyż Dziecka": Maciej Derbin (z lewej) i Grzegorz Cieślak z Marcinem Joneczko - artystą obecnym na każdej biesiadzie.   Szefowie Fundacji "Krzyż Dziecka": Maciej Derbin (z lewej) i Grzegorz Cieślak z Marcinem Joneczko - artystą obecnym na każdej biesiadzie.
Urszula Rogólska /Foto Gość

O tym, czym jest dla mieszkańców Pisarzowic i okolic biesiada, wiele mówi to, co zrobili około 17.00 w niedzielę. Pomimo deszczu na stadion zmierzały całe grupy rodzin, by wziąć udział w 7. Integracyjnym Biegu Pamięci Ani Derbin. Jak zwykle rozgrzewkę przygotowały biegaczki klubu Kęckie Harpagany. Nieistotne były technika pokonania trasy i czas. Najważniejszy był udział. Pobiegli nawet pisarzowiccy strażacy w bojowym rynsztunku. Każdy wyruszył w swoim tempie, a pierwszy na metę dotarł… Adam Derbin, starszy 16-letni brat Ani, od której wszystko się zaczęło.

Uczestnicy 7. Integracyjnego Biegu Pamięci Ani tuż przed startem.   Uczestnicy 7. Integracyjnego Biegu Pamięci Ani tuż przed startem.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Po śmierci dziewięciomiesięcznej Ani rodzice - Lidia i Maciej, a wraz z nimi grupa przyjaciół z czasów oazowych, którzy towarzyszyli im przez dziewięć miesięcy walki o życie dziewczynki w szpitalach i klinikach - założyli fundację, która pomaga chorym i niepełnosprawnym dzieciom i ich rodzinom w leczeniu i rehabilitacji, ale i dorosłym poszkodowanym w wypadkach oraz tym, którzy z powodu nagłej choroby wymagają wsparcia.

Dzięki wolontariuszom fundacji coraz więcej osób niepełnosprawnych wychodzi z domów, uczestniczy w integracyjnych spotkaniach, koncertach, nabierając pewności: nie jestem sam w tym, co mnie spotkało - razem jest łatwiej. Dobroczyńcy fundacji wiedzą, że tu sto procent wpłaconych pieniędzy trafia wprost do potrzebujących.

Współinicjatorzy Fundacji "Krzyż Dziecka" Lidia i Maciej Derbinowie z dziećmi: Adamem, Krzysiem i Tosią.   Współinicjatorzy Fundacji "Krzyż Dziecka" Lidia i Maciej Derbinowie z dziećmi: Adamem, Krzysiem i Tosią.
Urszula Rogólska /Foto Gość

W czasie zabawy pamiętano o jeszcze jednej osobie, która całe swoje serce oddała fundacji - zmarłej w tym roku Helenie Osierdzie. Pani Helena była pisarzowicką nauczycielką, znaną niemal wszystkim. Wśród podopiecznych fundacji jest jej wnuk. Wspierała "Krzyż Dziecka" we wszelkich przedsięwzięciach plastycznych, artystycznych, wykonaniu banerów. - Była łącznikiem między nami a naszymi podopiecznymi - mówi Grzegorz Cieślak. - Wspaniała kobieta, pełna pasji, nauczycielka, która umiała jednać ludzi...

Na biesiadzie niemałe emocje wywołała jak zawsze licytacja tortu - o tyle specyficzna, że każdy, kto chciał go licytować, wrzucał do koszyczka 10 zł i na chwilę między jednym a drugim wrzuconym do koszyka banknotem stawał się właścicielem tortu. Gong w niespodziewanym momencie kończył zabawę. Rzutem na taśmę dziesiątki wrzucili - mały Marcin i pan Rafał. Rafał szlachetnie oddał swoje zwycięstwo Marcinowi i jego tacie.

Ostatni emocjonujący akcent to losowanie głównych nagród zabawy fantowej. Były wśród nich: zestaw naściennej klimatyzacji z montażem z VITA Comfort Przemysława Kasolika, korekta lakieru samochodowego plus powłoka ceramiczna w Jotte Detailing Jakuba Tory oraz voucher na wizytę w salonie kosmetyczno-fryzjerskim Manufatti wart 1000 zł.

Radość zwycięzców okazała się być radością wszystkich!

Na finał zabawy przestał padać deszcz i wyjrzało zachodzące już słońce - dobra prognoza na przyszły rok, bo - jak zapowiedzieli organizatorzy - już planują kolejną trzynastą biesiadę!

Kęckie Harpagany czuwały nad przebiegiem 7. Integracyjnego Biegu pamięci Ani   Kęckie Harpagany czuwały nad przebiegiem 7. Integracyjnego Biegu pamięci Ani
Urszula Rogólska /Foto Gość

- W tej chwili mamy 55 podopiecznych - dzieci i dorosłych. Są wśród nich osoby z czterokończynowym porażeniem mózgowym, jest ojciec po wylewie, który wraz z żoną wychowuje dwóch niepełnosprawnych synów. Sytuacje bardzo różne - opowiadają Maciej Derbin i Grzegorz Cieślak z zarządu fundacji. - Kiedy w czasie minionych trzech lat nie mogliśmy organizować biesiad, koncertów, turniejów, żadnych akcji, dzięki którym pozyskujemy pieniądze dla naszych podopiecznych, jedyną możliwością okazał się jeden procent. Zachęcaliśmy samych podopiecznych, by mówili o tym swoim znajomym, bliskim im firmom. Dzięki temu udało się przetrwać ten czas i rehabilitacja, leczenie żadnego z naszych podopiecznych w tym czasie nie ucierpiała. Jeden procent deklarowany na PIT-ach dla konkretnej osoby w stu procentach trafia do niej. Jeśli po roku okaże się, że z tej kwoty zostaje nadwyżka, przekazujemy ją do ogólnej puli - nie każdy ma kontakty z firmami, nie każdy ma szerokie grono znajomych, nie każdy jest w stanie pozyskać ofiarodawców - a każdy potrzebuje wsparcia.

Jak podkreślają, w czasie pandemii nie brakowało inicjatyw samych przyjaciół fundacji. Bogusław Gacek zapoczątkował akcje: "1 zł za 1 km" - wpłacał złotówkę za każdy pokonany na rowerze kilometr i zachęcał do tego innych. Z kolei Jarosław Tora zadeklarował taki sam dar za każdy pokonany przez niego kilometr w czasie jego długodystansowych wędrówek. Sam zebrał… 960 zł.

Dobroczyńcy fundacji odbierali na scenie specjalne statuetki przyjaciół i deklarowali swoją niezmienną pomoc dla podopiecznych.

Pan Rafał - zwycięzca losowania zestawu klimatyzacji z prowadzącymi pisarzowicką biesiadę.   Pan Rafał - zwycięzca losowania zestawu klimatyzacji z prowadzącymi pisarzowicką biesiadę.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ze sceny Grzegorz Cieślak mówił także o pisarzowickim przedsięwzięciu, jakim jest specjalny kontener na plastikowe nakrętki, dzięki którym pomoc zyskuje jedna z dziewczynek. Metalowy pojemnik w kształcie plastra miodu zaprojektował Wojciech Trembla, a wykonał go warsztat Arkadiusza Tatonia przy wsparciu różnych firm i ludzi dobrej woli. Od roku, kiedy stanął przy miejscowym domu kultury, wolontariusze już sześciokrotnie wybierali nakrętki wypełniające go po brzegi.

Założyciele fundacji podkreślają, że pieniędzy wystarcza dla wszystkich, mimo że koszty rehabilitacji poszły w górę. - Kiedy zaczynaliśmy, godzina rehabilitacji w domu pacjenta kosztowała 40 zł, dziś to 140 zł - mówią. - Wiemy, jak wielkim komfortem przynoszącym wymierne skutki jest rehabilitacja dzieci w domu. Znają rehabilitanta, są w znanym sobie otoczeniu - łatwiej wtedy o pozytywne efekty rehabilitacji.