40 lat temu drużyna Antoniego Piechniczka zdobyła brąz na mundialu w Hiszpanii

Urszula Rogólska

publikacja 10.07.2022 17:27

- Dokładnie dziś mija 40 lat, od kiedy polscy piłkarze zdobyli ostatni sukces w mundialu. Młodszym tylko powiem, że 10 lipca 1982 roku, w Alicante wygraliśmy tzw. mały finał z Francuzami: trzy-dwa. Ostatnią bramkę zdobył Janusz Kupcewicz, którego pogrzeb był wczoraj. Zbieżność wydarzeń? A może znaki, które Pan Bóg daje… - mówił w Wiśle bp Piotr Greger w czasie Mszy św. z okazji 80. urodzin trenera Piechniczka.

Jubilat Antoni Piechniczek w wiślańskim kościele po Mszy św. z okazji jego 80. urodzin i w 40 lat po zdobyciu przez polską kadrę trzeciego miejsca na mundialu w Hiszpanii. Jubilat Antoni Piechniczek w wiślańskim kościele po Mszy św. z okazji jego 80. urodzin i w 40 lat po zdobyciu przez polską kadrę trzeciego miejsca na mundialu w Hiszpanii.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Osiemdziesiąta rocznica urodzin Antoniego Piechniczka minęła 3 maja br., ale to na dziś zaplanowano uroczystą Mszę św. z tej okazji w wiślańskim kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. To z Wisłą pan Antoni i jego małżonka Zyta związali swoje życie - tu mieszkają i są częścią miejscowej parafii. Oboje dziś uczestniczyli także we Mszy św., którą sprawował biskup Marian Florczyk z Kielc, jako delegat KEP ds. sportu, bielsko-żywiecki biskup pomocniczy Piotr Greger. Przy ołtarzu modlili się także: ks. proboszcz Wiesław Firlej oraz kapelani księży biskupów.

40 lat temu drużyna Antoniego Piechniczka zdobyła brąz na mundialu w Hiszpanii   Ks. Robert Kasprowski

- Panie Antoni, uwielbiamy Boga za osiemdziesiąt lat pana życia; proszę przyjąć wyrazy wdzięczności za to, że podczas zmagań eliminacyjnych, a potem w czasie hiszpańskiego mundialu (a także tego meksykańskiego cztery lata później), miliony Polaków zasiadało przed telewizorami, aby oglądać i wspomagać polskich piłkarzy. Czas jakby się wtedy zatrzymywał, ulice pustoszały (moja mama nie zainteresowana sportem zawsze chodziła wtedy do sklepu, bo wówczas nie było kolejek; a dwa razy przyszła z niczym, bo tam też oglądali mecz i nie byli zainteresowani klientami) - przypomniał w homilii biskup Greger, mówiąc o największym sukcesie piłkarskiej reprezentacji Polski, prowadzonej przez trenera Piechniczka. Był selekcjonerem kadry w piłce nożnej w latach 1980-86 i 1996-97. Polska drużyna w Hiszpanii zajęła trzecie miejsce. Cztery lata później, po awansie do mistrzostw świata w Meksyku, tam odpadła w 1/8 finału.

Biskup Piotr przyznał, że ustalając termin Mszy św. w intencji jubilata, nie powiązał go od razu z sukcesem drużyny sprzed 40. laty. A już na pewno nikt nie był w stanie przewidzieć, że w przeddzień uroczystości odbędzie się pogrzeb strzelca ostatniej bramki, Janusza Kupcewicza…

Antoni Piechniczek z małżonką Zytą dziś w wiślańskim kościele.   Antoni Piechniczek z małżonką Zytą dziś w wiślańskim kościele.
Urszula Rogólska /Foto Gość

W homilii biskup Greger odwołał się do przeczytanej ewangelicznej historii o miłosiernym Samarytaninie, który pomógł człowiekowi napadniętemu przez rozbójników. - Mowa jest o trudnym, ale możliwym zadaniu miłowania Pana Boga oraz bliźniego. Ewangeliczna przypowieść przypomina, że miłość bliźniego stanowi jeden ze znaków rozpoznawczych chrześcijaństwa. To wymagający egzamin z przykazania, które Pan Jezus nazywa pierwszym i najważniejszym.

Jak tłumaczył biskup, wielkość Samarytanina polegała na tym, że kiedy zobaczył rannego, nie kalkulował i nie obliczał stopnia niebezpieczeństwa. Liczył się dla niego tylko leżący, zraniony człowiek, dla którego podejmuje konieczne działania. Jak zauważył biskup, można domniemywać, że Samarytanin nic z tej posługi nie zyskał, a właściwie poniósł straty, a nawet sporo do tego interesu dopłacił.

Bp Piotr Greger przypomniał dziś w Wiśle ostatni największy piłkarski sukces reprezentacji Polski na mundialu.   Bp Piotr Greger przypomniał dziś w Wiśle ostatni największy piłkarski sukces reprezentacji Polski na mundialu.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Taka jest bowiem natura miłości. Ona się cieszy, gdy może się do czegoś dobrego przyczynić; liczy się ze stratami i tego nie żałuje, byle tylko drugi człowiek dzięki temu mógł coś zyskać. Przypowieść aż nadto wyraźnie ukazuje wielkość człowieka, która przejawia się tym, że mądra lokata czasu, środków finansowych i siły polega na inwestowaniu w dzieło wspomagania ludzi potrzebujących. Samarytanin, dzięki swojej postawie udoskonalił wrażliwość własnego spojrzenia na życie drugiego człowieka. To jest rodzaju zysku, którego nie da się wycenić w żadnej skali rachunków tego świata. Wiele natomiast stracili dwaj przedstawiciele ówczesnego duchowieństwa, chociaż nie wydali ani grosza i nie poświęcili człowiekowi poszkodowanemu ani jednej minuty.

Trener Antoni Piechniczek przyjmował dziś życzenia urodzinowe i gratulacje od wszystkich pokoleń kibiców.   Trener Antoni Piechniczek przyjmował dziś życzenia urodzinowe i gratulacje od wszystkich pokoleń kibiców.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Biskup podkreślił, że wobec człowieka skrzywdzonego Pan Bóg okazuje szczególny wyraz troski: - Samarytanin nie ograniczył się tylko do jednego, określonego czynu, nie był to tylko moment chwilowego wzruszenia. Podjął wysiłek, który z pewnością nie był mu na rękę, ale którego zaniechanie byłoby równoznaczne z oskarżeniem własnego sumienia.

Biskup zaznaczył, że czyn Samarytanina jest dowodem miłości szczególnej: do nieprzyjaciela. A miłość ma zawsze coś z szaleństwa i w tym tkwi jej piękno; ona nie jest logiczna, bo tu - jak mówił biskup - nie o logikę chodzi ani o wyrachowanie, lecz o całkowitą dyspozycyjność wobec człowieka: - Nie jest niczym wielkim realizacja miłosierdzia tam, gdzie panuje pokój, ale sztuką jest podejmować dzieła miłosierdzia tam, gdzie są konflikty; nie jest sztuką być miłosiernym wobec przyjaciół, ale tam, gdzie żyją nieprzyjaciele.

Zwracając się bezpośrednio do jubilata, trenera Antoniego Piechniczka, biskup mówił: - Drogi panie Antoni, pan najlepiej wie, ile w pracy selekcjonera trzeba takiego właśnie miłosierdzia. Mając przed sobą ponad dwudziestu dorosłych mężczyzn, każdy wnosi do zespołu bagaż swoich umiejętności i doświadczenia, każdy z nich ma swoje radości i sukcesy, ale także życiowe problemy i niepokoje. Trzeba ogromnej wyrozumiałości, miłości i szacunku, zdecydowania, ale i postawy samarytańskiej, aby to wszystko scementować - zaznaczył, dodając także: - Dziękujemy, że był pan wtedy dla wielu Polaków, razem za całym zespołem, może w sposób nieświadomy i niezamierzony, człowiekiem o obliczu ewangelicznego miłosierdzia.

Biskupi Marian Florczyk i Piotr Greger oraz kapłani sprawujący dziś w Wiśle Mszę św. w intencji Antoniego Piechniczka.   Biskupi Marian Florczyk i Piotr Greger oraz kapłani sprawujący dziś w Wiśle Mszę św. w intencji Antoniego Piechniczka.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Biskup zauważył, że Pan Bóg posłużył się osobą pana Antoniego - dzięki niemu i drużynie, naród polski mógł przeżywać chwile radości: - A było to w czasach, kiedy wiara systemowo podcinana była u korzeni, wysoko podniesiona głowa i nadzieja na twarzach nie była mile widziana. To dzięki panu, całemu sztabowi oraz zawodnikom, na szarym polskim niebie od czasu do czasu zaświeciło słońce radości i sukcesu - podkreślił bp Greger.

Na koniec uroczystości nie zabrakło życzeń ks. Firleja: - Składamy najlepsze życzenia wszelkich łask, błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej na dalsze lata życia. I obyśmy doczekali wreszcie takiego sukcesu nowej ekipy piłkarzy jak za pana drużyny - co daj Boże, amen.

Trener Antoni Piechniczek dziś w wiślańskim kościele.   Trener Antoni Piechniczek dziś w wiślańskim kościele.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Biskup Marian Florczyk z kolei zauważył jak wiele piękna stało się udziałem pana Antoniego. - W życiu jubilata, piękno życia splotło się z pięknem sportu ale też i z goryczą sportu. Bo takie jest życie: piękno i gorycz codzienności. To była przeszłość, a jeśli chodzi o przyszłość, to życzę panu Antoniemu piękna człowieczeństwa, piękna zdrowia, piękna radości, piękna przyjaźni i jeszcze jednego: piękna wdzięczności - wdzięczności polskich kibiców za to, co dokonało się ze wsparciem Bożym dzięki panu i całej drużynie.

Na uroczystości byli obecni także reprezentanci Beskidzkiej Rady Olimpijskiej z prezesem Tadeuszem Pilarzem oraz kapelanem rady i duszpasterzem sportowców naszej diecezji, ks. Robertem Kasprowskim. Nie zabrakło i życzeń oraz gratulacji rady dla jubilata.

Antoni Piechniczek dziś w wiślańskim kościele.   Antoni Piechniczek dziś w wiślańskim kościele.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Tej wdzięczności nie zabrakło w Wiśle. Do trenera ustawiła się kolejka mieszkańców i turystów, którzy składali jubilatowi swoje życzenia, chcieli uścisnąć dłoń, pogratulować, zrobić wspólne zdjęcie, ale i swoim dzieciom czy wnukom przedstawić jedną z najbardziej poważanych i szanowanych postaci polskiego sportu.