Na EDK zobaczyłam ile mogę, kiedy mi się wydaje, że już nie mogę

Urszula Rogólska

publikacja 09.04.2022 01:42

- Wychodzę, żeby… się zatrzymać. Świat dziś gna w niepokojącym kierunku: wojny, nienawiści, pogubionych relacji - mówi brat Mirek Myszka SAC, koordynator EDK rejonu Bielsko-Biała Beskidy. - Mamy w tym roku konkretne hasło: "Droga pojednania - sztuka budowania relacji". Bo tak naprawdę wszystko bazuje na relacjach.

Ala i Romek Gruszeccy, Roksana Konior i Maksymilian Jasiński przed wyruszeniem na trasy EDK rejonu Bielsko-Biała Beskidy. Ala i Romek Gruszeccy, Roksana Konior i Maksymilian Jasiński przed wyruszeniem na trasy EDK rejonu Bielsko-Biała Beskidy.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ze względu na długość tras, a przede wszystkim górskie przewyższenia, to jedne z najtrudniejszych szlaków Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w Polsce. I to tym bardziej dla wielu motywacja, by trud EDK podjąć właśnie tutaj - w rejonie Bielsko-Biała Beskidy, gdzie początkiem i końcem tras jest pallotyński kościół św. Andrzeja Boboli i św. Wincentego Pallottiego.

Koordynatorem rejonu jest brat Mirek Myszka SAC. To on, razem z Radkiem i Konradem ze swojego sztabu EDK, zaprosił w tym roku do pokonania nocą z 8 na 9 kwietnia jednej z czterech tras: w. Andrzeja Boboli (46 km), św. Ojca Pio (54 km), św. Faustyny (64 km) i św. Józefa (76 km).

Mszę św. przed nocną wyprawą sprawowali duszpasterze parafii i księża-uczestnicy EDK, a kazanie wygłosił ks. Tomasz Kawczyk SAC.

Podczas Mszy św. na rozpoczęcie EDK u pallotynów w Bielsku-Bialej.   Podczas Mszy św. na rozpoczęcie EDK u pallotynów w Bielsku-Bialej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Z bielskich Leszczyn już po raz kolejny na EDK w Beskid Śląski wyruszyła męska ekipa, w której znaleźli się m.in. Romek Kwiatkowski, Kuba Maga i Tadeusz Karolini. Wybierają trasy różnej długości.

Dlaczego w tak „nienormalny” sposób postanowili spędzić tę noc? - Bo raz w roku normalni ludzie idą na EDK - odpowiadają zdecydowanie. - Trzeba się pomodlić. A te kilka godzin w ciszy, kiedy nikt nie przeszkadza, stwarza warunki idealne. A już Pan Bóg z ta modlitwą zrobi, co będzie chciał.

Podkreślają, że istotny jest dla nich temat tegorocznej EDK: "Droga pojednania - sztuka budowania relacji". - Pasuje do dzisiejszych czasów: wojna, nienawiść, niepokoje. Wiele osób prosiło, żebyśmy właśnie tę intencję - pokoju na Ukrainie, na świecie - zabrali szczególnie ze sobą.

Duszpasterze parafii pallotyńskiej i księża uczestnicy EDK sprawowali Mszę św. przed rozpoczęciem nocnej wędrówki.   Duszpasterze parafii pallotyńskiej i księża uczestnicy EDK sprawowali Mszę św. przed rozpoczęciem nocnej wędrówki.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ala Gruszecka - żona Romka i mama sześciorga dzieci - szła w tym roku po raz drugi. Oczywiście z mężem. Razem z nimi po raz kolejny wyruszyła Roksana Konior - mama czwórki dzieci. Jej mąż z kolei podjął się transportowego wspierania całej ekipy w razie trudności. Wszystkich rodziców dopingują dzieci - i te własne i te, dla których Ala, Roksana i ich mężowie są chrzestnymi. Wybrali drogę św. Andrzeja Boboli.

- Generalnie idziemy "prosto z pracy", ale przyznajemy: pandemia nas mocno zbliżyła i zmotywowała do chodzenia po górach. Co niedzielę o 6.30 meldowaliśmy się na Błatniej - mówi Ala.

- Kiedy w zeszłym roku, bardzo zmęczeni dotarliśmy do celu, z powrotem do kościoła, Ala od razu powiedziała: za rok idziemy znowu - uśmiecha się Roksana.

- To była walka z samą sobą. Niesamowite odczucie - na EDK okazuje się ile człowiek ma siły, ile naprawdę może, kiedy mu wydaje, że już nie może - dodaje Ala.

Wyruszyli na trasy po Mszy św. w pallotyńskim kościele św. Andrzeja Boboli i św. Wincentego Pallottiego.   Wyruszyli na trasy po Mszy św. w pallotyńskim kościele św. Andrzeja Boboli i św. Wincentego Pallottiego.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Zgodnie przyznają, że zmęczenie i walka z samym sobą zbliżają do Pana Boga i tego co jest ukryte w głębi serca. - Już w kościele, w czasie Mszy św. przeżywa się głęboko ten czas, ale trasa pokazuje, że można jeszcze bardziej. Bo to nie tylko walka z przeciwnościami atmosferycznymi, ale właśnie też ze swoimi ograniczeniami. A w ich pokonywaniu jest dużo satysfakcji. To oczyszcza… - tłumaczy Roksana.

Podkreślają, że ważne dla nich jest, by iść razem, w grupce osób, które sobie ufają, na które można liczyć w trudnych sytuacjach. - Masz tę pewność, że ktoś jest obok i choćby picie ci poda, kiedy stracisz siły - mówią.

Maksymilian Jasiński z Jastrzębia-Zdroju, razem z dwoma kolegami pierwszy raz postanowił pójść szlakiem rejonu Bielsko-Biała Beskidy.

- Rok temu szliśmy z kolegą z Jastrzębia do Wisły-Jawornika - 56 km. Planowaliśmy tym razem pętlę do Jawornika przez Trójwieś, ale trasa się nie pojawiała w necie, więc zdecydowaliśmy się na Bielsko. Trasa krótsza niż poprzednio 46 km, ale za to 2250 m przewyższeń - mówi Maksymilian. - Idę, bo mam za co dziękować. Przede wszystkim za zdrowie. I prosić o łaski dla siebie, dla znajomych. Druga ważna dla mnie rzecz - to znaleźć się w gronie ludzi pozytywne zakręconych, którzy zamiast iść spać, dziś idą nocą w góry. Warunki będą ekstremalne - pada deszcz, w górach będzie pewnie śnieg, bo w poniedziałek zrobiliśmy krótki rekonesans i było jak w bajce - 40 cm śniegu leżało. Idziemy w grupie, na szlaku będzie wiele osób. To daje poczucie bezpieczeństwa - ufamy, że jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy mogli pomóc innym, jak i my sami na taką pomoc możemy liczyć.

Ale Tym, na Kogo najbardziej liczą uczestnicy EDK jest Jezus - ten, który wziął na siebie i swój krzyż całe cierpienie świata i je zwyciężył. - Warto dziś powtórzyć za psalmistą: "Pana wzywałem i On mnie wysłuchał" i zadać sobie pytanie: czy był taki moment w moim życiu, że Go wzywałem, a On mnie nie wysłuchał? Co cię skłoniło, żeby dziś wyruszyć w drogę? - pytał w kazaniu ks. Tomasz Kawczyk SAC. - To w dzisiejszych czasach nie jest w modzie. Nie lepiej usiąść, włączyć telewizję? A jednak człowiek chce czegoś więcej (…). Ta droga wcale nie jest łatwa, ale na pewno jest Boża. Wielu ludzi, którzy są w Kościele często idzie za Jezusem, ale nigdy nie doświadczyło Jego krzyża. Bo obrali sobie życie wygodne.

Jak zaznaczył ks. Tomasz, ta Droga Krzyżowa zawsze prowadzi do zmartwychwstania. - Ta droga, którą dzisiaj obieracie, jest życiową drogą krzyżową. Bo to wszystko, co się nagromadziło w waszym życiu, również w moim - te wszystkie brudy, syfy, niepokoje - zabieracie i idziecie nie sami, ale z Jezusem. I proszę, pomódlcie się też za tych, którzy nie są w stanie zrozumieć krzyża Jezusa.

Brat Mirek Myszka SAC z Radkiem i Konradem ze sztabu EDK Bielsko-Biała Beskidy.   Brat Mirek Myszka SAC z Radkiem i Konradem ze sztabu EDK Bielsko-Biała Beskidy.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Brat Mirek, Konrad i Radek ze sztabu rejonu EDK nie wyruszyli tej nocy na trasy. Służą pomocą innym. Sami pójdą w innym terminie. - Może to nawet lepiej. Jesteś jeszcze bardziej sam na sam z Panem Bogiem. Więź staje się jeszcze mocniejsza - mówią.

- Dobrze jest znaleźć swój czas i miejsce na EDK - mówi brat Mirek, który od dziewięciu lat przygotowuje trasy bielskiego rejonu Beskidów. - Nasze drogi rejonu Bielsko-Biała Beskidy, mają to do siebie, że naprawdę są ekstremalnie trudne. A do tego dochodzi pogoda. Kiedy byliśmy na Mszy św., był Ogrójec. Teraz w deszczu mamy już prawie ukrzyżowanie i Golgotę. Jak uczestnicy pokonają pierwszy etap i dojdą do Szyndzielni, to będą już mokrzy. Żeby te drogi pokonać, trzeba mieć mocną intencję, mocną wiarę. I nie zatrzymywać się. Dopóki idziesz, jesteś zwycięzcą.

W tym roku na trasy rejonu wyszło kilkaset osób. Zazwyczaj było ich ponad 1200, ale brat Mirek jest przekonany, że ta tradycja wróci. - Stąd idą ludzie, którzy wiedzą po co idą. Niemal każdy jest po spowiedzi, przyjął Komunię Świętą, ma swoją mocną intencję dziękczynną lub błagalną. To motywuje. Z nadsyłanych przez te minione dziewięć lat świadectw wiem, że ta noc przynosi swoje owoce przez cały rok…