Ks. Waligóra w Lipniku: Poznałem człowieka podobnego do św. Walentego

Urszula Rogólska

publikacja 14.02.2022 22:54

- W 1999 roku, gdy rozpoczynałem pracę we Lwowie, zaprowadzono mnie do kapłana, który piąty rok był chorym leżącym. On już nie miał siły rozmawiać, ale kiedy przychodziło do modlitwy, jego głos był najmocniejszy - mówił ks. Jacek Waligóra 13 lutego, podczas uroczystości odpustowej ku czci św. Walentego w Bielsku-Białej Lipniku.

Ks. Jacek Waligóra głosił odpustowe kazania w parafii Narodzenia NMP w Lipniku, której drugm patronem jest św. Walenty. Ks. Jacek Waligóra głosił odpustowe kazania w parafii Narodzenia NMP w Lipniku, której drugm patronem jest św. Walenty.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Pochodzący z Białej ks. Jacek Waligóra od 24 lat duszpasterzuje na Ukrainie. Był ojcem duchownym w lwowskim seminarium i kustoszem sanktuarium Matki Bożej w Niżankowicach. Dziś ma pod swoją duszpasterską opieką m.in. katolików z Halicza i Jezupola. W niedzielę 13 lutego na zaproszenie ks. proboszcza Jerzego Wojciechowskiego był gościem parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Lipniku, gdzie głosił kazania w uroczystość odpustową ku czci św. Walentego, biskupa i męczennika, kapłana i lekarza, drugiego patrona lipnickiej wspólnoty.

Odwołując się do czytań liturgicznych ukazujących, że człowiek ma do wyboru tylko dwie drogi: błogosławieństwo albo przekleństwo, być zimnym albo gorącym, zwrócił uwagę na postać św. Walentego, lekarza i duchownego, ale nie jako patrona zakochanych czy cierpiących na choroby psychiczne, lecz człowieka, którego warto naśladować w wierności Chrystusowi, aż do końca, bo - jak przypomniał - święci są do naśladowania, a nie do podziwiania.

Ks. Waligóra mówił, że we Lwowie miał okazję poznać człowieka podobnego do św. Walentego. Był to ks. Henryk Mosing, z wykształcenia lekarz, z powołania - duchowny. Odwiedzał go u schyłku jego życia w 1999 r.

Urodzony w 1910 r. Henryk Mosing w czasach Związku Radzieckiego był lekarzem, mikrobiologiem współpracownikiem prof. Rudolfa Weigla w Instytucie Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami. Jednak od młodości czuł, że jego powołaniem było kapłaństwo. Na to jednak nie zgodzili się jego rodzice. Uszanował ich wolę.

Ołtarz św. Walentego w lipnickim kościele.   Ołtarz św. Walentego w lipnickim kościele.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Po wojnie pozostał we Lwowie, nie wyjechał. W literaturze jest nazywany lwowskim bratem Albertem, ponieważ po pracy szedł do chorych, samotnych, bez względu na ich narodowość, i opiekował się nimi - mówił ks. Waligóra. - Jednak pragnienie bycia kapłanem było w nim cały czas. Ale to był Związek Radziecki… Ks. Mosing znał języki. Sam nauczył się teologii z książek i szukał biskupa, który mógłby go wyświęcić. Był profesorem, miał paszport, mógł więc wyjeżdżać za granicę.

Okazja nadarzyła się w 1959 r. Pojechał do Krakowa, do biskupa Karola Wojtyły. Jednak on nie mógł udzielić mu święceń - jego jurysdykcja obejmowała Czechosłowację. Związek Radziecki powierzono kard. Stefanowi Wyszyńskiemu. To Prymas Polski udzielił 5-letniemu doktorowi Henrykowi święceń w 1961 r., nocą, w kaplicy w Laskach.

Ks. Mosing wrócił do ZSRR i wszędzie posługiwał oficjalnie jako lekarz, nieoficjalnie - jako ksiądz. Jako mikrobiolog bywał w różnych stronach Związku Radzieckiego. Dzięki rozległym kontaktom, poprzez swoich uczniów, którzy również przyjęli święcenia kapłańskie, po wielu latach umiał wskazać, gdzie są katolicy, gdzie trzeba zbudować parafię.

Ks. Henryk bywał także w Bielsku-Białej. Kiedy tu ze Lwowa przeprowadził się jego brat Ksawery, lekarz pediatra, odwiedzał go, a Msze św. sprawował w tajemnicy w kościele Trójcy Przenajświętszej. Jak wielką tajemnicą były jego święcenia świadczy fakt, że jego brat dowiedział się, że Henryk jest księdzem dopiero w 1983 r.

- Pozostał wierny Chrystusowi mimo niesprzyjających czasów, aż do końca - mówił ks. Waligóra. - Między nami jest wielu takich ludzi jak św. Walenty - wiernych mimo wszystko.

Relikwiarz św. Walentego z lipnickiej parafii Narodzenia NMP.   Relikwiarz św. Walentego z lipnickiej parafii Narodzenia NMP.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ks. Jacek krótko podzielił się także swoją pracą duszpasterską na Ukrainie. Jego parafia w Haliczu liczy siedem osób, w Jezupolu - dwanaście. 180 km dalej czuwa nad remontem kościoła, który ma zostać otwarty we wrześniu br.

Pomoc materialna i ofiary, które przekazują mu Polacy, służy nie tylko pracom remontowym, ale przede wszystkim pomocy coraz starszym parafianom, zwłaszcza w zakupie leków. Każda pierwsza sobota miesiąca jest z kolei dla nich szczególnym dniem modlitwy za dobroczyńców.

- Duża parafia na Ukrainie to 50, 100 osób. Ktoś zapyta, po co tam być dla tych siedmiu czy dwunastu… Bo tak realizuje się Ewangelię o pasterzu i jednej owcy… - mówił ks. Waligóra.

Podzielił się także tym, jak jego parafianie odbierają obecną sytuację napięcia politycznego i zagrożenia wojną. - Sytuacja jest bardzo trudna i pozostaje nam tylko modlitwa o pokój. Modlimy się o to w naszych kościołach. Osiem lat temu nikt nie wierzył, że coś może się stać, jednak się stało… Ukraina utraciła Krym. Dzisiaj jest strach, nie ma co temu zaprzeczać. Jest strach, ale jest i modlitwa - zakończył ks. Jacek, dodając: - Niech św. Walenty, wasz patron, wyprasza wam potrzebne łaski, a zwłaszcza łaskę prawdziwej, czystej miłości.

Po Mszy św. każdy mógł uczcić obecne w parafii relikwie św. Walentego, ustawione na dedykowanym mu ołtarzu bocznym.