Historia sztandaru Solidarności z Rajczy, która nie miała prawa się wydarzyć

Urszula Rogólska

publikacja 13.12.2021 19:55

Tamtego zimowego poranka, wychodząc z domu w Ujsołach do odległej o 7 km Rajczy, Jan Kotrys zostawił żonie Marii karteczkę: "Nie włączaj radia ani telewizora". Był 13 grudnia 1981 roku. Sam pośpieszył piechotą na rajczański rynek.

Poczet z 40-letnim sztandarem Solidarności z Rajczy. Poczet z 40-letnim sztandarem Solidarności z Rajczy.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Pan Jan, tak jak i wielu mieszkańców gminy, chciał uczestniczyć w wyczekiwanym tu od tygodni przekazaniu i poświęceniu sztandaru Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" przez ks. proboszcza Zbigniewa Guszkiewicza. - Nie chciałem, by żona dowiedziała się o stanie wojennym będąc sama w domu. Każdy z nas się obawiał co to będzie, ale nasze święto było ponad tym lękiem - wspomina pan Jan.

Antonina Jeleśniańska jeszcze wieczorem 12 grudnia układała kolejne wersy swojego wiersza: "Było i jest zawołanie", który miała wygłosić nazajutrz z wybudowanej na uroczystość trybuny. Słowa złożyły się w całość:

Było i jest zawołanie w polskim narodzie.
Bóg Honor i Ojczyzna zawsze i wszędzie.
Wie o tym żołnierz, chłop, robotnik - wiedzą w szkole dziatki,
Przecież od kołyski uczą tego matki.
Ojczyzna to jak chleb powszechny - jak jasny błękit nieba,
Dlatego ponad wszystko miłować ją trzeba.
Niech nas nie rozdziela nienawiść i zazdrość,
Dla Polski dla Ojczyzny dla niej Solidarność.
A pokój i dobrobyt wtedy zdobędziemy,
jeżeli pracując Bogu zawierzymy.
I niechaj we wszystkim zawsze będzie z nami,
Jak była od wieków Jasnogórska Pani.

Rankiem w niedzielę oboje z mężem wiedzieli co się dzieje, słyszeli komunikat o stanie wojennym. Mąż ją powstrzymywał, żeby się "nie wymądrzała" i nie szła. Ale odważnie poszła.

Jan Kotrys znowu po 40 latach z rajczańskim sztandarem Solidarności.   Jan Kotrys znowu po 40 latach z rajczańskim sztandarem Solidarności.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Stanisław Porwisz był wówczas naczelnikiem gminy. W niedzielę rano, idąc do urzędu spotkał ludzi wracających po rannej mszy. - Zaaferowani mówili o stanie wojennym ogłoszonym w nocy i o zakazach, jakie w związku z tym obowiązywały. Ponieważ rano nie słuchałem radia, nie orientowałem się w zaistniałej sytuacji. Próbowałem nawiązać kontakt z urzędem wojewódzkim, ale telefon milczał jak zaklęty. Później dowiedziałem się, że połączenia przerwano. Radiotelefon był zepsuty, o czym wcześniej powiadomiłem centralę - relacjonuje dziś.

Wrócił na rynek, gdzie już gromadzili się ludzie. - Wiedziałem że należy odwołać to zgromadzenie, ale nikt z kierownictwa uroczystości nie chciał tego zakomunikować. Z drugiej strony, rozważałem co będzie, jeżeli po odwołaniu uroczystości, tłum nie opuści rynku - wspomina. - Podjąłem więc decyzję, aby mimo zakazu zezwolić na przeprowadzenie uroczystości. Z mieszanymi uczuciami wszedłem na trybunę wspólnie z kierownictwem Solidarności oraz z proboszczem parafii. Dokonano wręczenie sztandaru, było okolicznościowe przemówienie, w tonacji dość umiarkowanej jak na tamte czasy. Po zakończeniu wystąpiłem również ja. Był chłodny, bezwietrzny, grudniowy dzień. Opadały spokojnie gęste płaty śniegu. Widziałem, poważne twarze pogrążone w zadumie. Panowała absolutna cisza. Jakby przeczuwano kłopoty dni następnych. Złożyłem życzenia świąteczne wszystkim zgromadzonym na uroczystości i na koniec, poprosiłem o dyscyplinę i rozwagę. Z organizatorem uroczystości oraz z księdzem proboszczem uzgodniliśmy, że uroczysta Msza odbędzie się już w kościele i to zakomunikowaliśmy zebranym.

Bp Roman Pindel przewodniczył Mszy św. w 40. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, a zarazem poświęcenia sztandaru Solidarności w Rajczy.   Bp Roman Pindel przewodniczył Mszy św. w 40. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, a zarazem poświęcenia sztandaru Solidarności w Rajczy.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Takich uroczystości - poświęcenia sztandarów Solidarności - w całej Polsce tamtego dnia, 13 grudnia 1981 r. było kilka. Jeszcze jesienią, działacze Solidarności z Rajczy wystąpili do naczelnika gminy Stanisława Porwisza o wydanie zezwolenia dla zgromadzenia na rynku, gdzie chcieli zorganizować uroczystość poświęcenia sztandaru - sztandaru, który był marzeniem mieszkańców całej gminy,

Komisje zakładowe Solidarności istniały tu przy wielu zakładach, ale nie były na tyle liczne, by udało się im ufundować sztandar. Powołano więc komitet międzyzakładowy z Janem Janotą na czele. W zbiórce pieniędzy wzięły udział załogi wszystkich zakładów jak i mieszkańcy Rajczy, którzy chcieli je wesprzeć i na swój sposób dołączyć do ogólnopolskiego sprzeciwu wobec władzy.

W październiku udało się opracować projekt sztandaru, a o jego wyhaftowanie poproszono siostry klaryski z Kęt. Świadkowie tamtych wydarzeń wspominają, że wydawało im się, iż praca nad sztandarem trwała bardzo długo. A przecież po niespełna dwóch miesiącach już go mieli u siebie.

Ks. proboszcz Andrzej Zawada zainicjował rocznicowe obchody 40. rocznicy poświęcenia sztandaru Solidarności w Rajczy i ogłoszenia stanu wojennego.   Ks. proboszcz Andrzej Zawada zainicjował rocznicowe obchody 40. rocznicy poświęcenia sztandaru Solidarności w Rajczy i ogłoszenia stanu wojennego.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Mieszkańcy Rajczy nie nacieszyli się długo sztandarem, dla którego przygotowali  miejsce w swoim kościele parafialnym. Nazajutrz, 14 grudnia 1981 r., S. Porwisz otrzymał nakaz skonfiskowania go i oddania do depozytu. Po rozmowie z ks. Guszkiewiczem, sztandar trafił w jego ręce i do… szafy w urzędzie. Tam spokojnie czekał na lepsze czasy.

W piątek 10 grudnia br., to właśnie w Rajczy odbyły się regionalne uroczystości upamiętniające 40. rocznicę wydarzeń z 13 grudnia 1981 r. Inspiracją dla nich stało się spotkanie świadków tamtych dni z ks. proboszczem Andrzejem Zawadą. To dzięki jego staraniom i na zaproszenie wójta Zbigniewa Paciorka, do Rajczy przybyli przedstawiciele prezydenta RP, władz związkowych Regionu Podbeskidzie NSZZ Solidarność, śląskiego kuratorium, parlamentarzyści i reprezentanci szeregu instytucji, by razem z mieszkańcami najpierw w sanktuarium Matki Bożej Kazimierzowskiej uczestniczyć we Mszy św. pod przewodnictwem bpa Romana Pindla, a następnie w uroczystości w pobliskiej szkole podstawowej.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

Na czele kilkunastu pocztów sztandarowych, tuż za kapelą góralską najmłodszych, szedł ten pierwszy - rajczański sprzed 40 laty. A sztandar niósł Jan Kotrys z Ujsoł.

Razem z bp. Romanem Pindlem, Mszę św. koncelebrowali: ks. proboszcz Andrzej Zawada, ks. Marek Studenski - wikariusz generalny diecezji i ks. Piotr Góra - sekretarz księdza biskupa. Obecni w rajczańskim sanktuarium Pani Kazimierzowskiej dziękowali Bogu za wolność naszej ojczyzny i modlili się za wszystkich, którzy o tę wolność walczyli zwłaszcza w latach stanu wojennego - żyjących i tych, którzy już odeszli.

W homilii biskup zwrócił uwagę, że to wyjątkowe wydarzenie w skali Polski miało miejsce w dniu, kiedy nie działały telefony, telewizja nadawała jedno przemówienie i muzykę poważną. Przywołał słowa Boga z Księgi proroka Izajasza, mówiące o tym, że choć jest Świętym dla Izraela, to jest też jego wyzwolicielem, obrońcą i mścicielem. Jak tłumaczył biskup, w języku hebrajskim te trzy słowa zastępuje jedno: Go’el.

To Bóg chce być tym, w którym każdy w razie nieszczęścia, sprzedania lub schwytania w niewolę, krzywdy czy śmierci znajdzie ratunek. Dla tych, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa, takim Go’el jest Syn Boży, który stał się Człowiekiem. - On, stając się Człowiekiem, wszedł do ogromnej rodziny ludzkiej. W niej nie ma nikogo innego, który miał takie możliwości jak On, Człowiek i Bóg zarazem. Zdolny pomścić wszelkie zło, jakie spadło na człowieka przez zawiść diabła i grzech ludzki. On także tylko mógł odkupić każdego człowieka od jego grzechów, On wreszcie może wyzwolić z każdej niewoli, w którą popada człowiek i od groźby śmierci wiecznej. On przyszedł na świat, by stać się Go’el dla każdego człowieka, który tylko wezwie Go, by go ocalił, uratował, odkupił i zbawił - mówił bp Pindel, podkreślając, że człowiek, który przyjmuje takie orędzie wiary chrześcijańskiej i postępuje według sumienia, nie skrzywdzi innego.

Biskup przypomniał żołnierza, który w grudniu 1970 r. w Gdańsku otrzymał polecenie od dowódcy, by ruszył czołgiem na tłum ludzi. Odmówił wykonania rozkazu i wyłączył silnik. Tłumaczył, że tam są jego rodacy.

Uroczystości upamiętniające wydarzenia sprzed 40 lat w rajczańskiej SP1.   Uroczystości upamiętniające wydarzenia sprzed 40 lat w rajczańskiej SP1.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Człowiek słuchający głosu Boga w sumieniu nie doniesie na kogoś, że przekroczył prawo, gdy uznaje to prawo za bezprawne lub wie, że ktoś będzie z tego powodu cierpiał. Udzieli pomocy rodzinie, której ojciec został internowany, zwłaszcza gdy okaże się, że jest ona w trudnej sytuacji życiowej - mówił biskup dodając, że to wiara daje pewność, iż Bóg jest nad wszystkim. Z wiary płynie nadzieja, że szlachetne zasady ostatecznie zwycięża.

Biskup wspominał, jak na przed 40 laty, na początku roku akademickiego w 1981, usłyszał w kościele św. Anny w Krakowie wykład inauguracyjny ks. Aleksandra Usowicza. Nie użył ani razu słowa "solidarność", ale mówił o greckim pojęciu kairós, oznaczającym okres przełomowy, w którym człowiek dokonuje ważnych wyborów: - Gdy ogłoszono stan wojenny, ten wykład był bardzo pomocny, ponieważ pomagał wiele zrozumieć - zaznaczył biskup, dodając, że słowo "solidarność" na trwałe weszło do etyki społecznej. - Tego słowa uczą się ludzie w innych językach, ponieważ doświadczają, że przez ten ruch, przez ten czas kairós, wybory ludzkie i przyjęcie pewnego etosu, ludzkość zyskała jakąś nową umiejętność, wyrażaną właśnie tym słowem.

Biskup zachęcił do modlitwy za wszystkie ofiary okresu stanu wojennego, a także bohaterów tamtego czasu, niewymienianych z nazwiska. - Modlimy się bardzo o dobre sumienia Polaków, aby wszelkie trudności i zagrożenia przeżywali w duchu Bożego prawa, w duchu solidarności, w gotowości przebaczenia i miłosierdzia tam, gdzie sama sprawiedliwość nie wystarcza. Ale może szczególnie módlmy się za młode pokolenie, które zaczyna kształtować przyszłość Polski, by czyniło to według ideałów najbardziej odpowiednich dla aktualnych wyzwań i potrzeb naszej Ojczyzny - podkreślił biskup.

W modlitwie za ojczyznę i za tych, którzy walczyli o wolną Polskę w stanie wojennym uczestniczyli też najmłodsi.   W modlitwie za ojczyznę i za tych, którzy walczyli o wolną Polskę w stanie wojennym uczestniczyli też najmłodsi.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Pod koniec Mszy św. biskup zwrócił uwagę obecnych na miejsce sprawowania liturgii - rajczańskie sanktuarium i obecny w nim łaskami słynący wizerunek Matki Bożej, wzorowany na kopii jasnogórskiej, powstały w tamtejszej pracowni. Góralom podarował go król Jan Kazimierz. Od wieków przed nim modliły się kolejne pokolenia - szczególnie w trudnych dla Polski czasach.

Uroczystości kontynuowano w hali sportowej Szkoły Podstawowej nr 1 im. ks. Józefa Tischnera. Tu wszystkich witał w imieniu organizatorów wójt Zbigniew Paciorek. Głos zabrał m.in. przewodniczący Regionu Podbeskidzie Marek Bogusz.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

- To smutna uroczystość, my w Solidarności nie nazywamy jej uroczystością. To czas upamiętniania - zaznaczył. - Pamiętajmy o tym, że stan wojenny to czas, gdy zginęło ponad sto osób, wiele rodzin przestało istnieć. To czas wyjazdów, czas płaczu i niepewności. I właśnie w tym okresie, gdy następuje ta niepewność - tu na tej ziemi odważni ludzie zdecydowali się podjąć dalsze kroki, by nieść światło Solidarności. To ten moment, gdy decydują się nieść nadzieję, postanawiają poświęcić ten sztandar. Chwała im za odwagę. Rajcza to miejsce szczególne, to miejsce, gdzie żyją ludzie przywiązani do Boga, przywiązani do ziemi, do tradycji, do swoich przodków.

Głos zabrali świadkowie wydarzeń sprzed 40 laty - m.in. Antonina Jeleśniańska, Tadeusz Kąkol, Jan Janota i Stanisław Porwisz, a także zaproszeni goście.

Stanisław Porwisz, były naczelnik gminy Rajcza, który przechował sztandar Solidarności.   Stanisław Porwisz, były naczelnik gminy Rajcza, który przechował sztandar Solidarności.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Jan Janota wspominał m.in. zaangażowanie ks. Guszkiewicza i rzeszy mieszkańców Rajczy w pomoc związkowcom. Podkreślił, że sztandar jest ich własnością, a jego miejscem - rajczańskie sanktuarium. Dziękował wszystkim, dzięki którym możliwa była uroczystość przed 40 laty, a także obecnemu proboszczowi parafii, który zainicjował uroczyste obchody rocznicowe. Jednocześnie zaapelował, by słowo "solidarność" i jego pierwotne znaczenie nigdy nie wyszło z codzienności języka polskiego.

Spotkanie było także okazją do podsumowania wojewódzkiego projektu "Gdy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie - 13 grudnia 1981 - pamiętamy!", organizowanego przez Kuratorium Oświaty w Katowicach. Rajczańska młodzież zaś przygotowała okolicznościowy program artystyczny.

Obchody zorganizowali wspólnie: parafia św. Wawrzyńca DM i św. Kazimierza Królewicza, urząd gminy w Rajczy i Szkoła Podstawowa nr 1 oraz Zarząd Regionu Podbeskidzie NSZZ Solidarność wraz z bielską delegaturą Kuratorium Oświaty.