Świadectwa pielgrzymów łagiewnickich: Barbara Żydek z Rzyk

Urszula Rogólska

publikacja 30.04.2021 11:18

- Urodziłam się 11 sierpnia, a drugie narodziny obchodzę 10 października. Miałam wtedy wypadek samochodowy - opowiada Basia. - Byłam w bardzo ciężkim stanie. Obiecałam Panu Bogu, że jeśli Jego wolą będzie, żebym żyła i chodziła na własnych nogach, pójdę na pierwszą pielgrzymkę, jaka się przydarzy.

Basia Żydek na pielgrzymce łagiewnickiej z synem, w Kętach Podlesiu, rok 2016. Basia Żydek na pielgrzymce łagiewnickiej z synem, w Kętach Podlesiu, rok 2016.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Wśród licznej armii pielgrzymów z parafii św. Jakuba w Rzykach, którzy od lat w majowy weekend od lat wędrują z Hałcnowa do Łagiewnik, jest Barbara Żydek.

Wcześniej niż ona na szlak wyruszali jej synowie ministranci, zachęceni przez ks. Tomasza Srokę, wówczas przewodnika grupy św. Faustyny, a dziś głównego przewodnika pieszej pielgrzymki bielsko-żywieckiej. Ona na pielgrzymkę wybrała się, żeby świętować swoje drugie narodziny,

- Urodziłam się 11 sierpnia, a drugie narodziny obchodzę 10 października. Miałam wtedy wypadek samochodowy - opowiada Basia. - Byłam w bardzo ciężkim stanie. Obiecałam Panu Bogu, że jeśli Jego wolą będzie, żebym żyła i chodziła na własnych nogach, pójdę na pierwszą pielgrzymkę, jaka się przydarzy. I tak poszłam do Łagiewnik. Znajomi śmiali się, że na tej pierwszej pielgrzymce byłam jak ping-pong. Wprost biegłam, bez żadnego trudu, bez żadnego pęcherza. Ja po prostu dziękowałam Jezusowi za drugie życie! Na drugiej już poczułam trud. W Kętach jedna pani szepnęła mi na ucho, żebym w drogę zabrała jej intencję. Niedługo potem przydarzyła mi się bolesna kontuzja, ale ta świadomość, że obiecałam zanieść intencję tej pani, pozwoliła mi pokonać ból, który wydawał się mnie eliminować z wędrowania… Dziś wiem, że żaden urlop, żadne wczasy nie pozwolą mi tak wypocząć, nabrać sił fizycznych i duchowych, jak ta pielgrzymka.

Basia podkreśla, że wypadek i pielgrzymka całkowicie zmieniły jej spojrzenie na życie. - Każdego dnia mam 1440 minut do wykorzystania. Żadna z nich nie wróci. Staram się tak żyć, żeby każdą wykorzystać jak najlepiej. Mam codziennie czas na Pismo Święte, na słuchanie Dzienniczka św. Faustyny; często wracam do pielgrzymkowych konferencji - mówi Basia. - Czas pielgrzymowania jest tak niezwykły, że nieraz sobie marzę: do tej pory szło siedem grup. Każda ma swojego patrona. A przecież jest na świecie tylu świętych, że mogłoby być tyle grup, że jedne dochodziłyby już do Krakowa, a inne dopiero ruszały do Łagiewnik! - śmieje się pątniczka.

W tym roku - kolejnym bez pieszego wędrowania - Rzyki mają jednak swój powód do radości. - Podczas duchowego wędrowania nasza parafia po raz drugi jest na jego trasie i tu będzie sprawowana jedna z Mszy św. za pielgrzymów. Gdyby nie pandemia, Rzyki nigdy nie znalazłyby się na drodze do Łagiewnik! - cieszy się pątniczka.

Opowiadając o swoich szczególnych narodzinach, dodaje jeszcze jeden wątek urodzinowy z pielgrzymki. - Taka sytuacja: wchodzimy do Kęt. Podbiega do mnie pan i daje mi ogromne naręcze tulipanów. Nie umiem go nawet objąć. Rozdaję wszystkim siostrom w pielgrzymkowej grupie, a i tak zostaje mi wielki bukiet. W Witkowicach trafiamy na nocleg do państwa, których córka akurat tego dnia ma urodziny. Mam gotowy prezent! - mówi Basia.

A plan tegorocznego e-wędrowania, w czasie którego będzie można wesprzeć materialnie siostry klaryski z Kęt, znajdziecie TUTAJ.