Licealiści i trówła prababci Marii Bieleszowej - akuszerki z Istebnej

Urszula Rogólska

publikacja 23.02.2021 19:03

Dorota Kania doskonale pamięta - stała na strychu w ponad stuletnim domu babci Marynki w Istebnej. Kiedy dowiedziała się, że licealiści z II LO im. M. Kopernika w Cieszynie wpadli na pomysł odkrywania osobliwości Cieszyna i wydania broszury o nich, była pewna: muszą zobaczyć też skarby jej rodziny.

Dorotka Kania - prawnuczka właścicielki skrzyni posażnej i licealistka Sabina Morcinek. Dorotka Kania - prawnuczka właścicielki skrzyni posażnej i licealistka Sabina Morcinek.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Na strych w ponad stuletnim domu babci Marynki w Istebnej dzieci bały się wchodzić. Bo było ciemno, pajęczyny i kurz. Wiedziały, że tam stała też ona.

Dopiero niedawno zniesiono ją na dół, poddano gruntownej renowacji i niebawem trafi do swoich właścicieli - kuzynostwa Doroty Kani, nauczycielki religii w II LO im. M. Kopernika. Oto ona: kolorowa, zdobiona wzorami kwiatowymi, z wypisaną datą "1896" - skrzynia posażna, czy też wianna, zwana na Śląsku Cieszyńskim trówłą.

To jedna z czterech najcenniejszych pamiątek rodzinnych. Pozostałe to olejny portret prababci Marysi i dwa portrety babci Marynki i jej męża Wincentego, namalowane przez Jana Wałacha.

To właśnie trówłę Dorota chciała pokazać licealistom z "Kopera": Sabinie Morcinek, Agnieszce Jaworskiej, Aleksandrze Strach i Tomaszowi Mrózkowi. Tworzą jedną z sześciu cieszyńskich grup, które biorą udział w projekcie koordynowanym przez Caritas: "Czas na młodzież". Opiekunem-mentorem grupy jest Ilona Morcinek - nauczycielka historii w "Koperze", a coachem, który czuwa nad nimi i pozostałymi grupami - Krystian Kukuczka. Każda grupa liczy cztery osoby i do końca kwietnia realizuje autorski pomysł na zaangażowanie w życiu swojego środowiska lokalnego.

Odnowiona, 125-letnia trówła Marii Bieleszowej - akuszerki z Trójwsi.   Odnowiona, 125-letnia trówła Marii Bieleszowej - akuszerki z Trójwsi.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Pomyśleliśmy, że w naszym regionie, na Śląsku Cieszyńskim, mamy wiele tradycji, elementów charakterystycznych, wyróżniających nas w całej Polsce, o których ludzie w naszym wieku wiedzą już coraz mniej - mówi Sabina Morcinek. - Wpadliśmy więc na pomysł: "Cieszyn znany i nieznany". Chcielibyśmy spopularyzować informacje na temat Śląska Cieszyńskiego wśród osób młodych, nieznających tradycji regionu zbyt dobrze, a osobom starszym przypomnieć dawne czasy, w których zostali wychowani. Planujemy wydać ilustrowaną zdjęciami broszurę, która będzie dostępna w naszej szkole, a jeśli będzie to możliwe - także w urzędzie miasta.

Licealiści mówią, że chcą pokazać tradycje i zabytki, których nie znajdziemy w przewodnikach czy podręcznikach o regionie.

- Na pewno będzie część poświęcona kulinariom - dodaje Sabina. - A mamy o czym pisać. Choćby o cieszyńskich ciasteczkach bożonarodzeniowych, które są naszą odpowiedzią na znane w całym kraju pierniczki. Będzie o „babraczce” - potrawie z kapusty kiszonej z boczkiem i ziemniakami, będzie o "krupniokach" czy wielkanocnym "murzinie". Nie zabraknie informacji o naszym stroju regionalnym - uznawanym za najbogatszy i najdroższy w kraju. Nie pominiemy "Złotnictwa Pieczonka" - zakładu jubilerskiego, w którym powstają m.in. filigranowe broszki-cieszynianki, nieodzwony element stroju kobiecego. Napiszemy o koronkach z Trójwsi, o największej koronce na świecie i paniach, które heklowały - czyli robiły na szydełku - koronkowe cuda dla europejskich monarchiń.

W broszurze nie zabraknie działu poświęconego gwarze, a młodym pomoże mama jednej z ich koleżanek, która przygotowuje wieczory gwarowe.

Zapiski rodzinne na wieku trówły prababci Marii Bieleszowej.   Zapiski rodzinne na wieku trówły prababci Marii Bieleszowej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Choć trówły nie było w planach, dla młodych stała się kolejnym odkryciem.

- Trówła, a my mówiliśmy po prostu skrzynia, należała do mojej prababci Marysi, po mężu Bielesz - opowiada Dorota. - Jeśli rodziców było na to stać, taką skrzynię otrzymywała każda panna na wydaniu. W niej umieszczano wiano: pierzynę, poduszkę, mogły tam trafić rodzinne precjoza, pamiątki, suknia, rzeczy najbardziej potrzebne, które miały służyć w pierwszych miesiącach małżeństwa. W części skrzyni była wydzielona także przegródka na przybory do szycia. Czasem trówła służyła też jako stół. Pan, który odnawiał skrzynię mówił nam, że jej właścicielka musiała być posażna, bo trówłę wykonano z drewna klonu lub jesiona, drzewa liściastego.

Pod wiekiem trówły prababcia Bieleszowa, a później jej potomkowie, zapisywali najważniejsze dla rodziny daty: narodziny kolejnych dzieci, ślubów, śmierci członków rodziny. - Uwagę zwraca język: "Mama umarli 18 lipca 1949 r.",  "Ujec został zabity 17 lipca roku 1917", przy datach śmierci dziadków są napisy: "tacik", "matka", bo tak się do dziadków w Trójwsi zwracano - zauważa Dorota.

Historię prababci Marysi członkowie rodziny przekazują sobie z pokolenia na pokolenie, bo jest o kim opowiadać!

- Prababcia była akuszerką czyli położną. W tamtych czasach mogła być nią tylko mężatka. Gmina wysłała więc prababcię na półroczny kurs do Krakowa, gdzie miała się douczyć. To był bardzo trudny czas dla prababci. Mam w pamięci opowieść o tym, jak bardzo biednie tam żyła. Kupiła sobie kiedyś 20 deko kapusty kiszonej i zjadła w drodze do domu, tak bardzo chciało jej się jeść. Po powrocie do Istebnej, przez kolejne 50 lat pracowała jako położna w całej Trójwsi. Wtedy miała się już bardzo dobrze - w podziękowaniu za pomoc przy porodach, ludzie przynosili jej to, czym mogli się podzielić. Była przy narodzinach wszystkich dzieci Jana Wałacha - słynnego artysty malarza z Istebnej. Kiedy odebrała jego trzynaste dziecko, w podzięce namalował jej portret, który dziś jest w domu jednej z moich kuzynek.

Dla Doroty renowacja skrzyni stała się okazją do przypomnienia sobie całej historii rodziny ze strony mamy - Teresy - córki babci Marii i dziadka Wincentego Cieślawskich i wnuczki babci Bieleszowej, ale i drugiego jej rozdziału - rodziny babci ze strony taty.

Żywotek z oryginalnym haftem - wzorem śliwek - który Dorota Kania odziedziczyła po babci Marysi Kaniowej.   Żywotek z oryginalnym haftem - wzorem śliwek - który Dorota Kania odziedziczyła po babci Marysi Kaniowej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Babcia z tej strony, też Maria, z domu Machej (pochodząca z Kończyc Małych), a po mężu Kania, to kolejna historia. Bardzo mi bliska, bo stałam się właścicielką jej już wiekowej sukni cieszyńskiej, w której szła do ślubu. Suknia była już mocno zniszczona, ale ocalał żywotek - gorset - haftowany w rzadko spotykany wzór śliwek. Zreperowany, dziś służy mnie, a mam nadzieję, że cały strój przejmie kiedyś moja chrześnica - uśmiecha się Dorota.

A żywotek Doroty stał się obiektem zainteresowania kolejnych pasjonatek historii i tradycji cieszyńskich - licealistek, które pracują nad projektem "Czasu na młodzież", zatytułowanym "Kiecki stela"! Pisaliśmy o nim TUTAJ.