Jakaś dziwna cisza w Godziszce zapanowała. Bo pasterz odszedł...

Urszula Rogólska

publikacja 19.01.2021 20:44

Kiedy przed 26 laty ks. Andrzej Wolny przybył do Godziszki, miał być przede wszystkim gospodarzem tutejszej parafii. Dziś, podczas jego uroczystości pogrzebowej, jej mieszkańcy podkreślali, że szybko stał się kimś więcej - bliskim członkiem parafialnej rodziny.

Bp Piotr Greger przewodniczył uroczystościom pogrzebowym ks. kan. Andrzeja Wolnego. Bp Piotr Greger przewodniczył uroczystościom pogrzebowym ks. kan. Andrzeja Wolnego.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Dzisiaj, 19 stycznia, po Mszy św. pogrzebowej sprawowanej w samo południe pod przewodnictwem biskupa Piotra Gregera w kościele Matki Bożej Szkaplerznej w Godziszce, miejscowi strażacy wzięli na ramiona trumnę z ciałem swojego proboszcza, ks. kan. Andrzeja Wolnego i wraz z towarzyszącymi im parafianami, wiernymi z Miliardowic oraz rodziną ks. Andrzeja, jego przyjaciółmi i duszpasterzami, odprowadzili go na cmentarz parafialny. To tu, wśród ludzi, którym służył ponad ćwierć wieku, chciał być pochowany duszpasterz zmarły 14 stycznia w wyniku zakażenia COVID-19.

Uroczystości pogrzebowe, ze względu na rygory epidemiczne, rozpoczęły się wczoraj. O pierwszym dniu pożegnania przeczytacie w tekście Księże Andrzeju, nie tak wyobrażaliśmy sobie twój powrót do kościoła...

Dzisiejszą Eucharystię dziękczynną za życie ks. Andrzeja Wolnego, poprzedziły słowa przedstawicielek parafii: w Miliardowicach - Janiny Dziech, gdzie ks. Wolny wybudował kościół i pracował przez dziewięć lat oraz wspólnoty parafialnej w Godziszce - Gabrieli Wandzel, gdzie posługiwał przez ostatnie 26 lat życia. Pożegnali go także samorządowcy gminy Buczkowice z wójtem Józefem Caputą na czele.

Przy ołtarzu wraz z biskupem Gregerem stanęli: ks. prałat Jerzy Fryczowski - rocznikowy kolega zmarłego kapłana, łodygowicki ks. dziekan Marek Bandura, ks. Zygmunt Mizia - proboszcz w Miliardowicach, a także pochodzący z Godziszki kapłani: ks. Grzegorz Gruszecki i ks. Adam Wandzel oraz ks. Robert Kasprowski - kapelan księdza biskupa.

Mszy św. pogrzebowej, po której odprowadzono trumnę z ciałem ks.kan. A. Wolnego na cmenatarz, przewodniczył bp Piotr Greger.   Mszy św. pogrzebowej, po której odprowadzono trumnę z ciałem ks.kan. A. Wolnego na cmenatarz, przewodniczył bp Piotr Greger.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Przed wielu laty usłyszałeś głos Boży: "Pójdź za Mną". I poszedłeś. Teraz usłyszałeś: "Chodź do mnie". I odszedłeś. Tak spełniłeś wolą Bożą. Ale tę wolę Bożą pełniłeś też przez wykonywanie różnych zadań. Jednym z nich była budowa kościoła Miłosierdzia Bożego w Ligocie-Miliardowicach - mówiła przedstawicielka miliardowickiej wspólnoty. - Czy było łatwo? Wiemy, że nie. Bo i czasy trudne, i brak materiałów budowlanych, i trudno załatwić różnie sprawy, ale dałeś radę. Do tego budowałeś jeszcze parafię z trzech różnych części. Dziś przybyliśmy tutaj, by powiedzieć: dziękujemy. Dziękujemy za wybudowanie kościoła, za dziewięć lat ciężkiej pracy, za ukazywanie obrazu Miłosierdzia Bożego, za liczne sakramenty święte, za piękny śpiew, mądre i pouczające kazania. Pamiętamy, modlimy się i zapewniamy, że dbamy o twoje dzieło. Systematycznie upiększamy twój i nasz kościół, z pomocą naszych kolejnych kapłanów. Wierzymy, że stoisz teraz przed obliczem Pana z naręczem dobrych uczynków, a wśród nich jest nasz kościół i słyszysz: "Andrzeju wszystkie zadania wykonane. Odpocznij u mego boku…".

Za lata posługi kapłańskiej i wsparcia, udzielanego im samym, jak i organizacjom społecznym gminy, rolnikom, samotnym, potrzebującym, nauczycielom, dziękowali także buczkowiccy samorządowcy.

W Godziszce dziś pożegnano ks. proboszcza Andrzeja Wolnego.   W Godziszce dziś pożegnano ks. proboszcza Andrzeja Wolnego.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Reprezentantka parafii w Godziszce zwróciła uwagę, że sytuacja pandemiczna zmusiła mieszkańców miejscowości do skromnego pożegnania duszpasterza, ale jak zaznaczyła, było wielu chętnych przedstawicieli parafialnych wspólnot, duszpasterskiej rady parafialnej, którzy osobiście chcieli powiedzieć swojemu pasterzowi "Bóg zapłać". - Dziękuję w ich imieniu, ale i swoim, za twoje otwarte serce. Gdy przychodziliśmy z różnymi pomysłami, twoje powiedzenie: "Macie ode mnie zielone światło" sprawiało, że chciało się nam chcieć - mówiła przedstawicielka parafian.

We wzruszającym wspomnieniu, mówiła o gospodarskiej trosce księdza proboszcza o każdy detal w świątyni i o jego słowach wdzięczności wobec parafian, jakich nigdy nie brakowało przy różnorakich okazjach. Kierował je m.in. wobec kochanej przez niego orkiestry dętej, która dziś odprowadziła go na cmentarz, jak i wobec wszystkich grup: - Parafianie zapamiętają szczególnie słowa podziękowania, które z szarmanckim uśmiechem kierowałeś do - jak mówiłeś - "twoich dziewczyn z Koła Gospodyń Wiejskich". Już ich nie usłyszymy, ale pozostaną w naszej pamięci… Za te słowa, teraz ja tobie dziękuję. Przez 26 lat byłeś nie tylko gospodarzem, ale także członkiem naszej parafialnej rodziny. Znałeś każdego z nas, nikt nie był ci obojętny.

Przedstawicielka parafii dziękowała zmarłemu duszpasterzowi za jego szczerą troskę o wszystkie pokolenia, grupy, wspólnoty, stany parafii, jak i… zwierzęta, o których właściwe traktowanie upominał się wiele razy. Dziękowała za zaszczepienie w parafianach miłości do Jezusa Miłosiernego i przygotowanie u wejścia do kościoła kaplicy Bożego Miłosierdzia.

- Wyobrażam sobie, że 14 stycznia, w czwartek - dzień, w którym zawsze otaczałeś modlitwą kapłanów - stanął przed tobą Najwyższy Kapłan i głosem pełnym miłości zapytał: "Andrzeju, idziemy?", a ty z uśmiechem odpowiedziałeś słowami jednej ze swoich ulubionych piosenek: "O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś, Twoje usta dziś wyrzekły me imię. Swą parafię pozostawiam dla innych, razem z Tobą pragnę wiecznie już żyć…".

Ciąg dalszy na następnej stronie.

Kazanie podczas Mszy św. głosił ks. prałat Jerzy Fryczowski, emerytowany proboszcz parafii na bielskim osiedlu Karpackim. Zaczął je od słowa, którym od tygodni żyje świat mediów i które jest obecne w rozmowach ludzi na całym świecie: szczepionka - to, co ma uwolnić ludzkość od śmiercionośnego bakcyla, z powodu którego zmarł także ks. Andrzej Wolny.

- To słowo prowokuje mnie do myślenia o innej szczepionce, o innym zaszczepieniu - wszczepieniu, który dokonało się w życiu każdej i każdego z nas, a w życiu ks. Andrzeja 2 marca 1947 roku w kościele Krzyża Świętego w Siemianowicach Śląskich - mówił ks. Fryczowski, przywołując dzień chrztu ks. Andrzeja i jego brata bliźniaka Kazimierza, który także był kapłanem (zmarł w 2018 r.). - To chrzest - wszczepienie czy zaszczepienie, jest nieporównywalnie, niebotycznie inne, sięgające skutkami nie tylko tej doczesności, w której można przedłużyć życie o rok, pięć, dziesięć, czy dwadzieścia lat, ale sięgające wieczności nieskończonej. I tam rodzice chrzestni przynieśli Andrzeja i Kazika, aby Chrystus przez ręce ówczesnego kapłana, zaszczepili ich w Kościół. Wszczepili ich we wspólnotę wiary w zmartwychwstanie, w bezkresną wieczność.

Jak mówił kaznodzieja, to wtedy, podczas chrztu, Bóg mówi do człowieka: "Tyś jest mój syn umiłowany/ ty jesteś moja córka najmilsza, w tobie mam upodobanie".

Ks. prałat Jerzy Fryczowski głosił kazanie podczas ostatniego pożegnania ks. Andrzeja Wolnego.   Ks. prałat Jerzy Fryczowski głosił kazanie podczas ostatniego pożegnania ks. Andrzeja Wolnego.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Kontynuacją tego wydarzenia były także święcenia kapłańskie, przyjęte przez ks. Andrzeja, jego brata, ks. Jerzego Fryczowskiego i jeszcze 30 innych diakonów 19 kwietnia 1973 r. z rąk katowickiego biskupa Herberta Bednorza.

Wszczepiony w kapłaństwo, przez ponad 47 lat ks. Andrzej Wolny głosił słowo Boże, składał Bogu ofiarę, jednoczył ludzi i przez sakrament Chrztu wszczepiał w Chrystusa kolejne pokolenia.

- Jego posługa pastoralna, posługa jednoczenia, tu, w tej parafii okazała się najbardziej owocna i skuteczna. Jedna z moich znajomych z tej parafii, wczoraj mi powiedziała: "O nim nikt nie mówi jednego złego słowa". To mnie bardzo zbudowało. Dużo ludzi płacze. Jakaś dziwna cisza w Godziszce zapanowała. Bo pasterz odszedł… - mówił ks. Fryczowski, podkreślając, że ks. Andrzej, wszczepiony w Chrystusa, pochylał się nad każdym człowiekiem, udzielając mu Jego samego, - Chrystusa, który jest Chlebem, pokarmem dającym życie wieczne, który jest "lekarstwem na zmartwychwstanie".

Jak zauważył kaznodzieja, testamentem ks. Andrzeja mogą być słowa, umieszczone przy sadzawce na Awentynie w Rzymie: "Wy wszyscy, bądźcie niosącymi Chrystusa" - tak, by będąc w wieczności, móc sobie wzajemnie powinszować: - Dziś winszujemy szczęśliwej wieczności księdzu Andrzejowi, a sobie - byśmy tam wszyscy dotarli, jako żywi, zaszczepieni w Chrystusa Jego uczniowie…

Śp. Ks. Andrzej Wolny spoczął w grobowcu kapłanów na cmentarzu w Godziszce.   Śp. Ks. Andrzej Wolny spoczął w grobowcu kapłanów na cmentarzu w Godziszce.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Pod koniec liturgii ks. dziekan Marek Bandura odczytał list metropolity katowickiego arcybiskupa Wiktora Skworca, rocznikowego kolegi ks. Andrzeja Wolnego, a także dziękował zmarłemu: - Cierpienie i śmierć, to problem równie wiekowy jak historia ludzkości. Jakże wielka jest Mądrość Boża, która ciągle ukazuje nam Betlejem. Poucza nas o tym św. Paweł w słowach: Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Przecież to nie śmierć zabiera, ale dobry Bóg, który powołuje nas do siebie po nagrodę za ofiarne życie, a takim była twoja kapłańska posługa. Zapamiętamy cię jako gorliwego i otwartego duszpasterza, który troszczył się o duchowy wzrost swoich parafian, poprzez sprawowanie sakramentów, prowadzenie grup parafialnych oraz rozmiłowanie się w słowie Bożym przez nową ewangelizację. Wszystkim doskonale jest znana twoja troska o drugiego człowieka oraz życzliwość - zaznaczył ks. Bandura, dziękując także za kapłańską współpracę i dobroć ks. Andrzeja.

Dziekan łodygowicki odczytał także słowa wdzięczności zmarłego wobec kapłanów, parafian, szczególnie jego świeckich współpracowników i całej społeczności, której posługiwał - za wszelką okazaną mu dobroć.

O śp. ks. Andrzeju Wolnym pisaliśmy w tekstach: