Stanisław Kwaśny od Frasobliwego poszedł za uśmiechniętymi aniołami

Alina Świeży-Sobel

publikacja 04.12.2020 08:09

Wiele osób przyszło pomodlić się przy trumnie śp. Stanisława Kwaśnego w kościele w Mesznej i odprowadziło go na cmentarz. Nie zabrakło przy nim jego najważniejszych dzieł: figur Jezusa Frasobliwego. Choć wyrzeźbił je ten sam artysta, różniły się znacznie od siebie. Pierwsza przedstawiała Jezusa w czerwonej szacie, z głową opartą na dłoni. Druga, z surowego drewna, bez barwnych ozdób, za to z uniesioną głową i wzrokiem skierowanym ku niebu. Taką drogą życia: ku niebu, szedł niezwykły rzeźbiarz z Mesznej...

Figura Frasobliwego stanęła podczas pogrzebu przed trumną Stanisława Kwaśnego Figura Frasobliwego stanęła podczas pogrzebu przed trumną Stanisława Kwaśnego
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Pogrzebowej Eucharystii przewodniczył ks. kan. Andrzej Piotrowski, proboszcz w Mesznej, a przy ołtarzu stanęli również: ks. Paweł Śmigiel z diecezji włocławskiej oraz ks. prof. Roman Buchta, dyrektor wydziału katechetycznego Kurii w Katowicach, obydwaj od lat kolekcjonujący piękne rzeźby mistrza Stanisława i zafascynowani ich niezwykłą wymową.

W ostatniej drodze towarzyszyła mu nie tylko najbliższa rodzina i przyjaciele, ale liczni miłośnicy jego rzeźb, artyści, harcerze, koledzy z wojska, przedstawiciele gminnych władz, delegaci instytucji kultury. 

Ostatnie pożegnanie w kościele w Mesznej   Ostatnie pożegnanie w kościele w Mesznej
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Nad grobem pożegnalną melodię na okarynie zagrał mu inny laureat Nagrody im. Oskara Kolberga - Antoni Gluza z sąsiedniego Szczyrku, a Bogdan Wandzel przy trumnie rzeźbiarza odczytał list Lesława Werpachowskiego, dyrektora Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej, oraz kuratora Galerii ROK Zbigniewa Micherdzińskiego. Znalazły się w nim słowa podziękowania za udział artysty w jubileuszowej wystawie z okazji 30-lecia Galerii ROK i za całą wieloletnią współpracę. Z powodu obostrzeń pandemicznych nie odbyła się październikowa uroczystość, podczas której śp. Stanisław Kwaśny miał ten list odebrać, więc trafił on do rąk małżonki artysty - Bronisławy.

Z wielką serdecznością żegnali go weterani 16. Batalionu Powietrznodesantowego z Krakowa, wspominając wspólną służbę i przyjaźń.

Mistrz Stanisław

Długo mógł opowiadać o swoich rzeźbach. W każdą wkładał serce, każdą kochał, choć najważniejsze były z pewnością postacie Frasobliwego. Dwie z nich towarzyszyły mu w czasie pogrzebu. Przed trumną stanęła jedna z ostatnich rzeźb, inna niż wcześniejsze: z surowego drewna, z uniesioną głową i wzrokiem skierowanym ku niebu. - To był kierunek, w którym spoglądał Stanisław. Był człowiekiem głęboko wierzącym, który wiedział, że jest Bóg! - mówił podczas pogrzebu ks. Paweł Śmigiel, jeden z wielu miłośników twórczości mistrza Stanisława.

Homilię pogrzebową wygłosił ks. Paweł Śmigiel, kolekcjoner sztuki   Homilię pogrzebową wygłosił ks. Paweł Śmigiel, kolekcjoner sztuki
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Był skromny, pracowity, szczery, a przy tym obdarzony wspaniałym poczuciem humoru i optymizmem, którym emanują też kochane przez miłośników jego dzieł aniołki: uśmiechnięte, rozśpiewane, pogodne, pełne ciepła. Zostawił ich po sobie całe zastępy, a także długi szereg figur Pana Jezusa Frasobliwego, Matki Bożej i świętych, bożonarodzeniowe szopki i gwiazdy kolędnicze. Rzeźbił w drewnie i kamieniu, a jego prace trafiły do galerii i kościołów w Polsce i poza jej granicami. Z dumą podkreślał, że jedna z nich podczas prywatnej audiencji w Watykanie została wręczona Janowi Pawłowi II.

- Stanisław Kwaśny był nie tylko pracowitym twórcą, ale także wyjątkowo zaangażowanym animatorem sztuki rzeźbiarskiej, chętnie dzieląc się jej tajnikami podczas licznych warsztatów, które prowadził - podkreślał Zbigniew Micherdziński, który na początku tej artystycznej drogi zachęcał Stanisława Kwaśnego do rzeźbienia, a w 2019 r. był kuratorem jego autorskiej wystawy „Tajemnica (s)tworzenia według Stanisława Kwaśnego” w Galerii ROK w Bielsku-Białej.

Chrystus Frasobliwy stanął też przed ołtarzem w Mesznej   Chrystus Frasobliwy stanął też przed ołtarzem w Mesznej
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Za osiągnięcia artystyczne oraz popularyzację rzeźby ludowej twórca z Mesznej otrzymał m.in. Złoty Krzyż Zasługi, honorową odznakę „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, Nagrodę im. Władysława Orkana. Był też nominowany do Nagrody Starosty Bielskiego im. ks. Józefa Londzina.

Z Janem „od biedronki”

Niezwykła artystyczna przyjaźń połączyła go z wybitnym poetą ks. Janem Twardowskim, który z upodobaniem jego piękne i pełne optymizmu rzeźby wybierał jako ilustrację swoich tomików. Na moje pytanie o ks. Jana Twardowskiego pierwszą odpowiedzią był jego promienny uśmiech. - Z księdzem wiążą się piękne wspomnienia - mówił pan Stanisław, po czym sięgał po swój wielki skarb: trzy tomy „Kazań najkrótszych” ks. Twardowskiego, z jego pracami na okładkach i z osobistymi dedykacjami autora. Jak najcenniejsze relikwie pokazywał ręczne zapiski poety, listy.

Tak zaczynał opowieść o niezwykłych spotkaniach w warszawskim mieszkaniu ks. Twardowskiego, który bardzo się cieszył z każdego spotkania z rzeźbiarzem, tak podobnie jak on szukającym bliskości Boga w najprostszych znakach, uśmiechu.

- Kiedyś odwiedziłem go w dniu, w którym w czasie śniadania odwieziony został do szpitala, bo gorzej się poczuł. Przyszedłem chwilę później i zastałem już puste mieszkanie. Na stole, przy którym jadł, leżała nagryziona bułka, kubek herbaty, a tuż obok mój aniołek z biedronką, którego wyrzeźbiłem na jego prośbę - bo on był przecież „księdzem Janem od biedronki”. Innym razem prosił mnie o inną rzeźbę: mamy oślicy koniecznie z młodym osiołkiem, w scenie wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy. Bardzo się zdziwiłem, że właśnie te moje rzeźby były tak blisko niego, stały na stole, a on patrzył na nie przy śniadaniu - wspominał wzruszony jeszcze rok temu Stanisław.

Innym razem ofiarował księdzu figurę Jezusa Frasobliwego w kabłąku rzeźbionych drobnych, kolorowych kwiatów, do złudzenia przypominających te tradycyjne na Żywiecczyźnie, bibułkowe. Już po śmierci ks. Twardowskiego dowiedział się, że pod koniec życia, kiedy nie potrafił wstawać z łóżka, poprosił, by postawić Frasobliwego z Mesznej na szafce w sypialni, by mógł modlić się patrząc na niego. I tak odchodził do Boga.

W jednym z listów do Stanisława Kwaśnego ks. Twardowski dziękował za jego rzeźby, „bardzo prawdziwe, serdeczne i szczere", a także za to, że ich autor "twórczością toruje drogę łasce Bożej".

Modlitwa na cmentarzu   Modlitwa na cmentarzu
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Kapliczki i szopki

Zawsze przy sobie nosił apel bp. Tadeusza Rakoczego z 1999 r. o powrót do obyczaju chrześcijańskiego w życiu codziennym, o stosowanie chrześcijańskich pozdrowień, tradycyjne kolędowanie przy szopce, stawianie przy domach kapliczek zamiast krasnali.

– Tak mnie to ujęło, że wtedy zacząłem tworzyć szopki bożonarodzeniowe przy kościele. Marzyło mi się, żeby pokazać przez to, że Pan Jezus nie jest tylko zamknięty w kościele, ale chce wychodzić do ludzi. Pierwszą z wujkiem Mietkiem zrobiliśmy w Wilkowicach, drugą – przy naszym kościele w Mesznej. Całe rodziny z dziećmi przyjeżdżały z Bielska oglądać i było tyle radości, że dzieci mogły się bawić między owieczkami – wspominał.

Nad grobem pożegnalną melodię zagrał znany muzyk ze Szczyrku - Antoni Gluza   Nad grobem pożegnalną melodię zagrał znany muzyk ze Szczyrku - Antoni Gluza
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Jednak nie tylko o radość dzieci chodziło. Bolało go, że rodziny czy sąsiedzi nie żyją w zgodzie. I często ich właśnie prosił o pomoc przy budowie stajenki, a nawet wykonanie rzeźb, tłumacząc, że sam ma wiele pracy z figurami. I wspólne dzieło skutecznie łączyło, a uroczyste poświęcenie szopki gromadziło tłumy na śpiewaniu kolęd, łamaniu się opłatkiem…

Weź dłuto!

Do tworzenia skutecznie zachęcił przynajmniej kilkadziesiąt osób. Wszystkim powtarzał, że każdy umie rzeźbić, tylko jeszcze o tym nie wie, bo nie spróbował. Podczas warsztatów rzeźbiarskich pod jego okiem rzeczywiście ku zdumieniu samych uczestników powstały ich pierwsze dzieła, a mądre słowa mistrza Stanisława tak przy okazji rzeźbiły ich dusze, uwalniały talenty.

- Stanisław w twórczości był niezwykle oryginalny, ale tu nie chodzi tylko o jego twórczość, która będzie nam towarzyszyć przynajmniej do końca życia, bo wielu z nas posiada jego rzeźby czy przechodzi obok nich. On wiedział, że ma misję do wypełnienia i potrafił zapalić  także innych do działania. W tym co robił, osiągnął poziom mistrzowski nie tylko w wymiarze gminy czy regionu, ale znacznie szerzej, dlatego kultura polska jest bogatsza o to, co stworzył. Ta twórczość była na tyle wyjątkowa, że zauważono ją w wielu miejscach. Dziś przychodzimy symbolicznie ucałować jego ręce, tak jak to zrobił kiedyś ks. Twardowski, i podziękować za całe piękno, które stworzył. Stanisław żył dla Pana Boga, wysławiał Go przez sztukę, umierał dla Niego w swojej prostocie i ciągle był zadziwiony, że Pan Bóg jest tak hojny, że przedłużył jego życie o wiele lat – mówił w homilii pogrzebowej ks. Śmigiel. Przy okazji wystawy jego rzeźb wskazywał, że Frasobliwy Kwaśnego jest bliski ludziom, współczujący, litościwy. - On skrócił dystans do Pana Boga i do świętości. Pokazał, że patos religijny nie jest jedyną drogą dochodzenia do prawdy o Bogu - dodawał ks. Śmigiel.

Owieczki z Mesznej

- Ufamy, że jego praca oraz zaangażowanie w życie religijne swojej rodziny i naszej parafii otwiera mu bramy nieba. Pan Bóg potrzebuje dobrych rzeźbiarzy i czeka na Stanisława - mówił ks. kan. Andrzej Piotrowski, proboszcz z Mesznej, dziękując artyście za inspirację, żeby powstała bożonarodzeniowa szopka.

Ks. kan. Andrzej Piotrowski dziękował za świadectwo chrześcijańskiego życia artysty   Ks. kan. Andrzej Piotrowski dziękował za świadectwo chrześcijańskiego życia artysty
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

- Twoja wizja szopki, by mogły do niej przychodzić dzieci, żłobek był pusty, a Maryja trzymała maleńkie Dziecię na rękach, dała wiele radości. Ty widziałeś zawsze więcej i dalej - mówił proboszcz, wspominając, że i w jego ręce mistrz Stanisław włożył dłuto. - Przywiózł do salki wyrzeźbione już owieczki i powiedział: „Niech im ksiądz zrobi wełnę”. Kiedy pytałem, skąd mam wiedzieć, czy to robię dobrze, odpowiedział: „Trzeba patrzeć na ich pyszczki. Jeśli będą uśmiechnięte, to znaczy, że dobrze”. A pyszczki jego owieczek były uśmiechnięte i uśmiechają się do dziś. On nam przekazał ważną rzecz: by każdą, nawet najdrobniejszą rzecz, robić z takim zaangażowaniem, by cały świat się uśmiechał, by uśmiechał się Bóg - mówił ks. kan. Piotrowski.