Nasza Ania leci na misje do Hondurasu

Urszula Rogólska

publikacja 21.09.2020 11:33

Kiedy na początku tego roku siedziała nad pracą magisterską, na Facebooku mignęła jej nazwa "Domy Serca - wolontariat misyjny". - Myślałam o misjach, miałam je głęboko w sercu, ale bez żadnych konkretnych planów - mówi Ania Olma z Bielska-Białej. Plany jednak błyskawicznie się skonkretyzowały!

Na wsparcie sióstr, najbliższych członków rodziny i przyjaciół, Ania (pierwsza z prawej) może liczyć zawsze. Na wsparcie sióstr, najbliższych członków rodziny i przyjaciół, Ania (pierwsza z prawej) może liczyć zawsze.
Urszula Rogólska /Foto Gość

To ona w styczniu 2019 roku była jedną z organizatorek wydarzenia "B-B - PANAma", które przerodził się w największe w diecezji święto młodych w jedności z papieżem Franciszkiem i młodymi całego świata, przeżywającymi ŚDM w Panamie. W ubiegłym roku, razem z przyjaciółką Marysią Giźlar, pojechała autostopem do Medjugorja, całkowicie ufając w podróży Jezusowi i Maryi.

Rok 2020 przyniósł kolejne wyzwania. Ania Olma, zaangażowana w salwatoriańskie duszpasterstwo młodzieży "Bagno", spotykające się w parafii NMP Królowej Świata w Cygańskim Lesie, szykuje się do październikowego wyjazdu na misje do Tegucigalpy, stolicy Hondurasu.

Studiując w Katowicach, Ania dołączyła do "Zupy w Kato" - wcześniej była u początków jej tworzenia. Wraz z Magdaleną Buczak pojechała w odwiedziny do pierwszej zupy w Polsce - "Zupy na Planach" w Krakowie. Magda poszła za ciosem i rozpoczęło się gotowanie zupy w Bielsku-Białej.

Kiedy od marca pandemia zatrzymała studia, Ania została w Katowicach. Wspólne gotowanie "Zupy w Kato" i wiele placówek świadczących pomoc bezdomnym również zostało zawieszonych, dlatego wieczorami wsiadała na rower i rozwoziła ubogim przygotowane przez siebie kanapki.

W tym czasie została w Katowicach, by pisać pracę magisterską. Wtedy też dostała informacje ze szpitala jednoimiennego w Wolicy koło Kalisza, gdzie przywożeni byli pacjenci z COVID-19, że jest pilna potrzeba wolontariuszy.

Jak karmić głodnych bielska misjonarka (w środku) już wie od kilku lat!   Jak karmić głodnych bielska misjonarka (w środku) już wie od kilku lat!
Urszula Rogólska /Foto Gość

­- Podczas miesięcznego wolontariatu zobaczyłam, że dostałam coś, co na pewno nie było moje. Nie musiałam przekraczać barier strachu, obaw. Czułam, że dostałam dar odwagi, pokoju, radości ze służby. Z tym wszystkim wychodziłam wcześniej na ulice, do bezdomnych i z tym szłam teraz do chorych na oddział - mówi Ania, dodając zdecydowanie, że nie ma absolutnie poczucia wyjątkowości. - To dar Pana Boga, nie mój. Skoro przychodzi mi to z taką łatwością, chcę tym służyć - dodaje.

Kiedy jeszcze siedziała nad pracą magisterską, na Facebooku mignęła jej nazwa "Domy Serca - wolontariat misyjny". - Myślałam o misjach, miałam je głęboko w sercu, ale bez żadnych konkretnych planów - kontynuuje. - Zerknęłam na stronę Domów, które mają swoje korzenie w Kościele francuskim, i zobaczyłam, że żyją trzema charyzmatami, które… są moimi! To modlitwa, życie wspólnotowe oraz współczucie i pocieszenie w codziennym życiu. Domy Serca są obecne w kilkudziesięciu miejscach na świecie – z reguły w najuboższych dzielnicach. Kilkuosobowe wspólnoty wolontariuszy służą ubogim, cierpiącym, więźniom i dzieciom.

Żeby dołożyć swoją cegiełkę w koszy misji, przed wylotem Ania pracuje w jednym z bielskich sklepów spożywczych.   Żeby dołożyć swoją cegiełkę w koszy misji, przed wylotem Ania pracuje w jednym z bielskich sklepów spożywczych.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ania nawiązała kontakt z Domem Serca w Warszawie i po rozeznaniu czy to wezwanie Pana Boga, czy też jej pomysł na życie, zdecydowała się na wyjazd. Dom Serca w Tegucigalpie znajduje się w ubogiej dzielnicy. Dodatkowo wolontariusze odwiedzają kobiety osadzone w więzieniu w Tamara, starszych i chorych w Asilo San Felipe i pacjentów szpitala psychiatrycznego w Santa Rosita.
Ania wyleci do Tegucigalpy w drugiej połowie października na co najmniej 14 miesięcy. Przed nią ostatnie tygodnie przygotowań. Poprzez Facebookowi fanpage „Wiarygodna misja” zaprasza do towarzyszenia jej.

Anię można wesprzeć w różnoraki sposób. Jak podkreśla, najcenniejsza i najtrudniejsza jest deklaracja modlitwy (można ją złożyć na stronie https://domyserca.pl/p/pomoz#modlitwa).

Druga sprawa to finanse. By mogła wylecieć, potrzebuje zebrać 1200 zł na każdy miesiąc misji, co daje 16 800 zł. Kwota obejmuje wysokie ubezpieczenie (ze względu na niebezpieczeństwo miejsca, do którego się udaje) oraz utrzymanie jej na misji. Suma przekracza możliwości Ani tym bardziej, że nie obejmuje kosztów szczepień, badań i przygotowań. Żeby dołożyć swoją cegiełkę, Ania pracuje w jednym ze sklepów w Bielsku-Białej. Każdy, kto chciałby wesprzeć naszą misjonarkę finansowo, może dokonać jednorazowej wpłaty przez PayU, wybierając jej nazwisko z listy na stronie: domyserca.pl/donate lub wypełnić tam deklaracje wsparcia stałego, nawet drobną kwotą.

Kto chciałby Ani pomóc osobiście - także w przygotowaniu medycznym, (m.in. w opiece stomatologicznej przed wyjazdem) może się z nią kontaktować poprzez e-mail: a.olma@op.pl lub www.facebook.com/wiarygodna.misja

A więcej o Bożych znakach, które prowadziły Anię w podejmowaniu decyzji o wyjeździe - w papierowym "Gościu Bielsko-Żywieckim" nr 39 na najbliższą niedzielę.