Dotarliśmy do Łagiewnik, czyli... do Lipnika!

Urszula Rogólska

publikacja 03.05.2020 23:56

- Nigdy sobie nie wyobrażałem, nie śniłem, że ten kościół lipnicki stanie się sanktuarium łagiewnickim - chociaż na godzinę - mówił ks. proboszcz Jerzy Wojciechowski, rozpoczynając Mszę św. na finał tegorocznego duchowego pielgrzymowania do Bożego Miłosierdzia.

Irena Papla z monstrancją łagiewnicką w drodze do Cieszyna. Irena Papla z monstrancją łagiewnicką w drodze do Cieszyna.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Koronka do Bożego Miłosierdzia i Msza św. w kościele Narodzenia NMP w Bielsku-Białej Lipniku, a następnie pielgrzymi Różaniec o 20.30 w kościele św. Jerzego w Cieszynie zakończyły tegoroczne duchowe wędrowanie, które stało się dopełnieniem zaplanowanej na cztery dni - od 30 kwietnia do 3 maja - 8. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Bielsko-Żywieckiej do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Towarzyszyły jej - także zaplanowane już dawno - słowa św. Jana Pawła II: "Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne. Tylko dziś jest twoje".

Lipnickie spotkanie poprowadzili łagiewniccy pątnicy, a wśród nich grupa muzyczna salwatoriańskiego duszpasterstwa młodzieży "Bagno" z Cygańskiego Lasu i gospodarz miejsca, który od początku z ogromnym sercem towarzyszy pielgrzymce - ks. proboszcz Jerzy Wojciechowski.

Kościół w Lipniku nie został wybrany przypadkowo na finał pielgrzymki. To rodzinna parafia inicjatorki wędrówki do Krakowa - Ireny Papli. Przed wielu laty w tutejszej świątyni namalowano fresk przedstawiający pielgrzymów zmierzających na Jasną Górę. Ale widnieje na nim drogowskaz, pokazujący przeciwną stronę, z napisem: "Kraków". Nie ma napisu "Jasna Góra", ale właśnie "Kraków". Proroczo! To stąd miała wyruszać pierwsza piesza pielgrzymka do Łagiewnik przed ośmiu laty. Dziś nie wyrusza z jednego powodu - troski o bezpieczeństwo pielgrzymów, którym na trasie stanęła... ruchliwa dwupasmówka. Także w lipnickiej świątyni - zgodnie z wolą ofiarodawcy - od zeszłego roku na co dzień znajduje się monstrancja łagiewnicka.

- Nigdy sobie nie wyobrażałem, nie śniłem, że ten kościół lipnicki stanie się sanktuarium łagiewnickim - chociaż na godzinę - mówił ks. Wojciechowski, rozpoczynając Mszę św., w czasie której kazanie wygłosił ks. Tomasz Mikociak. - I dzisiaj zamiast tam, jesteśmy tutaj. Tam widziałbym was wszystkich zmęczonych, ale radosnych. Tu widzę was niezmęczonych, ale też takiej pełnej radości, jaka byłaby tam, nie widać… Cieszcie się w sercach, że taką namiastkę pielgrzymki mogliście stworzyć. Bóg widzi wasze dobre intencje i je przyjmuje…

Ks. Jerzy Wojciechowski podczas duchowego pielgrzymowania w Lipniku.   Ks. Jerzy Wojciechowski podczas duchowego pielgrzymowania w Lipniku.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Na finał tegorocznego duchowego pielgrzymowania do wspólnej modlitwy różańcowej i na Apel Jasnogórski zaprosili pątników - ks. proboszcz Stefan Sputek i ks. wikary Marcin Wróbel z parafii św. Jerzego w Cieszynie.

Błogosławieństwo na zakończenie Różańca w Cieszynie.   Błogosławieństwo na zakończenie Różańca w Cieszynie.
Urszula Rogólska

- Była to na pewno inna pielgrzymka, ale się odbyła - w takiej, a nie innej formie - mówi Irena Papla. - Podjęliśmy trud zorganizowania jej właśnie w ten sposób, odwiedzając parafie naszej diecezji. Tradycyjną pielgrzymkę mieliśmy zorganizowaną w 85 procentach. Wystarczyło tylko dopiąć pewne szczegóły. Niestety. To, co się wydarzyło - pandemia - pokrzyżowało nam plany, więc trzeba było szybko działać w inny sposób. Na ile byliśmy w stanie - nie ruszając się z miejsca, w papciach na nogach - przygotowaliśmy tę pielgrzymkę w taki sposób. Nie zmęczyliśmy się fizycznie, natomiast jeśli ktoś chciał, na pewno przeżył ten czas dobrze, tak jak powinien. Jakie owoce może mieć ta pielgrzymka? Nie wiemy. Nikt z nas nie może wiedzieć, ale ufamy, że są - mówi Irena Papla.

Ale jej pielgrzymowanie nie do końca było "wędrówką w papciach". W ubiegłym roku księża nosili Najświętszy Sakrament w pielgrzymkowej monstrancji. W tym roku to pani Irena zawoziła ją na nabożeństwa - najpierw 30 kwietnia do Cygańskiego Lasu, następnie 1 maja do Międzybrodzia Bialskiego, 2 maja do Czańca (a do Kamesznicy zawiózł ją zaangażowany w organizację pielgrzymki Andrzej Pakosz), a dzisiaj do Cieszyna.

- Przyszło mi w udziale wozić Pana Jezusa - monstrancję - na Koronki i Różańce do miejsc, w których się odbywały. Czuję się zaszczycona, że mój samochód jest uświęcony w jakiś sposób obecnością Pana Jezusa. Troszkę się uśmiecham, że Pan Jezus ma poczucie humoru i na pewno też się uśmiechał, kiedy go otaczałam różowym kocykiem i kładłam na tylnym siedzeniu auta…

Pielgrzymowanie - inne niż dotychczas - dobiegło końca. Ale pielgrzymi z ufnością mówią: Do zobaczenia na trasie za rok!