Śp. Józef Jarosz zakończył swoją misję na Złotych Łanach

Urszula Rogólska

publikacja 25.04.2020 20:10

- Podziwiałem go. On się narażał, on czasem był przez ludzi wyśmiewany. Bo chodził od domu do domu i prosił: "Chodźcie, musimy iść. Bo bez tego ani rusz". Myśmy z ks. Szczyptą czasem ustawali, a on nie... - mówił dziś na Złotych Łanach ks. prałat Stanisław Maślanka o śp. Józefie Jaroszu.

Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach. Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Parafia św. Józefa na bielskim osiedlu Złote Łany pożegnała dziś śp. Józefa Jarosza, który zmarł 21 kwietnia, w wieku 87 lat. To w ogromnej mierze dzięki odwadze i determinacji pana Józefa, dziś na złotołańskim wzgórzu stoi okazały kościół parafialny. O zorganizowanych przez niego 124 delegacjach, które domagały się od komunistycznych władz różnych szczebli prawa do budowy kościoła, pisaliśmy w tekście: Zmarł pan Józiu - cichy bohater budowy kościoła na Złotych Łanach.

Dziś we Mszy św. pogrzebowej, sprawowanej w jego intencji w kościele, który wywalczył, mogło uczestniczyć zaledwie kilkadziesiąt osób, ale dzięki transmisji internetowej dołączyło ich zdecydowanie więcej. Małżonce pana Józefa, pani Reginie, ich synowi Bogusławowi, całej rodzinie i parafianom, w modlitwie towarzyszyli duszpasterze, związani z historią i teraźniejszością parafii: ks. prałat Stanisław Maślanka, który w latach 70. tworzył ośrodek duszpasterski na Złotych Łanach, ks. Józef Pilch i ks. Józef Walusiak - niegdyś wikariusze parafii oraz obecni duszpasterze: ks. proboszcz Stanisław Wójcik i ks. wikary Mirosław Kareta.

Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.   Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Duchowo z uczestnikami liturgii jednoczył się biskup Roman Pindel, który skierował do parafii list, odczytany przez ks. Wójcika. Biskup zaznaczył, że: "Msza św. pogrzebowa sprawowana jest w kościele pw. św. Józefa na osiedlu Złote Łany w Bielsku-Białej. Pan Józef Jarosz zapisał się złotymi zgłoskami w historii tej świątyni. Aby mógł powstać kościół, bez którego nikt nie wyobraża sobie dziś tego dużego bielskiego osiedla, konieczne było poświęcenie osób, które w czasach wrogich Kościołowi i wierze zabiegały o erygowanie parafii i pozwolenie na budowę świątyni. Głównym inicjatorem tych działań był śp. Józef Jarosz. Narażając się na szykany i prześladowanie ze strony władz komunistycznych organizował delegacje do władz państwowych, wojewódzkich i miejskich, by uzyskać zgodę na powstanie kościoła. Na drodze Jego życia stanął wtedy ks. kard. Karol Wojtyła - św. Jan Paweł II, który bardzo cieszył się z podejmowanych wysiłków i je wspierał.

Dziękuję dobremu Bogu za życie śp. Józefa Jarosza i za owoce, jakie ono przyniosło. Modlę się prosząc, aby nasz Brat, który przyczynił się do powstania domu Bożego na ziemi, otrzymał teraz wieczne mieszkanie w niebie.

Łączę się duchowo z żoną Reginą, synem Bogusławem, pogrążoną w smutku Rodziną i wszystkimi uczestnikami pogrzebu. Pociechą dla Was niech będzie Zmartwychwstały Jezus, Zwycięzca grzechu i śmierci".

Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.   Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Mszy św. w intencji śp. Józefa przewodniczył ks. Pilch, dziś proboszcz w Bulowicach, a ks. Maślanka wygłosił kazanie. Przywołał w nim dwa zdania: pierwsze z odczytanego Listu św. Pawła do Rzymian: "Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana". A drugim  zdaniem, było to z listu biskupa Pindla, mówiące o kościele, bez którego nikt nie wyobraża sobie dziś osiedla Złote Łany.

- A ono kiedyś było bez kościoła. Nie mógł sobie go takiego wyobrazić kardynał Karol Wojtyła, św. Jan Paweł II i chciał za wszelką cenę, by kościół tutaj był. Dlatego dołożył wielu starań, żeby tak się stało. Ale on sam nie mógł wszystkiego zrobić, dlatego potrzebni byli ludzie - ludzie, których Pan Bóg w odpowiednim momencie tutaj, na to osiedle posyłał; ludzie, którzy spełnili dobrze swoje zadania wyznaczone im przez Pana Boga - mówił ks. Maślanka, wspominając osoby, z którymi współpracował jako pierwszy duszpasterz rozbudowującego się w latach 70. osiedla. Nazwał je "opatrznościowymi". Mówił o Annie i Frydolinie Glądysach, którzy nie bali się oddać części swojego domu na punkt katechetyczny dla rzeszy dzieci, jak i o Monice Honkisz, legendarnej już katechetce tego miejsca, a także o Józefie Jaroszu.

Czytaj dalej na s. 2.

- Szczególnym człowiekiem posłanym na ten moment był też pan Józef. Jemu dał Pan Bóg inne zadanie: aby mobilizował ludzi, by ci szli w delegacjach do władz i domagali się na różne sposoby pozwolenia na powstanie tutaj punktu katechetycznego, kaplicy, a potem kościoła - wspominał ks. Maślanka. - Podziwiałem go. On się narażał, on czasem był przez ludzi wyśmiewany. Bo chodził od domu do domu i prosił: "Chodźcie, musimy iść. Bo bez tego ani rusz". Myśmy z ks. Szczyptą czasem ustawali, a on nie...

Jak wspominał ks. Stanisław, jeden raz pan Józef załamał ręce. Kiedy następcą Karola Wojtyły w Krakowie został kardynał Franciszek Macharski, władze obiecały mu, że jeśli delegacje ze Złotych Łanów przestaną ich nękać, wydadzą zgodę na budowę. - I pan Jarosz powiedział wtedy tak: "Nie wierzę, żeby bez nacisków z naszej strony ten kościół powstał. Ja nie wierzę. Ale jak kardynał zakazał, to żadnej delegacji nie będzie". Tak było kilka miesięcy. I nic. I nie ma zgody. Władze śmiały się ze Złotych Łanów. Wtedy się kardynał Macharski połapał w sytuacji, wezwał mnie do kurii i mówi tak: "Niech ludzie chodzą. To co wywalczycie, to będzie. Trzeba ich nękać, prosić - z kulturą. Ale prosić stale" - wspomniał ks. Maślanka. Po 124 delegacjach, w 1981 r. zgodę wydano.

Ks. Maślanka do grona opatrznościowych osób zesłanych Złotym Łanom, wymienił także św. Jana Pawła II (władze wiedziały, że sprawą bielskiego kościoła interesuje się sam Watykan) jak i związkowców Solidarności. To po wielkim strajku na Podbeskidziu wydano zezwolenie na budowę.

- Pan Bóg posyłał w odpowiednim momencie odpowiednich ludzi i tak kieruje losami świata, że dobro - z trudem - ale zwycięża. Bo nikt z nas nie żyje dla siebie - każdy ma swoją misję do wykonania - dodał ks. Maślanka, dziękując Panu Bogu za życie Józefa Jarosza i wszystkich, którzy "włożyli swoją cegiełkę w powstanie tej wspólnoty i tej wspaniałej świątyni".

Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.   Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Na zakończenie Mszy św. przed odprowadzeniem na cmentarz trumny z ciałem śp. Józefa Jarosza, ks. Stanisław Wójcik przywołał cytat z Pisma Świętego, którym był ulubionym zmarłego: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem", a także wspomniał liczne grono parafian, którzy wraz z panem Józefem z wielkim oddaniem angażowali się w budowę wspólnoty i kościoła na Złotych Łanach. Podkreślał znaczenie zaufania i współpracy, jakimi darzyli się pan Józef i duszpasterze parafii, z jej pierwszym proboszczem śp. ks. prałatem Józefem Szczyptą na czele.

Odwołując się do kinematografii i literatury przybliżających czas, w którym walczono o złotołański kościół, ks. Wójcik, zaznaczył, że śp. Józef łączył wytrwałość, odwagę, siły człowieka z marmuru i człowieka z żelaza, ale i: "subtelność i piękno nadziei złotych łanów zbóż", porastającymi wtedy kościelne wzgórze, które stały się "złotymi łanami ludzkich serc, uszlachetnionych, odnowionych i odrodzonych dzięki Bogu, któremu śp. Józef Jarosz tak bardzo pomógł zbudować ten Boży dom".

Najbliższym ks. Wójcik obiecał modlitwę, wierząc, że śp. Józef będąc w wieczności, będzie się wciąż nimi opiekował z oddaniem, jak w czasie swojego ziemskiego życia.