Św. Jan Sarkander zginął za wiarę

Alina Świeży-Sobel

publikacja 17.03.2020 14:05

Dokładnie dziś, 17 marca, wspominamy 400. rocznicę jego męczeńskiej śmierci. Towarzyszył jej niewyobrażalny ból, zadany przez katów podczas tortur, a także ten, który znosił, kiedy przez cztery tygodnie umierał na gangrenę z powodu odniesionych ran. Cierpiał, choć przecież był niewinny, a ukarano go za to, że dobrze wypełniał swoje powołanie katolickiego kapłana i wiernie dochował tajemnicy spowiedzi.

Figura św. Jana Sarkandra w bocznym ołtarzu w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie. Figura św. Jana Sarkandra w bocznym ołtarzu w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

O tym, jak wyglądały okrutne przesłuchania, dowiadujemy się dzięki relacji zapisanej przez jedynego obecnego w gronie sędziów katolika Jana Scyntylli. Dzięki niemu wiadomo dziś, że obok zarzutów zdrady ojczyzny i sprowadzenia polskich żołnierzy, padały też oskarżenia o to, że gorliwie pracował jako kapłan katolicki, szerząc wiarę wśród mieszkańców miasta.

Podczas najazdu kozackich oddziałów, tzw. lisowczyków, w 1619 r. zagrażających spustoszeniem Holeszowa, ks. Sarkander wyszedł przed bramy miasta z procesją wiernych, niosąc monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Napastnicy zatrzymali się, uczcili Pana Jezusa i ominęli Holeszów. Za to, że ocalił mieszkańców, również został oskarżany. Sędziowie uważali wręcz, że to on przyczynił się do najazdu lisowczyków, kiedy odbywał wcześniej pielgrzymkę na Jasną Górę.

Stosowano wymyślne tortury. Męczony był rozciąganiem na tzw. skrzypcu, co powodowało wyłamywanie kości ze stawów, przypalano mu boki, domagając się wyjawienia tego, co mu hetman Popiel z Lobkowic powiedział w czasie spowiedzi.

Ks. Sarkander odrzucał oskarżenia, odmawiał złamania tajemnicy spowiedzi, mimo kilkugodzinnych przesłuchań, które odbyły się cztery razy. Całkowicie bezwładny, z poranionym ciałem, spalonym do kości, leżał w więzieniu, do końca odmawiając wiernie brewiarz, a gdy nie było obok nikogo, kto mógłby mu odwrócić kartkę, przewracał ją językiem. Zmarł po czterech tygodniach.

Figura ukazująca św. Jana Sarkandra podczas tortur - z kościoła w Skoczowie.   Figura ukazująca św. Jana Sarkandra podczas tortur - z kościoła w Skoczowie.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Jak napisał w swoich kazaniach z 1629 r. krakowski dominikanin ks. Fabian Birkowski, Jan Sarkander umarł za dochowanie tajemnicy spowiedzi i „za tych praw dochowanie wziął koronę męczeńską w niebie. Jest i druga cnota jego nieba godna, (…) gdy na mękach nic częściej nie wspominał, jako te imiona trzy zacne: Jezus, Maryja, Anna. (…) Ani jednego słowa nie wymówił, co by nie było na chwałę Bożą”.

Godzien nieba

Przekonani o tym, że męczennik zasłużył na chwałę ołtarzy, byli już współcześni katolicy. W 1859 r. papież Pius IX ogłosił go błogosławionym, a wspomnienie wyznaczono na 17 marca. Wobec licznych przejawów kultu, a także nadzwyczajnych łask otrzymanych za wstawiennictwem Jana Sarkandra, sto lat temu, w 1920 r. rozpoczęły się starania o kanonizację.

Drogę do niej otworzyło cudowne uzdrowienie proboszcza i dziekana w Skoczowie ks. Karola Pichy, który w czerwcu 1979 r. trafił do szpitala z rozległym zgorzelinowym stanem zapalnym trzustki, obejmującym lewe płuco i opłucną. O zdrowie dla umierającego kapłana skoczowianie modlili się przez wstawiennictwo bł. Sarkandra i nagle po dwóch tygodniach stan ks. Pichy się poprawił i całkowicie wyzdrowiał. Dekret kanonizacyjny z 1993 r. został uroczyście ogłoszony przez papieża Jana Pawła II w Ołomuńcu 21 maja 1995 r.

To nasz orędownik

- Kult św. Jana Sarkandra rozwija się w różnych miejscach, ale jest szczególnie obecny w miejscu jego urodzenia, w Skoczowie - podkreśla ks. kan. Witold Grzomba, proboszcz parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła. W kościele parafialnym św. Jan Sarkander czczony jest od dawna. Ma tu swój boczny ołtarz po prawej stronie prezbiterium, gdzie znajduje się jego figura, obraz, a także relikwiarz. Druga figura świętego, przedstawiająca go podczas tortur na skrzypcu, znajduje się w kaplicy stałej adoracji Najświętszego Sakramentu, a sceny z życia przedstawiają polichromie na ścianach kościoła.

Najlepszym potwierdzeniem słów o orędowniku ze Skoczowa jest wierna grupa parafian, którzy przychodzą do kaplicy w piwnicach domu św. Jana Sarkandra na Mszę św. sprawowaną w każdą środę o 7.00 oprócz okresu wakacyjnego. - To nasz święty rodak i ta modlitwa jest już w takim naszym osobistym rytmie życia stałym punktem - przyznawali zgodnie Kazimierz Chrapek i Mateusz Czupryna opuszczając kaplicę 4 marca wraz z proboszczem i innymi wiernymi, uczestniczącymi tego dnia w Eucharystii.

Ks. kan. Witold Grzomba w kaplicy w domu urodzenia św. Jana Sarkandra w Skoczowie.   Ks. kan. Witold Grzomba w kaplicy w domu urodzenia św. Jana Sarkandra w Skoczowie.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

- W naszym parafialnym kościele codziennie po porannej Mszy św. odprawiamy też nabożeństwo do św. Jana Sarkandra, a w kościele Znalezienia Krzyża Świętego, przy chrzcielnicy, przy której został ochrzczony, codziennie odmawiana jest też Nowenna do niego - dodaje ks. kan. Grzomba.

Skoczowska parafia w ramach Roku św. Jana Sarkandra zaplanowała szereg uroczystości. Z uwagi na obecną sytuacje trudno na razie zapewnić, czy odbędą się zgodnie z przewidzianym terminarzem. Sporo ma odbyć się w maju, kiedy przypada 25. rocznica kanonizacji.

Na 24 maja zaplanowana jest diecezjalna pielgrzymka i odpust ku czci męczennika.  - Po raz pierwszy chcemy wyruszyć 3 maja z pielgrzymką do parafii w Holeszowie, gdzie duszpasterzował św. Jan Sarkander w ostatnim okresie swojej posługi, a 8 maja mamy gościć kleryków, przyjmujących święcenia diakonatu przy jego relikwiach. W naszej świątyni 22 maja, w związku z rocznicą kanonizacji, będą się modlić nauczyciele i uczniowie skoczowskiej SP im. Św. Jana Pawła II. Pod koniec maja, od 29 do 31, w Teatrze Elektrycznym można będzie obejrzeć przygotowane specjalnie na 400-lecie śmierci św. Jana Sarkandra przedstawienie o nim - wylicza ks. kan. Grzomba.

Patron spowiedzi. I nowego życia...

Jak zaznacza proboszcz, tę szczególną obecność i ducha św. Jana Sarkandra rzeczywiście najmocniej czuje się w konfesjonale.

- To trwa w Skoczowie od kilkudziesięciu lat. Byłem tu kiedyś wikarym i też było tu inaczej niż zwykle: spowiednicy, w tym księża seniorzy: Alojzy Raszka, Bronisław Ilnicki czekali na penitentów wcześnie rano i wciąż mieli kogo spowiadać. Skoczów miał szczęście do dobrych spowiedników i ten dar możliwości przystępowania do spowiedzi wierni dobrze wykorzystywali. Tak jest do dziś. Teraz dochodzi do tego dyżur w stałym konfesjonale, z którego też korzystają wierni z całej okolicy. Ta wytrwała praca nad formowaniem sumienia jest dla naszej wspólnoty kolejnym znakiem opieki świętego rodaka - mówi ks. kan. Grzomba. Jak dodaje, znakiem skutecznego wstawiennictwa są też składane przez wiernych podczas nabożeństw intencje.

Są wśród nich prośby o zdrowie, a coraz częściej pojawiają się też polecane rodakowi prośby o szczęśliwe rozwiązanie, a także podziękowania za otrzymane łaski.