W Kamienicy ksiądz prowadzi parafialną sekcję samoobrony

Urszula Rogólska

publikacja 21.02.2020 02:09

- Najważniejsza zasada: umieć uniknąć walki. A jeśli ktoś potrzebuje pomocy, mam moralny obowiązek interweniować. Czasem wystarczy po prostu się odezwać - mówi ks. Tomasz Wojtyła, trener sekcji samoobrony przy parafii św. Małgorzaty w Bielsku-Białej-Kamienicy.

Ks. Tomasz Wojtyła wśród swoich wychowanków podczas treningu samoobrony. Ks. Tomasz Wojtyła wśród swoich wychowanków podczas treningu samoobrony.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Najważniejsza zasada - umieć uniknąć walki. I trzy, nie mniej ważne:

  • ustępuj, aby zwyciężyć,
  • maksimum skuteczności przy minimum wysiłku,
  • przez czynienie sobie dobra nawzajem - do dobra ogólnego.

Tego między innymi uczą się młodzi - dzieci w wieku 5-6 lat po nastolatków z liceów - uczestnicy zajęć w parafialnej sekcji samoobrony Pszczyńskiej Akademii Sztuk Walki, działającej przy Parafialnym Klubie Sportowym "Arka" w Bielsku-Białej Kamienicy. Ich trenerem jest ks. Tomasz Wojtyła, wikary kamienickiej parafii, posiadający uprawnienia instruktorskie i mistrzowski pas w sztukach walki.

W czwartkowy wieczór 20 lutego grupa młodych zdawała egzamin na pierwsze stopnie uczniowskie przed Ryszardem Bochmem - przedstawicielem PASW, 35-krotnym medalistą mistrzostw Polski, Europy i świata w sztukach walki - i z jego rąk otrzymała certyfikaty poświadczające zdobyte stopnie.

- Sekcję wspólnie założyliśmy sześć lat temu. Przez pierwsze lata prowadziłem ją ja, a ksiądz Tomasz był moim asystentem. Kilka lat temu uzyskał państwowe uprawnienia instruktorskie instruktora samoobrony i od tego czasu sam prowadzi zajęcia. Dwa lata temu zdobył mistrzowski czarny pas po egzaminie w PASW i teraz już jako pełnoprawna osoba prowadzi w Bielsku-Białej zajęcia z zakresu sztuk walki - tłumaczy Ryszard Bochm.

Młodzi uczestnicy zajęć w parafialnej sekcji samoobrony w Kamienicy ze swoimi instruktorami.   Młodzi uczestnicy zajęć w parafialnej sekcji samoobrony w Kamienicy ze swoimi instruktorami.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Pszczyńską Akademię Sztuka Walki założyli bracia Józef i Jan Brudni w 1957 roku. - Wtedy w Polsce jeszcze nikt nic o sztukach walki nie wiedział. Jedynymi sportami walki było dżudo, boks, pojawiały się różnego rodzaju style karate - opowiada Ryszard Bochm. - Bracia nawiązywali kontakty z mistrzami karate, ju-jitsu, ale oni przede wszystkim sami zaczęli tworzyć swój styl samoobrony. Wokół nich zaczęła się zbierać grupa podobnych zapaleńców sztuk walki. Spotykali się i zadawali sobie takie pytania: co by było, gdyby? Pytanie to dotyczyło konkretnej techniki obronnej: co by było, gdyby ktoś złapał cię tak czy tak; co by było, gdyby ktoś próbował cię uderzyć.

Ryszard Bochm kontynuuje: - W latach 70. do Polski przyjechał mistrz z Wietnamu La DucTrung i zaczął rozpowszechniać wietnamską sztukę walki VoQuyen. Po kilku latach współpracy bracia Brudni otrzymali mistrzowskie stopnie w tej sztuce. Był to taki dodatkowy element do stylu, który oni sami tworzyli. W kolejnych latach bracia poznawali nowe style i wzbogacali swój. Po kilkudziesięciu latach praktyk powstał polski styl walki pod nazwą Pszczyńska Sztuka Walki.

- Bracia Brudni to mistrzowie którzy urodzili się w Polsce. Zostali wychowani w wierze chrześcijańskiej i nigdy nie propagowali ani nie kultywowali religii Wschodu, choć zaczerpnęli techniki wschodnich walk - zaznacza R. Bochm. - Co roku Pszczyńsa Akademia Sztuk Walki organizuje rekolekcje w Zakopanem, gdzie na kilka dni wyjeżdża kadra instruktorów. Trenuje z nami kilku księży, a wśród nich ks. Tomasz Wojtyła, który prowadzi kamienicką sekcję.

Zainteresowanie sztukami samoobrony u ks. Wojtyły zaczęło się, gdy był wikarym w Pogwizdowie. Stamtąd jeździł do Cieszyna na zajęcia, które prowadził Ryszard Bochm. Kiedy trafił do Kamienicy, padł pomysł, by tu stworzyć sekcję z myślą o najmłodszych.

- Kiedy pierwszy raz znajomy przyprowadził mnie na zajęcia do Cieszyna, byłem pełen obaw. W czasie studiów teologicznych słuchałem o różnych zagrożeniach duchowych - relacjonuje ks. Wojtyła. - Podchodziłem do tego więc z dystansem. Kiedy znajomy przedstawił mnie, że jestem księdzem i usłyszałem: "Szczęść Boże", ta nieufność trochę stopniała. A później, na kolejnych zajęciach, słysząc, co jest mówione, patrząc, co jest ćwiczone, zobaczyłem, że nie ma tam elementów, które stanowią zagrożenie duchowe dla chrześcijanina i wciągnąłem się w to. Dziś nie wyobrażam sobie tygodnia, żeby nie poćwiczyć…

Obecnie do prowadzonej przez ks. Tomasza sekcji należy około 40 osób. Asystentem księdza jest jeden z rodziców ze szkoły modern ju jitsu.

- Większość dzieci dopiero zaczyna przygodę ze sportami walki. Nie mają jeszcze umiejętności i zdolności, które zdobywa się po iluś latach ćwiczeń - opowiada ks. Tomasz Wojtyła. - Treningi są przeplatane ćwiczeniami ogólnorozwojowymi, więc zajęcia na pewno wpływają na poprawę ogólnej sprawności. To, czego się tu uczą, daje im poczucie bezpieczeństwa - budzi się w nich świadomość, że znają technikę obronną, że mogą ją udoskonalać. Ćwiczenia uczą ogólnej koordynacji - np. wiedzą, jak upadać, by nie doznać kontuzji, co zwyczajnie się im przydaje na co dzień.

- Wpajamy wszystkim uczniom, że jeśli ma dojść do jakiejś walki, to każda walka uniknięta jest walką wygraną - podkreśla R. Bochm. - Całkowite uniknięcie walki trzeba traktować jak zwycięstwo. Walczy się tylko wtedy, kiedy już nie ma wyjścia. Kiedy idziemy ulicą i widzimy, że na chodniku stoją cztery osoby, to warto przejść na drugą stronę, żeby uniknąć walki. Sam trenuję 35 lat. Na ulicy nikt mnie jeszcze nigdy nie zaczepił i nigdy tego, co potrafię, nie użyłem.

Ryszard Bochm, trener z Pszczyńskiej Akademii Sztuk Walki, pasuje adeptów sztuki samoobrony z Kamienicy na stopień uczniowski.   Ryszard Bochm, trener z Pszczyńskiej Akademii Sztuk Walki, pasuje adeptów sztuki samoobrony z Kamienicy na stopień uczniowski.
Urszula Rogólska /Foto Gość

W czasie zajęć nie ma nawet znamion agresji, złości, chęci pokonania przeciwnika. Młodzi natomiast uczą się m.in. gdzie jest granica bólu przy danej dźwigni - w którym momencie przeciwnik musi ustąpić.

- Najważniejsza zasada - umieć uniknąć walki. A jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to wtedy mam moralny obowiązek interweniować, coś zrobić - dodaje ks. Tomasz. - Czasem wystarczy po prostu się odezwać, umieć zareagować na zło.

Podczas zajęć z dziećmi i młodzieżą, poza ćwiczeniami, nie brakuje i rozmowy: - Tłumaczę im zasady - żeby nie być agresywnym, żeby nie wykorzystywać tych technik poza salą, bo to nie chodzi o to, żeby szpanować przed kimś czy komuś zrobić krzywdę. Jeśli ktoś źle używa technik sztuk walki, to wtedy staje się łobuzem i zbójem. Dzieciaki to chwytają - chodzi o to, żeby tworzyć tę świadomość; żeby umieli stawać się takimi współczesnymi rycerzami, którzy mają swoje zasady: Bóg, honor i ojczyzna - i tym się kierować. Ktoś, kto zna techniki sztuk walki, może to wykorzystać w dobrym albo złym celu. My uczymy obrazu pozytywnego.

A co o zajęciach samoobrony w kamienickiej sekcji myślą rodzice uczestników zajęć, przeczytacie w 10. numerze papierowego "Gościa Bielsko-Żywieckiego".