Pożegnanie śp. ks. Marka Kręciocha: Mieliście szczęście mieć takiego kapłana

Urszula Rogólska

publikacja 25.01.2020 20:49

Każdy, kto spotkał uśmiechniętego kobiernickiego proboszcza, może opowiedzieć inną, piękną opowieść o dobru, które niósł. Dziś w parafii św. Urbana, w której posługiwał prawie ćwierć wieku, kilka z nich usłyszeli uczestnicy Mszy św. pogrzebowej zmarłego 16 stycznia duszpasterza.

Krwiodawcy, strażacy i służba liturgczna przy trumnie ks. Marka Kręciocha. Krwiodawcy, strażacy i służba liturgczna przy trumnie ks. Marka Kręciocha.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Jak mówił dziś ks. Janusz Kuciel, dziekan międzybrodzki, tuż przed złożeniem ciała ks. Marka Kręciocha do grobu, kobiernicki duszpasterz odszedł po cichu, niepostrzeżenie i samotnie, w nocy: - Ale cichość nie oznacza małości człowieka. Wspomnienie uśmiechniętego księdza Marka, naszego księdza Marka, będzie trwać wraz z tym kościołem, a wszystko dobro, które uczynił, ogrzewać będzie tę świątynię.

Za to dobro dziękowali dziś w kościele św. Urbana jego najbliżsi, rzesza jego parafian, przyjaciół, kapłanów - a wśród nich czterech biskupów.

Przed Eucharystią zmarłego duszpasterza wspominali i dziękowali mu przedstawiciele parafii, grup, stowarzyszeń i instytucji, z którymi współpracował - m.in. pszczelarze, krwiodawcy czy strażacy.

Wszystkich uczestników liturgii pogrzebowej witał biskup Piotr Greger. Wśród nich byli również biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek, który z woli zmarłego kapłana przewodniczył Mszy św., a także zaprzyjaźnieni z nim biskupi z Ukrainy: bp Marian Buczek i bp Leon Mały oraz ks. prof. Edward Staniek, który wygłosił kazanie.

Kościół św. Urbana podczas pożegnania śp. ks. Marka Kręciocha.   Kościół św. Urbana podczas pożegnania śp. ks. Marka Kręciocha.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Stajemy, by Panu Bogu dziękować - jak w każdej Eucharystii - a dziś szczególnie za dar życia i posługi kapłańskiej zmarłego księdza proboszcza Marka Kręciocha - mówił bp Greger. - Jako wspólnota Chrystusowego Kościoła dziękujemy najpierw za dar jego naturalnego życia, będącego owocem miłości małżeńskiej jego rodziców, Albina i Heleny. Wydawałoby się - po ludzku sądząc - życia krótkiego, bo niespełna 62-letniego. Dziękujemy za życie nadprzyrodzone, które rozpoczęło się od momentu chrztu św., poprzez który to sakrament został włączony do Chrystusowego Kościoła, w którym żył, dojrzewał, wzrastał. I dziękujemy dziś Bogu za ten szczególny dar - powołania kapłańskiego, którym szedł prawie 35 lat - najpierw siedem lat służąc jako kapłan archidiecezji krakowskiej, a od 1992 r. jako prezbiter Kościoła bielsko-żywieckiego. Ponad połowę tych lat posługiwał tutaj, w Kobiernicach - od roku 1996 jako wikariusz, trzy lata później był tu administratorem, a w roku 2000 został jej proboszczem.

Rozpoczynając Mszę św., bp Józef Guzdek przywołał słowa Romana Brandstaettera: "Nic się nie dzieje przedwcześnie,/ I nic się nie dzieje za późno,/ I wszystko się dzieje w swym czasie,/ Wszystko... Wszystkie uczucia, spotkania,/ Odejścia, powroty, czyny, zamiary,/ Zawsze właściwą godzinę biją Boże zegary". - Pytamy, czy to była właściwa godzina, czy nie za wcześnie przestało bić serce księdza Marka. Nie mamy na to odpowiedzi innej jak ta: "Jezu, ufam Tobie, bo Ty piszesz najpiękniejszy scenariusz naszego życia" - mówił bp Guzdek.

Kazanie, które wygłosił ks. Edward Staniek, było podziękowaniem dla śp. ks. Kręciocha za jego kapłańską posługę sakramentalną: - Drogi księże Marku. Jest to nasze ostatnie spotkanie na ziemi. Ufamy, że następne będzie albo w czyśćcu albo w domu Ojca. Zadania, jakie tobie z dużym zaufaniem zlecił Ojciec niebieski, zostały przez ciebie wykonane - mówił ks. Staniek. - Jezus Najwyższy Kapłan w twoje serce złożył skarb świętości, który przekazuje przez ciebie wybranym. W imieniu ludzi przez ciebie ubogaconych, zamierzam to ostatnie spotkanie zamienić w dziękczynienie tobie.

Ksiądz Staniek dziękował za słowa Pisma Świętego, które zmarły codziennie czytał przy ołtarzu: - Kto słuchał, to słowo wpadało w jego serce i miało szansę wydać owoce. Bóg potrzebował ciebie jako siewcy swego świętego słowa.

Dziękował za każdego ochrzczonego, w którego duszę przelewał łaskę uświęcającą, która wypełnia ochrzczonego świętym życiem samego Boga. - Jak ten skarb świętego życia wykorzystali - to oni odpowiedzą, wiedząc na progu nieba, że większego skarbu od łaski uświęcającej na ziemi nie otrzymali - mówił kaznodzieja.

Dziękował za każde rozgrzeszenie udzielone przez zmarłego w sakramencie pokuty, które "regeneruje życie łaski uświęcającej"; za każde namaszczenie chorych; za błogosławieństwo młodych, którzy w obecności ks. Marka udzielali sobie sakramentu małżeństwa: - Wielu z nich żyje i w rocznicę swojego ślubu wspomina twoje błogosławieństwo. Są i tacy, którzy porzucili Jezusa, złamali przysięgę małżeńską i w ich imieniu proszę ciebie, byś błagał Boga o ich zbawienie.

Czterech biskupów sprawowało Mszę św. pogrzebową ks. Marka Kręciocha.   Czterech biskupów sprawowało Mszę św. pogrzebową ks. Marka Kręciocha.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Kaznodzieja dziękował za każdą sprawowaną przez zmarłego Mszę św. i rozdaną Komunię św.: - To zawsze była godzina promieniowania świętości Boga, czego byli świadomi, mówiąc sercem po prefacji: "Święty, święty, święty Pan Bóg zastępów" - podkreślił ksiądz profesor. - To dziękczynienie tobie za zrealizowane kapłaństwo jest słowem Boga przypominającym godność kapłana i wezwaniem do kapłanów, którzy z różnych powodów z kapłańskiej posługi zrezygnowali. Jeśli tracą wiarę - ich decyzja jest słuszna. Nie można być kapłanem niewierzącym. Bo podawanie świętości bez jej świadectwa życiem jest dowodem braku odpowiedzialności przed Bogiem.

Parafianie i przyjaciele żegnali w Kobiernicach ks. Marka Kręciocha.   Parafianie i przyjaciele żegnali w Kobiernicach ks. Marka Kręciocha.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Na zakończenie, zwracając się do zmarłego, ks. Staniek wspomniał dwie rozmowy z ks. Markiem Kręciochem - pierwszą, sprzed 20 laty, kiedy spotkali się w budowanym kobiernickim kościele: - Mówiłeś, że zależy ci na tym, by to było miejsce piękne. Mówiłem, że to jest dom dla twoich świętych parafian, a ty ze swoją przekorą mówiłeś mi: "Z naszą świętością jest różnie i dlatego ciągle potrzebujemy odpuszczenia grzechów". I wtedy ci powiedziałem: "Święty to nie jest ten, który grzechów nie popełnia, lecz ten, kto umie z grzechów powstać przed Bogiem". I wtedy odpowiedziałeś: "No tak, ja też potrzebuję spowiedzi". Pełen planów na wykończenie budowli ufałeś, że to przy pomocy Boga uda ci się zrobić. I wtedy mówiłem: "Pamiętaj, że serca twoich parafian nie są nową budowlą. Wiele z nich wymaga remontu, bo tracą wiarę i niszczą swoje sumienia, a nawet nie zawsze chcą słuchać Boga. Budowa czegoś nowego jest łatwiejsza aniżeli remont tego, co niszczeje...".

Po dziesięciu latach duszpasterze nawiązali do tamtego spotkania. Ksiądz Kręcioch miał powiedzieć: "Ksiądz miał rację. W parafii jest wiele serc czekających na remont. Jest to trudniejsze aniżeli ozdabianie nowego budynku sakralnego".

Drugim spotkaniem był jubileusz 25-lecia kapłaństwa ks. Marka świętowany w rodzinnej Choczni. Jubilat podarował tam piękny kielich. - Dziękowałem ci, a ty mówisz: "Oby były ręce kapłanów, które będą ten kielich wznosić do Boga, bo kryzys kapłaństwa nawet w naszej diecezji już widać". To były takie dwie rozmowy, w których bardzo pięknie zaakcentowałeś samą świętość. Powiedziałem ci wtedy, ze do tego kielicha może braknąć rąk, ale większą tragedią będzie, jeśli ten święty kielich znajdzie się w rękach konsekrowanych, ale kapłanów, którym nie zależy na świętości. I również odpowiedziałeś: "Coraz więcej jest takich tragedii" - wspominał ks. Staniek.

Na zakończenie Mszy św. głos zabrali także bp Leon Mały, ks. dziekan Janusz Kuciel i ks. Marek Pszczółka, wikariusz kobiernickiej parafii.

- Straciliśmy wielkiego przyjaciela i tej pustki nie można niczym zapełnić, tylko modlitwą - mówił bp Mały - W tym kościele wszystko jest przepełnione życiem tego księdza, który chciał zawsze, żeby Chrystus był wyraźny, niezatarty... Mieliście szczęście mieć takiego kapłana, Bożego kapłana.

W imieniu kapłanów dekanatu międzybrodzkiego ks. Janusz Kuciel mówił o zmarłym: - Byłeś człowiekiem odważnym w myśleniu i działaniu. A odwaga to wielka cnota. Prawdę mówiłeś prosto w oczy, bez względu na tytuły i godności.

Bp Józef Guzdek przy trumnie z ciałem ks. Marka Kręciocha składanej do grobu przy kościele parafialnym.   Bp Józef Guzdek przy trumnie z ciałem ks. Marka Kręciocha składanej do grobu przy kościele parafialnym.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Przypominając słowa kardynała Wyszyńskiego, że "gdy gaśnie ludzka pamięć, wtedy zaczynają mówić kamienie", zaznaczył: - Nie będę odosobniony, kiedy powiem w tym miejscu, patrząc na tę trumnę, że kamienie nigdy nie będą musiały mówić, ponieważ to, co pozostawiłeś po sobie w naszych sercach, zawsze będzie mówić do nas. Cichość, małość to tak naprawdę wielkość człowieka. A nad grobem więcej warta jest pamięć o dobrym czynie, modlitwa i cisza niż tysiące słów.

Ksiądz dziekan dziękował zmarłemu za świadectwo kapłańskiego życia, za "dom, który nigdy nie miał zamkniętych drzwi": - Smutno nam, ale nie rozpaczamy, bo nadzieja nasze pełna jest nieśmiertelności.

Za pomoc w przygotowaniu pożegnania śp. ks. Marka Kręciocha w imieniu własnym i rodziny, dziękował ks. Marek Pszczółka.

Na zakończenie uroczystości strażacy przenieśli trumnę z ciałem zmarłego do grobu, który przygotowano po prawej stronie, przy wejściu do kościoła.

Tu ze wzruszeniem i modlitwą pożegnali go wraz z najbliższą rodziną duszpasterze, władze samorządowe, parafianie, strażacy, orkiestra parafialna, krwiodawcy i bardzo liczni pszczelarze, z którymi ks. Marek był mocno związany od czasu swojego duszpasterzowania w Kobiernicach. O tej pasji wciąż przypominają ule, które ustawił za kościołem. Tam pszczele rodziny też czekają na swoją wiosnę i nowe życie…