Nie żyje Stefan Jakubowski, niestrudzony budowniczy i opiekun kaplicy na Groniu Jana Pawła II

Alina Świeży-Sobel

publikacja 23.01.2020 23:28

W czwartek 23 stycznia w wadowickim szpitalu po ciężkiej chorobie zmarł w 88. roku życia Stefan Jakubowski z Andrychowa, przewodnik górski i inicjator całego szeregu działań związanych z osobą Jana Pawła II. Było wśród nich pierwsze na świecie nazwanie jego imieniem górskiego szczytu w Beskidzie Małym. Na Groniu Jana Pawła II, wspierany przez żonę Danutę i grupę modlitewną, organizował nabożeństwa, rajdy, budował krzyż Ludziom Gór, górską kaplicę, papieski pomnik, Drogę Krzyżową i Szlak Białych Serc. Sprowadził na szlak modlitwy rzesze pielgrzymów.

Stefan Jakubowski z papieskim krzyżem i relikwiami św. Jana Pawła II przed kaplicą na Groniu. Stefan Jakubowski z papieskim krzyżem i relikwiami św. Jana Pawła II przed kaplicą na Groniu.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Ostatnie pożegnanie śp. Stefana Jakubowskiego odbędzie się w kościele św. Macieja w Andrychowie we wtorek 28 stycznia. O 14.30 odbędzie się wprowadzenie trumny, a o 15.00 rozpocznie się Msza św. pogrzebowa pod przewodnictwem bp. Piotra Gregera, po której nastąpi przejazd na cmentarz w Andrychowie. Rodzina prosi, by zamiast kwiatów uczestnicy pogrzebu złożyli datki na andrychowskie Hospicjum Domowe którego wolontariusze będą prowadzić zbiórkę do puszek. 

Stefan Jakubowski urodził się w 1932 r.  Był synem przedwojennego żołnierza, z harcerzami poszedł na manifestację trzeciomajową. Jako poborowy trafił za to do wojskowego batalionu pracy i przez 28 miesięcy pracował w różnych kopalniach. "Posyłano nas tam, gdzie było trudno, niebezpiecznie, gdzie inni nie chcieli pracować" - opowiadał Stefan Jakubowski. "My dostawaliśmy rozkaz, więc musieliśmy iść. Wypadki i śmierć zdarzały się bardzo często. Trzeba było przetrwać coś, co dla wielu kojarzyło się z zesłaniem na Syberię. Doświadczyliśmy tego bez żadnych uzasadnień i wyroków".

Przetrwał, kosztem nadszarpniętego zdrowia. Związek Represjonowanych Żołnierzy-Górników, do którego należał, bezskutecznie zwracał się o odszkodowania dla niewinnych ofiar represji za ich niewolniczą pracę.

Z żoną Danutą połączyła go nie tylko miłość, ale także wspólna pasja: górskie wędrówki. Kiedy podczas rajdu w maju 1981 r. dowiedzieli się o zamachu na papieża, od razu podjęli modlitwę o jego zdrowie, a za rok odbył się pierwszy z organizowanych odtąd co roku rajdów "Szlakami Jana Pawła II". Na każdy z nich pan Stefan osobiście projektował pamiątkowy znaczek, a po latach okazało się, że układają się wszystkie razem w kształt krzyża. Przez wiele lat wytrwale organizował też podsumowywane podczas zakończenia rajdu konkursy poezji o Janie Pawle II oraz rysunkowe.

Najpierw na polanie na Groniu zaczął budowę krzyża Ludziom Gór, przy którym coraz więcej osób gromadziło się na modlitwie. Przychodzili też księża, więc sprawowane były polowe Msze święte. Z praktycznych względów coraz bardziej potrzebna była kaplica, aby nie trzeba było wszystkiego za każdym razem przynosić na górę. Pierwszy projekt miał bardzo symboliczną wymowę: kaplica o wymiarach 5 na 13 metrów była wotum za ocalenie życia Jana Pawła II z zamachu, który miał miejsce 13 maja. Ale potem ta symbolika trochę się zatarła, bo pan Stefan nieustannie coś do pierwotnej kaplicy dobudowywał. Obok stanął też drugi budynek: zakrystia. Całość stanęła w 1995 r. jako dar na 75. urodziny Jana Pawła II. Na ołtarzu państwo Jakubowscy umieścili słowa, które często przychodziły im na myśl podczas górskich wędrówek: Jest nas troje: Bóg, góry i ja.

Potem powstała też dzwonnica, która pomieściła też salę papieskich pamiątek. W kaplicy zebrało się ich sporo, bo gromadzili je zarówno państwo Jakubowscy, jak i sam papież, który ofiarował do kaplicy m.in. różaniec i krzyż. Były zdjęcia z kolejnych spotkań z Janem Pawłem II w Rzymie, ale także na skoczowskiej Kaplicówce w 1995 r., gdzie Stefan Jakubowski klęczał przed papieżem z makietą zbudowanej właśnie kaplicy. Pamiątką tamtej Mszy św. jest papieski tron - drewniany fotel, na którym zasiadał Jan Paweł II w Skoczowie. Po wyjeździe papieża trafił on właśnie na Groń.

Kard. Stanisław Dziwisz ofiarował do kaplicy na Groniu także relikwie krwi św. Jana Pawła II. "To najcenniejszy dar, jaki mogliśmy otrzymać" - mówił wtedy wzruszony pan Stefan. I choć w kolejnych latach coraz bardziej dokuczało mu zdrowie, a wynoszone przez lata na własnych plecach ciężary odbiły się poważnymi problemami kręgosłupa, mimo trudności, nieraz z grymasem bólu na twarzy, wciąż chciał być jak najczęściej w miejscu, z którym związał tak mocno swoje życie. Tu czuł bliskość św. Jana Pawła II i tym poczuciem dzielił się z pielgrzymami, którzy od lat, bez specjalnych  zaproszeń, wędrują wytyczonym przez Stefana Jakubowskiego Szlakiem Białych Serc, by modlić się na Groniu, rozważać papieskie nauczanie.

- Nigdy nie mówił o papieżu inaczej, jak tylko: "nasz umiłowany". Bardzo kochał Jana Pawła II i tej miłości uczył innych - wspominają pielgrzymi...