O. Grzegorz Kramer w Cieszynie: Potrzebujemy Zbawiciela, a nie "psiapsiółki"

Urszula Rogólska

publikacja 17.12.2019 11:08

- Słabość jest tym momentem spotkania, w którym człowiek potrzebuje Boga jako Boga, a nie motywacji do rozwoju, do tego, żeby pokazał mi jak pomnażać moje talenty - mówił o. Grzegorz Kramer w cieszyńskiej Café Muzeum.

O. Grzegorz Kramer w cieszyńskiej Cafe Muzeum i prowadząca z nim spotkanie Miriam Arbter-Korczyńska. O. Grzegorz Kramer w cieszyńskiej Cafe Muzeum i prowadząca z nim spotkanie Miriam Arbter-Korczyńska.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Znany zakonnik, jezuita, na co dzień proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Opolu, był gościem kolejnej edycji "Rekolekcji z kawą w tle", które od 2017 r. organizują ks. Tomasz Sroka i ks. Andrzej Abdank-Kozubski z Katolickiego Liceum im. św. Melchiora Grodzieckiego. Tegorocznym tematem były słowa z Księgi Rodzaju: "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich".

O. Grzegorz Kramer SJ mówił o tym, że "Słabość jest szansą". Odwołując się do przykładów cierpienia w życiu własnym i ludzi, których spotyka, zaznaczył, że Bóg nie jest źródłem cierpienia, a "droga słabości" może być szansą na spotkanie człowieka z Nim.

Przypominając słowa z Listu do Filipian: "On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi", podkreślił: - W Boże Narodzenie pięknie wybrzmiewa imię Pana Boga - Emmanuel - Bóg z nami. Często o tym zapominamy, że On jest z nami. Nie przeciwko nam, nie jako ten, który mówi: "Sprawdzam", ale jest z nami w tym, co jest moim codziennym doświadczeniem - mówił zakonnik, dodając: - Od Pana Jezusa uczę się przeżywać swoje cierpienie nie tyle z sensem, co z poczuciem, że nie jest ono ostatnim słowem; że nie musi mi odbierać godności.

Zbawienie to ten moment, kiedy człowiek w swojej bezsilności i słabości leży pokonany, a Bóg jest z nim i wyrywa go z poczucia bycia przegranym. Ten moment, kiedy człowiek "leży na glebie", jest jednocześnie szansą, by spotkać Boga. On sam zrezygnował z własnej siły - przyszedł na ziemię jako człowiek.

- Wcielenie Pana Boga, które świętujemy każdego dnia od dwóch tysięcy lat; to, że Bóg jest człowiekiem, że jest wśród nas, pokazuje nam perspektywę, w której Bóg postanowił - jak pokazuje św. Paweł w Liście do Filipian - być słabym. To jest paradoks, że my prosimy Boga o siłę, a Bóg daje taką odpowiedź: ja się staję słabym, rezygnuję z mojej siły - mówił jezuita. - Bo Ewangelia nie jest skierowana do ludzi jako taki super program duchowo-biznesowy - wtedy wracamy do Starego Testamentu: jak ci jest dobrze, to znaczy, że Bóg ci błogosławi, a jak źle, to że coś schrzaniłeś. Chrześcijaństwo nam pokazuje całkiem inną drogę - bo On przyszedł do słabych i do tych, którzy się źle mają. Oczywiście On nie przyszedł po to, żeby nas utwierdzać w naszej biedzie. On pokazuje też w Ewangelii, że życie nie polega na cierpieniu, że Bóg nie jest źródłem cierpienia, bo gdyby był, to cierpienie byłoby szczytem wszystkiego, do czego dąży chrześcijanin.

Jak tłumaczył o. Kramer, Bóg motywuje nas do tego, żeby z cierpienia wychodzić, ale przez Jezusa pokazuje, że pozbycie się cierpienia wcale nie musi być naszym życiowym celem: - Ewangelia jest skierowana do ludzi słabych, ale jest też rozwojowa. Ewangelia chce, żebyśmy byli ludźmi, którzy idą drogą słabości, ale po to, żeby się rozwijać, żeby nie tracić swojej godności.

- Świat bardzo często podkreśla wartość ludzi mocnych, bogatych, zdrowych i zaradnych. My nie możemy być tylko i wyłącznie kalką tego świata, ale mamy patrzeć na Jezusa, który rezygnuje ze swojego Bóstwa, ze swojej siły. Słabość jest tym momentem spotkania, w którym człowiek potrzebuje Boga jako Boga, a nie motywacji do rozwoju, do tego, żeby pokazał mi, jak pomnażać moje talenty.

Rekolekcjonista zauważył, że w codzienności często mocniej podkreślamy, że Jezus jest Przyjacielem niż fakt, że jest Zbawicielem: - Zrobiliśmy z Niego kumpla, "psiapsiółkę", która stoi obok. Tylko że my potrzebujemy Zbawiciela, Tego, który przychodzi w momencie kiedy leżę na ziemi, Tego, który mnie z tej ziemi podnosi. Przyjaciel niekiedy ucieka, bo go to przerasta. Zbawiciel jest tym, który ma siłę, żeby zmierzyć się z moim cierpieniem i żeby być obok.

O. Kramer nawiązał także do pojęcia "Kościoła wojującego": - Wielu rozumie to pojęcie jako walkę z tym, który się z nami nie zgadza. Każdy może znaleźć sobie wroga - zobaczcie, że bardzo często wyciągamy krzyż, żeby zrobić z niego sztandar, który jest "przeciwko", żeby krzyż stał się zwycięstwem nad człowiekiem, który w mojej percepcji jest zły. Tymczasem krzyż jest zwycięstwem nad złym duchem, nie nad człowiekiem -  i my bardzo często o tym zapominamy. Człowiek nie jest moim wrogiem. Prawdziwa walka Kościoła wyraża się w umieraniu starego człowieka w każdym z nas. Co to jest umieranie starego człowieka? Pójście drogą słabości, nie walki, nie tego, żeby wziąć krzyż, Jego sztandar przeciwko drugiemu.

Jak dodał o Kramer: - Jeśli zapomnimy, kto jest naszym prawdziwym wrogiem, to sobie zawsze znajdziemy jakiegoś zastępczego. I wtedy bardzo łatwo nam wywalić z Kościoła słabość - to, co św. Paweł mówi o Jezusie: że Bóg postanowił się uniżyć. A skoro tak, to ja nie mogę się wywyższać ponad innych, to ja nie mogę sprawiać wrażenia, że jestem nadczłowiekiem, że jestem kimś silnym jak Bóg. Ta walka jest zawsze przeciwko złym mocom, przeciwko ciemnościom, ale nie przeciwko człowiekowi.

Jedynym "sukcesem", którego mam pożądać chrześcijanin, jest przyjęcie darmowego zbawienia. - Jeśli tego nie przyjmę, to całe moje życie będzie gromadzeniem sobie skarbów dla siebie, udowadnianiem najpierw sobie, potem światu, jaki jestem silny, a potem Panu Bogu: zobacz, jaki jestem silny. Droga słabego każe mi się pozbywać moich skarbów, każe mi pokazać Panu Bogu: zobacz, jestem nagi, nie mam nic, co by mi pozwoliło powiedzieć: "zasługuję, jestem godny tego, żebyś mi dał zbawienie" - tłumaczył o. Kramer. - To nie jest tak, że nic nie robimy, bo mamy mieć życie wieczne. Ale jest różnica między zasługiwaniem, a dzieleniem się tym, co dostałem. To jest zmiana mojego myślenia: daję innym, udzielam się, robię "dobre uczynki" (straszne słowo), nie dlatego, żeby chcieć coś, ale że kocham, jestem kochany i chce się tym podzielić.

Jeśli daję, co nie jest moje, to jestem nędzarzem, który nie ma nic. - I wracamy do słabości, do tego, że po ludzku nie mogę się niczym przed innymi pochwalić. Wiem, że wszystko dostałem, że to wszystko jest darem. Wiem, Kto za tym stoi, Kto mnie uczy dobrej pokory - uzupełnił o. Grzegorz. - Słabość w chrześcijaństwie jest ważna nie jako bożek, ale jako droga, którą Pan Jezus wybrał, bo jest Królem nędzarzy.

Jak umierał nas Król? W opuszczeniu. Uniżył się - nie wybrał drogi sukcesu. Ale choć umiera, jest Królem życia. To jest droga do zwycięstwa.

Gośćmi kolejnych dni "Rekolekcji z kawą w tle" byli także ks. dr Leszek Łysień, który mówił o "Cielesności jako wyzwaniu dla tożsamości człowieka" i o. dr Jacek Poznański SJ, który przedstawił konferencję o duchowym towarzyszeniu kobietom i mężczyznom. Dopełnieniem konferencji była spektakl słowno-muzyczny i Msza św. kończąca rekolekcje.