Rodziny ze św. Melchiorem w Kalwarii Zebrzydowskiej

Urszula Rogólska

publikacja 29.09.2019 22:31

- Jak mi żona 32 lata po ślubie powiedziała, że w naszym małżeństwie jest lepiej niż tamtego dnia, to tak urosłem, że koszykarze NBA to przy mnie krasnoludki! Ale to możliwe tylko z Panem Bogiem - mówi Andrzej Czaderna z Kóz, który z rodziną i rzeszą diecezjan uczestniczył w bielsko-żywieckiej pielgrzymce rodzin.

W Kalwarii Zebrzydowskiej żony i mężowie odnowili swoje przyrzeczenia małżeńskie. W Kalwarii Zebrzydowskiej żony i mężowie odnowili swoje przyrzeczenia małżeńskie.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Słowa: "Poznawać wolę Boga i odważnie ją wypełniać", zaczerpnięte z modlitwy do św. Melchiora Grodzieckiego, który poniósł męczeńską śmierć 400. lat temu i jest patronem roku w województwie śląskim, prowadziły uczestników 12. Pielgrzymki Rodzin Diecezji Bielsko-Żywieckiej w Kalwarii Zebrzydowskiej w sobotę 28 września.

Familijne pielgrzymowanie rozpoczęła Droga Krzyżowa od stacji "U Piłata". Następnie wszyscy, powitani w imieniu ojców bernardynów, opiekunów sanktuarium, przez o. Micheasza Okońskiego OFM uczestniczyli we Mszy św. pod przewodnictwem bp. Romana Pindla. Eucharystię koncelebrowali duszpasterze z parafii całej diecezji. W przygotowanie liturgii zaangażowali się małżonkowie Domowego Kościoła oraz chór Towarzystwa Śpiewaczego “Lutnia” im. Jana Orszulika ze Strumienia.

Podczas Mszy św. małżonkowie odnowili swoje przyrzeczenia małżeńskie, a pary Domowego Kościoła, które przejmują obowiązki par odpowiedzialnych za wspólnotę w pięciu rejonach diecezji, otrzymały specjalne błogosławieństwo. Na zakończenie liturgii wszyscy odmówili wspólnie modlitwę za wstawiennictwem św. Melchiora. Wspólna agapa, a następnie modlitwa zawierzenia rodzin Maryi zakończyły tegoroczne pielgrzymowanie.

Nad zdrowiem pielgrzymów czuwali wolontariusze Maltańskiej Służby Medycznej z oddziału w Kętach.

Ofiary pieniężne złożone podczas Mszy św. na ołtarzu przez poszczególne dekanaty w tym roku zostaną przeznaczone na zakup specjalistycznego mikroskopu do operacji oczu, które wykonują lekarze w ramach akcji "Oczy Etiopii”. Koszt sprzętu to 30 tys. zł. Inicjatorem wyjazdów lekarzy i wolontariuszy do Etiopii był przed 12 laty Stanisław Kotlarczyk, który przed Mszą św. opowiedział o akcji i o nawiązanej współpracy z Caritas bielsko-żywiecką. To jej efektem była zbiórka w Kalwarii, a kontynuacją będzie koncert Magdy Anioł, który odbędzie się 30 października w Bielskim Centrum Kultury.

Ania Ewertowska i ks. Jan Waluś z Międzyrzecza Górnego poprowadzili poruszające rozważania Drogi Krzyżowej.   Ania Ewertowska i ks. Jan Waluś z Międzyrzecza Górnego poprowadzili poruszające rozważania Drogi Krzyżowej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Wyjątkowe rozważania Drogi Krzyżowej, którą przygotowała parafia św. Marcina i Matki Bożej Szkaplerznej w Międzyrzeczu Górnym, pomogły otworzyć serca na cierpiących i stanowiły zachętę do powierzenia najtrudniejszych życiowych spraw Panu Bogu. Nabożeństwo poprowadzili ks. proboszcz Jan Waluś i maturzystka Ania Ewertowska. W przejmujący sposób czytała rozważania męki Pańskiej, których autorką jest śp. Anna Golicz, międzyrzecka parafianka. Teksty wydało wydawnictwo WAM pod tytułem: "Droga Krzyżowa - Ty, który cierpisz, podążaj za Chrystusem”.

Pomysł napisania Drogi Krzyżowej u niespełna 33-letniej autorki - cierpiącej na chorobę nowotworową żony i mamy dwóch małych chłopców - zrodził się w uroczystość Bożego Ciała w 2004 roku. "Te rozważania mają ukazać wszystkim, że nie ma takiej sytuacji, w której zostalibyśmy przez Boga opuszczeni i zapomniani. Zsyła On na nas różne ciężkie doświadczenia nie po to, aby nas pogrążyć w rozpaczy, ale aby nas pociągnąć do swojego boskiego Miłosiernego Serca. W chwilach próby jest zawsze blisko nas. Chociaż jest Bogiem, którego wielkości nasz umysł nie ogarnia, uniża sam siebie i przychodzi do nas, by nas wspierać, ochraniać i towarzyszyć nam. Uważam, że uświadomienie sobie tego faktu i całkowite zawierzenie Bogu zawsze niesie ze sobą uleczenie - uleczenie i pokój duszy" - napisała Anna Golicz, której słowa przeczytał na początku nabożeństwa ks. Jan Waluś.

Pielgrzymi mocno poruszeni, ze łzami w oczach słuchali rozważań. - Choroba pani Ani zakończyła się śmiercią… Zastanawiałem się, czy to nie jest za mocny tekst na pielgrzymkę rodzin - mówi ks. Jan Waluś. - Ale te rozważania są świadectwem przeżywania choroby w świetle wiary. W tekście autorka modli się m.in. za swoje dzieci. Dziś chłopcy są już prawie dorośli. Ich i taty życie w parafii, w Kościele, pokazuje, jak skuteczna jest ta modlitwa. Zdecydowaliśmy się na ten tekst, bo każdy z nas spotyka się z chorobą czy cierpieniem. Te rozważania pokazują, że jeśli w tym wszystkim człowiek odnajdzie Boga, cierpienie nabiera innego wymiaru…

Małżonkowie z całej diecezji złożyli ofiary na zakup mikroskopu, który będzie ratował wzrok Etiopczykom.   Małżonkowie z całej diecezji złożyli ofiary na zakup mikroskopu, który będzie ratował wzrok Etiopczykom.
Urszula Rogólska /Foto Gość

W kazaniu  biskup Roman Pindel odwołał się do hasła pielgrzymki: "Poznawać wolę Boga i odważnie ją pełnić" i na przykładzie życia św. Melchiora Grodzieckiego ukazał jego drogę poznawania woli Boga. - To hasło jest w centrum naszego życia chrześcijańskiego. Ono określa, po co żyjemy - mówił biskup, zapraszając do szukania odpowiedzi na pytania: co znaczy poznawać wolę Boga, dlaczego należy to robić, jak ją poznawać i po co.

Poznać wolę Boga, to być przekonanym, że Bóg naprawdę ma dla mnie swój plan. Jeśli ją poznam, to spełni się to, co Bóg wobec mnie zamierzył. Jak podkreślił biskup, najdoskonalszym przykładem poznania woli Boga i jej przyjęcia jest Maryja.

Pielgrzymi słuchali o drodze św. Melchiora prowadzącej do odkrycia powołania do służby Bogu we wspólnocie jezuitów i o tym, co charakteryzuje każde odkrycie woli Bożej: silnym poruszeniu serca i utwierdzeniu się, iż dane pragnienie jest stałe. Jeszcze jednym wyznacznikiem podążania za Bożym planem dla nas jest spojrzenie na stające przed nami wybory z perspektywy ostatecznej: czy z tym wyborem, którego dokonam, chciałbym stanąć przed Bogiem ze spokojnym sumieniem.

- Mamy różne sposoby poznawania woli Bożej, nieraz spontaniczne. Ale jeśli człowiek jest przekonany w sercu, w spokoju sumienia o swoim wyborze - poznaje wolę Boga - mówił biskup, dodając że poznanie woli Boga daje pokój serca i aprobatę Boga. - Dopiero kiedy decyduję, że chcę tego, bo wiem, że Bóg tego chce; dopiero wtedy, kiedy piętrzą się trudności i przeciwności, kiedy się pojawiają zniechęcenia; wtedy, kiedy przełamujemy te trudności, a nawet wtedy, kiedy pojawia się niewiara, zwątpienie, zakwestionowanie motywacji i sensu, a może wtedy, kiedy nie widzimy nawet wdzięczności od człowieka, któremu okazaliśmy miłosierdzie; dopiero wtedy możemy powiedzieć, że to wypełnienie gorliwe woli Bożej podoba się Bogu.

Biskup życzył wszystkim, by tegoroczne pielgrzymowanie było zachętą, aby prawdziwie poznawać wolę Boga wobec samego siebie, współmałżonka, dzieci i miejsca, za które każdy z nas jest odpowiedzialny. - Żeby naprawdę chcieć poznawać wolę Boga, najlepiej jak potrafię i odważnie ją wypełniać - zaznaczył bp Pindel.

Krystyna i Andrzej Czadernowie z Kóz, z synem Januszem.   Krystyna i Andrzej Czadernowie z Kóz, z synem Januszem.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Wśród pielgrzymów byli Andrzej i Krystyna Czadernowie z synem Januszem, którzy przyjechali z parafii Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza z Kóz. Są małżeństwem od 32 lat, a od 30 - we wspólnocie Domowego Kościoła.

- Trwamy w małżeństwie, we wspólnocie i co roku tu pielgrzymujemy - żeby się spotkać z całą wspólnotą i zawierzyć nasze rodziny Mateczce Najświętszej - mówi Andrzej. - Na Jej pomocy nigdy się nie zawiedliśmy, a różnie bywało. Jak mi żona 32 lata po ślubie powiedziała, że w naszym małżeństwie jest lepiej niż w tamtym dniu, to tak urosłem, że koszykarze NBA to przy mnie krasnoludy! Jestem w niej z każdym dniem coraz bardziej zakochany, wzajemnie się uzupełniamy. Ale to możliwe tylko z Panem Bogiem. Trzeba cały czas przychodzić do Niego jak do źródła. To jest tak, jak z telefonem komórkowym. Jak zostaje nam 20 procent baterii, szybko szukamy kontaktu. Tak samo jest z małżeństwem - bez Pana Boga nie jesteśmy w stanie dobrze funkcjonować. Jeśli jesteśmy do Niego podłączeni, ładujemy się.

Po raz kolejny na pielgrzymce rodzin są także Lucyna i Rafał Pasternakowie z parafii św. Stanisława w Andrychowie, którzy w styczniu będą świętować 25-lecie małżeństwa. - Jesteśmy tutaj, bo z Maryją jesteśmy bliżej Jezusa - mówią. - Tu doświadczamy Jej matczynej opieki. Czujemy, że kiedy my dajemy tę cząstkę i tu przybywamy, Ona nam każdego dnia roku daje nowe siły, pomaga wzrastać, ubogaca nasze życie. Całe to otoczenie tutaj: cisza, las, przyroda, budują i ciało, i duszę. Chcemy tu być, bo tu nas wszystkich łączy nasza wiara. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina rodzin.

Lucyna i Rafał Pasternakowie z Andrychowa.   Lucyna i Rafał Pasternakowie z Andrychowa.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Od siedmiu lat Pasternakowie są w Domowym Kościele. Jak mówią, wspólnota daje im od początku wzrost wiary, przemienia ich chrześcijańskie życie: - Innymi kategoriami patrzymy na małżeństwo, na rodzinę - kategoriami miłości i jedności. Oboje jesteśmy nawzajem odpowiedzialni za swoją świętość. Przekonujemy się, jak ważne jest codzienne stawanie w prawdzie wobec siebie, jak istotne, żeby Pan Bóg był zawsze na pierwszym miejscu, a mąż był dla żony i żona dla męża najważniejszymi osobami na tej ziemi.

Gabriela i Michał Wandzlowie z Godziszki z dziećmi.   Gabriela i Michał Wandzlowie z Godziszki z dziećmi.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Po raz pierwszy do Kalwarii z rodzinami pielgrzymowali Gabriela i Michał Wandzlowie z parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Godziszce, razem z dziećmi: Mateuszem, Marysią i Kingą. - Co roku bierzemy udział w pielgrzymce rodzin na Jasną Górę. W tym roku na Jasnej Górze byliśmy już wcześniej - na powitaniu pieszych pielgrzymów. Ale bardzo nam brakowało tego rodzinnego pielgrzymowania, a Kalwaria niejako została nam dana, więc bardzo chcieliśmy przyjechać tutaj razem z dziećmi - mówią małżonkowie, którzy 10 września obchodzili 14. rocznicę ślubu. - Chcemy solidaryzować się z tymi wszystkimi rodzinami, które tutaj są, pokazać nasz wspólny styl świętowania. Chcemy, żeby to widziały nasze dzieci. Jesteśmy przekonani, że jeśli rodzina ma być silna, to może być silna tylko Bogiem. Bez Pana Boga naprawdę nic w życiu nie damy rady zrobić tak, jak trzeba.