Wielki festyn na ratunek dachowi kościoła "Na Skrzydłach"

Urszula Rogólska

publikacja 20.09.2019 18:41

Kwota, jaką muszą zdobyć parafianie z osiedla Polskich Skrzydeł na remont dachu kościoła, jest spora. To 540 tys. zł. 200 tys. udało się już zebrać. Każdy, kto zechce pomóc, może dołączyć do parafialnej zabawy "Dach z serca", która odbędzie się w sobotę od 14.00 do 18.30.

Reprezentacja organizatorów festynu w parafii św. Pawła na os. Polskich Skrzydeł. Reprezentacja organizatorów festynu w parafii św. Pawła na os. Polskich Skrzydeł.
Urszula Rogólska /Foto Gość

To wyzwanie stało przed wspólnotą liczącą ok. 3,5 tys. wiernych już ponad 20 lat temu, kiedy powstała parafia i kościół "Na Skrzydłach", któremu patronuje św Paweł.

- To jest nasz dom. To jest nasz kościół, niczyj inny. Tutaj przychodzą nasze dzieci. I chcemy, żeby to miejsce żyło i służyło kolejnym pokoleniom jak najdłużej. Dziś wyzwaniem stał się dach naszego kościoła - mówią zgodnie parafianie zaangażowani w codzienność wspólnoty.

- Przed 20 laty tymczasowo pokryto go dachówką bitumiczną. Wiadomo było, że kiedyś, docelowo, trzeba będzie go pokryć blachą - wyjaśnia ks. Piotr Leśniak, który od roku jest proboszczem parafii. - Od kilku lat kwestia ta stawała się coraz bardziej nagląca - dodał.

- Nasze "skrzydła" traciły piórka - dopowiadają parafianie. - Każdy mocniejszy wiatr siał spustoszenie, a dachówki można było zbierać wokół kościoła jak kartki. Kiedy zobaczyliśmy zdjęcia z drona, dach wyglądał jak ser szwajcarski - opowiada proboszcz.

Trzódka z Polskich Skrzydeł wkłada wszystkie swoje siły w pozyskanie pieniędzy na remont.

Ks. Piotr Leśniak z cegiełkami-dachówkami na rzecz remontu dachu kościoła św. Pawła.   Ks. Piotr Leśniak z cegiełkami-dachówkami na rzecz remontu dachu kościoła św. Pawła.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Od czerwca w jedną niedzielę miesiąca w parafii odbywa się kiermasz ciast upieczonych przez parafianki. Pomysł chwycił błyskawicznie, sprzedaje się każda ilość. Ostatnio po 30 blachach wypieków nie było śladu już wczesnym przedpołudniem.

Szybko zrodził się też pomysł festynu. Parafianie postanowili połączyć dwa cele. Pierwszy to integracja parafian. - Mieszkamy obok siebie od dawna, w niedziele i w tygodniu stajemy czy siadamy obok siebie w kościele, a jednak prawie się nie znamy, choć nie jesteśmy dużą parafią. Nie mamy szkoły, żadnego innego ośrodka, w którym moglibyśmy się poznawać - dodają parafianie.

A ks. Ryszard Piętka, wikary, tłumaczy: - Także my księża mamy utrudnioną integrację z parafianami, bo probostwo jest połączone z kościołem. Najpierw więc powstała idea festynu jako okazji do integracji i tworzenia wspólnoty.

Cegiełki, czyli dachówki, czekają na dobroczyńców!   Cegiełki, czyli dachówki, czekają na dobroczyńców!
Urszula Rogólska /Foto Gość

Aż 20 osób przyszło na pierwsze spotkanie, na które ks. Leśniak zaprosił każdego, kto chciałby się włączyć w jego organizację. Większość w ogóle się nie znała. Szybko zrodził się pomysł, by festyn był jednocześnie zachętą do materialnego wsparcia remontu dachu. Padło hasło "Dach z serca", które stało się tematem festynu.

- Zadecydowaliśmy, że w miarę naszych możliwości festyn zrobimy własnymi siłami, rozejrzymy się, kto mógłby się zająć poszczególnymi zadaniami - mówi ks. Piętka. - Powstały grupy, które wzięły za nie odpowiedzialność.

- Ujawniły się talenty, o których mało kto z nas wiedział. Jedna pani poprowadzi warsztaty malowania kamieni, ktoś inny zajmie się kącikiem dla dzieci, malowaniem twarzy, zaplataniem warkoczyków - opowiada Ewa Turkowska. - Będzie kiermasz przeczytanej książki, będą tańce, sprawnościowe konkursy rodzinne i sportowe, występy klaunów, wielkie bańki mydlane, fotobudka. Grupa pań zajmie się kulinariami. Aż 40 z tych, które dotychczas piekły ciasto na niedziele w poszczególne miesiące, zdeklarowały, że przyniosą swoje wypieki także na festyn. Będą przysmaki z grilla, chleb ze smalcem i ogórkiem; będzie i wata cukrowa, którą najprawdopodobniej zajmie się nią ksiądz proboszcz.

Każda parafialna wspólnota będzie miała pięć minut, by się zaprezentować przed wszystkimi.

W kościelnym korytarzu stanęło pudło, do którego można przynosić domowe przetwory i fanty na konkurs z nagrodami za zakup cegiełek, czyli… "dachówek". - Wiele firm i osób prywatnych już włączyło się w organizację festynu. Poważny finansowy zastrzyk dostaliśmy od firmy Passerotti, tort ofiarowała nam cukiernia Colette, vouchery na zabiegi kosmetyczne - salon Diament - relacjonują księża. – Będzie można licytować ikonę Eleusa pani Oli Dzień, wykonaną specjalnie na ten dzień, swoje prace ofiarują także uczennice szkoły plastycznej.

Wśród festynowych gości, zaprzyjaźnionych mocno z parafią, będą m.in. zespół regionalny "Jasieniczanka" oraz bryczka Piotra Ryszki z Wapienicy, którą będzie można przejechać się ulicami osiedla. Także pan Ryszka gwarantuje pyszną grochówkę dla wszystkich.

- Serdecznie zapraszamy wszystkich ludzi dobrej woli. Każdego, kto chce spędzić ten czas z nami, kto czuje się związany z naszą parafią, z naszym kościołem i chce nam pomóc w remoncie dachu - mówią duszpasterze, dodając, że swoje zaproszenie do wspólnej integracji kierują także do parafian z żywieckiej konkatedry. Bardzo hojnie wsparli ich remont, kiedy ks. Leśniak w jedną z niedziel głosił tam kazania. - Wziąłem wzór z naszego patrona, św. Pawła, który także jeździł do wspólnot, w których pracował, a oni go wspierali. Nie zawiodłem się. Podobnie, jak i na św. Józefie, któremu powierzam szczególnie ten dach - dodał.

Cegiełki czyli dachówki czekają na dobroczyńców!   Cegiełki czyli dachówki czekają na dobroczyńców!
Urszula Rogólska /Foto Gość

A parafianie, jeden przez drugiego, potrafią opowiadać, czemu tak bardzo zaangażowali się w zbieranie pieniędzy na jego remont.

Ewa Turkowska doskonale pamięta początki parafii. Potem oazę, swój ślub, chrzest i Pierwszą Komunię Świętą syna. A jeszcze lepiej pamięta wiele godzin na budowie i… wyjmowanie gwoździ z desek. - Choć się przeprowadziliśmy, ten kościół jest naszym domem. Z nim się zżyłam, tu jestem u siebie - mówi.

- Przeprowadziliśmy się do tej parafii 10 lat temu. Wcześniej mieszkaliśmy po sąsiedzku, na osiedlu Wojska Polskiego. Tam zostały ochrzczone nasze dzieci. Ale z tą parafią mocno związał się mój mąż. Kiedy zdał maturę, dziękczynnie przychodził tutaj i kopał rowy pod budowę - opowiada Katarzyna Głogowska. - Ja się związałam z tym miejscem w jedną sobotę, kiedy sąsiadka dała mi znać, że tu jest taki zwyczaj, że mieszkańcy poszczególnych ulic sprzątają kościół. Od tamtego sprzątania poczułam, że to także mój dom. Nasz 10-letni syn Stasiu nie wyobraża sobie dnia, żeby tu nie służyć na Mszy. W wakacje był zły, że wyjeżdża i będzie miał taką przerwę - dodaje.

Rodzina Aleksandry Dzień stała się tutaj parafianami 17 lat temu. - Wybieraliśmy mieszkanie. Pokazano nam dwa. Z jednego popatrzyłam przez okno i zobaczyłam, że mamy widok dokładnie na ołtarz. Od razu powiedziałam: wybieramy to!

Przy tym ołtarzu dziś znajdują się dwa szczególne dary Aleksandry - namalowane przez nią ikony Jezusa Pantokratora i Matki Bożej. Dekoracja kościoła i redakcja gazetki dla dzieci to także jej sprawa.

W parafii i przy budowie kościoła od początku była także rodzina Elżbiety Jagieły. - Mąż murował, a kuzynka z mężem pomagali w instalacji ogrzewania podłogowego. Dziś nasze dzieci są lektorami, a ja śpiewam w chórze i scholi.