248 kółek z Andrychowa i Oświęcimia - na Jasną Górę i z powrotem

Urszula Rogólska

publikacja 12.08.2019 17:59

Wczoraj dotarli do celu, na Jasną Górę, ale... wciąż są w drodze! 124 uczestników 17. Andrychowskiej Pielgrzymki Rowerowej wraca do domu także na rowerach. Są za pólmetkiem.

Magda Zielińska, zdobywczymi wielu tytułów mistrzowskich w zawodach MTB poprowadziła peleton andrychowskich pielgrzymów rowerowych. Magda Zielińska, zdobywczymi wielu tytułów mistrzowskich w zawodach MTB poprowadziła peleton andrychowskich pielgrzymów rowerowych.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Od siedemnastu lat Paweł Rajda, jego synowie Tomasz i Karol oraz kuzyn, ks. Kazimierz Walusiak, obecnie proboszcz w Zamarskach na Śląsku Cieszyńskim, zdobywają coraz to nowych pasjonatów rowerowych, organizując wspólnie Andrychowską Pielgrzymkę Rowerową na Jasną Górę. Nie inaczej było w tym roku. W piątek 9 sierpnia 124 rowerzystów - setka, która wyruszyła z Andrychowa i pozostali, którzy wystartowali z salezjaninem ks. Markiem Głuchem z Oświęcimia - rozpoczęli swoje sześciodniowe pielgrzymowanie na dwóch kółkach. Sześciodniowe, bo kiedy wczoraj, 11 sierpnia piesi pątnicy zakończyli już swoją wyprawę, oni do domu wracają także na rowerach. Towarzyszą im słowa pieśni: "My chcemy Boga Panno Święta!".

Pielgrzymowanie rozpoczęła Msza św. w andrychowskim kościele św. Macieja, celebrowana przez ks. prałata Stanisława Czernika i ks. Kazimierza Walusiaka. O muzyczną oprawę liturgii tego dnia, jak i każdego następnego zadbali sami rowerowi pielgrzymi - prowadzący zespół i grający na klawiszach Zygmunt Walczak, przewodzące śpiewowi Alina Graca i Elżbieta Walczak oraz towarzyszący im na trąbce Bartek Walczak.

Paweł Rajda (z prawej) i jego syn Karol - główni organizatorzy andrychowskiej pielgrzymki rowerowej.   Paweł Rajda (z prawej) i jego syn Karol - główni organizatorzy andrychowskiej pielgrzymki rowerowej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Rowerowi pielgrzymi pochodzą z wielu parafii nie tylko Podbeskidzia. Jadą w 11 grupach, liczących do 15 osób. Jak tłumaczy Karol Rajda, pierwszego dnia wszyscy pielgrzymi zostali przydzieleni do grup w zależności od umiejętności, sprawności oraz wieku. Każdą grupę prowadzi grupowy, który jest odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo i porządek podczas jazdy na trasie. Dodatkowo nad bezpieczeństwem czuwają służby porządkowe wraz z pojazdami technicznymi.- Grupa stanowi integralną jedność. W razie awarii wszyscy się zatrzymują i wspierają poszkodowanego np. w wymianie dętki itp. - dodaje Karol.

Trudno modlić się wspólnotowo, kiedy każdy samodzielnie walczy z trudami drogi. Jednak rowerzyści regularnie zatrzymują się na odpoczynek i modlitwę.

- Jedziemy podobną trasą jak zwykle. Odmienne są jak co roku okoliczności, nowi ludzie, nowe wyzwania - mówi ks. K. Walusiak. W drodze, w jedną i drugą stronę rowerowi pielgrzymi zatrzymają się na noclegi w szkołach w Kluczach i Niegowej. - W szkołach śpimy w przygotowanych dla nas salach lekcyjnych i na auli czy sali gimnastycznej, gdzie również gromadzimy się na wspólnych "pogodnych wieczorach" i modlitwie. Na noclegach czekają na nas również ciepły posiłek. Inne posiłki podczas dnia należy zorganizować sobie we własnym zakresie - tłumaczy Karol. - Natomiast w Częstochowie mamy zapewniony nocleg w komfortowych warunkach - w pokojach gościnnych prowadzonych przez siostry Matki Bożej Miłosierdzia.

Ks. Kazimierz Walusiak (z prawej) - duchowy przewodnik andrychowskich pielgrzymów rowerowych.   Ks. Kazimierz Walusiak (z prawej) - duchowy przewodnik andrychowskich pielgrzymów rowerowych.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Codziennie rano rowerzyści śpiewają Godzinki do Najświętszej Maryi Panny, w południe zatrzymują się na Anioł Pański, a około piętnastej na Koronkę d Bożego Miłosierdzia Bożego. Codziennie oczywiście uczestniczą też we Mszy św., połączonej z konferencjami ks. Walusiaka. - "„My chcemy Boga w rodzin kole, w troskach rodziców, w dziatek snach. My chcemy Boga w książce, w szkole, w godzinach wytchnień, w pracy dniach… My chcemy Boga w naszym kraju... W polskim języku i zwyczaju…” - te przejmujące słowa są programem i wezwaniem, by Bóg zawsze był dla nas Kimś najważniejszym, Kimś obecnym w każdej sferze naszego życia - podkreśla ks. przewodnik. - Pielgrzymka rowerowa to nie tylko przejazd rowerem do Częstochowy, to droga do celu, to wysiłek pokonywania swoich słabości, to bycie we wspólnocie uczniów Chrystusa, to wspólna modlitwa i codzienna Eucharystia w różnych kościołach, podczas których rozważamy I, II i III Przykazanie Boże. W tych rozważaniach prowadziły nas trzy podpowiedzi: pierwsza - uświadomienie sobie, że całe nasze życie jest pielgrzymką do celu, jakim jest Dom Ojca. Druga to konieczność odrzucenia rzeczy niepotrzebnych w tej pielgrzymce - grzechów, słabości, tego co nie pozwala iść do przodu. To tak jak z rowerowym ekwipunkiem. Zabraliśmy tylko te rzeczy, które zmieszczą się w jednej torbie i będą nam najbardziej potrzebne. I trzecia podpowiedź - w tej pielgrzymce nie jesteśmy sami. Obok nas zawsze jest Chrystus, Maryja, nasi patronowie, nasi bliscy, ale jest też bratnia dusza na rowerze.

Jak mówią organizatorzy, nowością w tym roku był postój w Czernej na adoracji Najświętszego Sakramentu. - Chcieliśmy w tym miejscu publicznie wyznać, że jest tak, jak śpiewamy "My chcemy Boga Panno Święta" w każdym miejscu naszego życia.

- Średnia wieku uczestników naszej pielgrzymki jest wyższa niż na pielgrzymce pieszej mówi - Paweł Rajda. - Ze względów bezpieczeństwa wprowadziliśmy limit najniższego wieku - 12 lat i umiejętność samodzielnego poruszania się na rowerze. Nie mamy górnej granicy wieku, ale najstarszych - w trosce o ich zdrowie - możemy poprosić o zaświadczenie lekarskie.

W jadącej ekipie są Ewa Babik i Monika Kobielus z Inwałdu, które wyruszyły w drogę - odpowiednio - po raz trzeci i drugi. - To jest uzależniające. Pojedziesz raz i chcesz jechać kolejny - mówią zgodnie. - Motywują przeżycia, wspólna modlitwa, ale i intencje, których mamy pełen sakwy. Oczywiście trzeba się było do drogi też przygotować - trenowałyśmy - zaznaczają. Ewa od wiosny przejechała ok. 500 km. Monika trenowała  dwa, trzy razy w tygodniu. - Tu nie tyle chodzi o nogi, co bardziej o pupę, żeby taką trasę do Częstochowy na siodełku przetrwać bezproblemowo.

Z Bolęciny w drogę wyruszył Józef Kiszczak, którego w Andrychowie odprowadzała żona Iwona. - Szwagier, Paweł Socała, jest jednym z grupowych. To on mnie zwerbował - mówi Józef. Jest pięknie - czas na modlitwę, zwiedzanie pięknych okolic. Mam swoje intencje - przepracowałem na kopalni 25 lat i chcę podziękować Bogu za szczęśliwą pracę. Jest i druga intencja - teść jest bardzo schorowany. Jego też zabieram w drogę.

124 rowerzystów w sześć dni spokojnym tempem pokonuje trasę z Andrychowa na Jasną Górę i z powrotem.   124 rowerzystów w sześć dni spokojnym tempem pokonuje trasę z Andrychowa na Jasną Górę i z powrotem.
Urszula Rogólska /Foto Gość

W ekipie jest też - już od kilku lat - Magda Zielińska, rowerowa zdobywczyni wielu tytułów mistrzowskich w zawodach kolarskich MTB w Polsce i nie tylko. - Przed samym rozpoczęciem pielgrzymki zrobiłam sobie mały trening, wjechałam na Żar, na Kocierz - 70 km i 1100 metrów przewyższenia. Leczę kontuzję ręki, a pielgrzymka jest dla mnie także przygotowaniem do przyszłego sezonu  do mistrzostw świata, Europy, pucharu świata. Kiedy wyjeżdżaliśmy, ksiądz na kazaniu mówił o tym, żebyśmy wytrwale zmierzali do wyznaczonego sobie celu. Zapamiętałam też takie zdanie, że kiedy jedziemy/idziemy z Jezusem, niemożliwe staje się możliwe. Wierzę, że tak jest. Bardzo potrzebuję tego umocnienia duchowego na pielgrzymce co roku. W drodze towarzyszy mi taka moja najważniejsza intencja - modlę się za całą moją rodzinę, byśmy zawsze byli silną jednością.

W zeszłym roku, kiedy ks. Walusiak był jeszcze wikarym w Żywcu-Sporyszu, zachęcił do rowerowego pielgrzymowania Kingę Kliś i Łukasza Płatka. W tym roku jadą znowu: - Zdecydowaliśmy się wziąć udział drugi raz, bo w zeszłym roku bardzo się nam podobała atmosfera i oczywiście przyciągał cudowny cel naszej podróży. Jasna Góra to dla nas bardzo ważne miejsce. W sercach wieziemy swoje podziękowania, prośby. Jest tego wiele.

Młodzi ze Sporysza dodają, że przed rokiem nikogo poza księdzem nie znali. Dziś spotkali już starych znajomych, z którymi utrzymywali kontakt w ciągu roku.

Z nowej parafii ks. Walusiaka, z Zamarsk, przyjechała pięcioosobowa drużyna. - Wcześniej uczestniczyłam w pielgrzymkach pieszych. Ale teraz czasowo to niemożliwe. A na pielgrzymkę rowerową - w jedną stronę potrzebowałam wziąć urlop tylko na jeden dzień - mówi Monika Sabela-Kukuczka. - To moja pierwsza pielgrzymka rowerowa. Staram się żyć aktywnie, dwa, trzy razy w tygodniu - rower, spacery, bieg. A poza tym, od strony duchowej ta pielgrzymka nie różni się niczym od pielgrzymki pieszej. Motywacją są dla mnie intencje, które mam w sercu.

Do Częstochowy Monice nie mógł towarzyszyć na rowerze mąż Andrzej, także rowerowy pasjonat. - Jestem kościelnym w Zamarskach. Mamy tam też trochę remontów. Obowiązki i przygotowania do odpustu nie pozwoliły mi na wyruszenie w drogę, ale wiem, że żona zabrała moje intencje.

Monika i Andrzej Kukuczkowie oraz Jadwiga Wielgosz z Zamarsk - po raz pierwszy uczestniczą w pielgrzymce rowerowej.   Monika i Andrzej Kukuczkowie oraz Jadwiga Wielgosz z Zamarsk - po raz pierwszy uczestniczą w pielgrzymce rowerowej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Po raz pierwszy na rowerowej pielgrzymce jest Jadwiga Wielgosz, również z Zamarsk. - Przed rokiem byłam na cieszyńskiej pieszej pielgrzymce, a teraz postanowiłam spróbować pojechać na rowerze. Pewnie, że obawy były czy dam radę, ale zawsze niosą mnie intencje!

- Kiedy w marcu przyszedłem do Zamarsk, parafianie już wygooglowali, że jestem duchowym przewodnikiem pielgrzymki rowerowej - śmieje się ks. Kazimierz. - Od razu znalazła się grupka chętnych do wspólnego wyjazdu. W Zamarskach wiele osób jeździ na rowerach. Mamy wspaniałe tereny do jazdy. Jestem sam w parafii, ale na czas pielgrzymowania w parafii wspomagają mnie ojcowie franciszkanie z Cieszyna. Dzięki ich zastępstwu mogę tutaj być.