Hospicjum u Matki Bożej Ratującej w Świętoszówce

Urszula Rogólska

publikacja 26.05.2019 11:59

To już wieloletnia tradycja. Na co dzień są przy terminalnie chorych w ich domach. Ale w jedno majowe popołudnie wolontariusze Hospicjum św. Kamila zmierzają do Świętoszówki, na ul. Słoneczną 58.

Anna i Benedykt Samolowie od lat goszczą wolontariuszy Hospicjum św. Kamila (którymi są także oni sami) w swoim ogrodzie i przy kapliczce Matki Bożej Ratującej. Anna i Benedykt Samolowie od lat goszczą wolontariuszy Hospicjum św. Kamila (którymi są także oni sami) w swoim ogrodzie i przy kapliczce Matki Bożej Ratującej.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Anna i Benedykt Samolowie - lekarka i leśnik - są niemal od początku we wspólnocie domowego Hospicjum św. Kamila, pomagającej chorym od 1992 roku. Jako małżonkowie we wrześniu będą świętować 50. rocznicę ślubu. To właśnie ich dom w Świętoszówce przy ul. Słonecznej 58, ogród i znajdująca się tutaj kapliczka Matki Bożej Ratującej z figurą Maryi o niezwykłej historii są co roku miejscem spotkań wolontariuszy hospicyjnych.

Po raz kolejny wolontariusze spotkali się w malowniczym ogrodzie Anny i Benedykta w sobotę 25 maja. Najpierw przy grocie Matki Bożej, gdzie Mszę św. sprawował jeden z kapelanów hospicjum - ks. Edward Lasek, salwatorianin z parafii Najświętszej Maryi Panny w Bielsku-Białej (gdzie hospicjum ma swoją siedzibę), następnie na gościnie przy grillu, a na finał - na nabożeństwie majowym, które poprowadził drugi z kapelanów - ks. Andrzej Pacholik SDS.

Wśród uczestników spotkania nie zabrakło oczywiście doktor Anny Byrczek, inicjatorki i szefowej hospicjum, wolontariuszy z najdłuższym stażem, ale i młodych ludzi - tych, którzy do wspólnoty dołączyli niedawno. Wspólnemu biesiadowaniu towarzyszyli także członkowie zespołu regionalnego "Grodźczanie" i miejscowa poetka Renata Moczała, która zaprezentowała i dedykowała wolontariuszom kilka swoich wierszy.

- Hospicjum służy ciężko chorym w ich domach już od ponad 25 lat. Nasze majówki rozpoczęły się mniej więcej w tym samym czasie - mówi Benedykt Samol. - Skąd pomysł? Wolontariuszom - zarówno medycznym jak i niemedycznym, potrzebny jest relaks. Praca przy chorym jest bardzo wdzięczna, ale niestety też wyczerpująca - jak każda praca, której oddajemy się przez dłuższy czas. W związku z tym należy się taki odpoczynek po pracy. Nie wszyscy wytrzymują tę posługę od strony psychologicznej. Jesteśmy systematycznie szkoleni i przygotowywani do niej, ale kontakt z chorym, który jest bardzo ciężko chory, umierający, wywołuje mimo wszystko emocje. Są tak duże, że czasem trudno je opanować. Stąd też podjąłem taką myśl, ażeby dla wolontariuszy chociaż raz w roku zorganizować taki dzień, w którym będziemy się radować, w bezpośrednim kontakcie z przyrodą, z ludźmi, którzy są nam przyjaźni.

Pan Benedykt nie ma wątpliwości: - Bo ubogaceniu się dobrem i pięknem, które nam Bóg daje, możemy nim emanować, wracając do chorego. Ten chory też inaczej reaguje, kiedy nie widzi, że się martwimy, że jesteśmy zmęczeni, ale jednak przychodzimy z uśmiechem, wypoczęci. To jest bardzo ważne. Odczuwamy, że zupełnie inna jest nasza relacja z chorym -  on się lepiej czuje, a i my też.

Spotkanie u Samolów, jest zawsze jak… grillowe popołudnie z najbliższą rodziną. Gospodarze, ich dzieci i wnuki przygotowują potrawy, sałatki z plonów domowego ogródka, ale i każdy przynosi przygotowane przez siebie przysmaki sałatki, naleśniki, krokiety, słodkie wypieki.

- Naprawdę jesteśmy rodziną - rodziną hospicyjną - podkreślają Samolowie - A w rodzinie wszyscy powinni znać jeden drugiego, pomagać sobie, wspierać - zawsze. To nasze majowe ognisko organizujemy wszyscy dla wszystkich. Zapraszamy też gości, sponsorów, dalsze rodziny hospicyjne - tutaj może przyjść każdy, drzwi są otwarte.

Tę rodzinność Hospicjum św. Kamila podkreślają wszyscy wolontariusze. Zgodnie mówią: - To hospicjum cieszy się dużym uznaniem. Jest pozytywnie odbierane. Nie czerpiemy z posługi żadnych profitów. Takich hospicjów jest coraz mniej, ponieważ zgodnie z różnymi dyrektywami, hospicja muszą przyjmować formy podmiotów gospodarczych, stowarzyszeń czy innych grup. To bardzo zubaża istotę hospicjum jako bezinteresownej pomocy drugiemu, wynikającej z miłosierdzia, z serca. Nasze hospicjum wciąż takie jest i chce takim być.

- Jestem po raz drugi na majówce hospicyjnej - mówi Aleksandra Reczulska, wolontariuszka z Bielska-Białej z dwuletnim stażem. - W ciągu roku nie mamy okazji by spotkać się w takiej atmosferze. Jesteśmy z pacjentami i nie bardzo jest na to czas. Ten jeden dzień jest więc dla nas wyjątkowy.

- To takie szczere, sympatyczne, radosne spotkanie. Wszyscy są tak pozytywni, że nie da się tu nie przyjechać - dodaje bielszczanka Monika Warzecha - w hospicjum od półtora roku.

- Jesteśmy przede wszystkim wspólnotą i takie spotkania jak to budują nas, dają siłę do tego, co robimy. Czujemy siłę wspólnoty, nie jesteśmy sami. Stąd każdy wychodzi z czymś dobrym - podkreśla Marzena Ślusarczyk, wolontariuszka z Godziszki.

Tradycją spotkań w Świętoszówce jest obecność okolicznych zespołów regionalnych, miejscowych artystów. Tym razem z sąsiedniego Grodźca przyjechali "Grodźczanie". - Uzupełnili naszą rodzinę - uśmiechają się Samolowie. - Chcemy wracać do tych dawnych tradycji, kiedy ludzie we wsi tworzyli rodzinę, wspierali się, cieszyli sukcesami, ratowali w kłopotach. Takie spotkania budują także tę naszą lokalną wspólnotę, w której żyjemy na co dzień.

Miejsce spotkania jest niezwykłe z jeszcze jednego powodu - kapliczki ku czci Matki Bożej Ratującej i umieszczonej w niej figurze Matki Bożej z Lourdes. Jej historia wiąże się z losami rodziny pana Benedykta. W 1935 r. figurka została podarowana jego rodzicom, Luizie i Wincentemu, z okazji ich ślubu. W zawierusze końca II wojny światowej, podczas ucieczki, mały Benedykt dzielił dziecięcy wózek z figurą. W pieluszkach ojciec ukrył także rewolwer. Nocą, otoczeni przez konnicę radziecką i zapytani czy są partyzantami, spodziewali się najgorszego. Wtedy mama przytuliła mocno synka i zawołała: "Matko Boska, w Twoje ręce się oddajemy!”. Cudem ocaleli… Również pani Anna ma swoją historię cudownego ocalenia przez Maryję w tamtych czasach. Przeczytacie o niej w tekście Ona, lekarka i leśnik.

Kiedy Samolowie trafili już jako małżonkowie do Świętoszówki, w 2003 roku wybudowali grotę, w której umieścili figurę. Kapliczkę poświęcili 22 sierpnia 2010 r. proboszcz parafii św. Bartłomieja w Grodźcu Śląskim ks. kan. Andrzej Szczepaniak, emerytowany proboszcz sanktuarium Matki Bożej w Bujakowie ks. kan. Jerzy Kempa oraz franciszkanin o. Marian Jankowski OFM.

W każdy majowy piątek o 18.30 Samolowie zapraszają tutaj na nabożeństwa majowe. Do kapliczki zapraszają też w ciągu całego roku każdego, kto potrzebuje potężnego wsparcia Maryi. Usłyszeli niezliczone świadectwa, jak po modlitwie tutaj wiele po ludzku beznadziejnych spraw znalazło swój szczęśliwy finał.