Jedyne takie popołudnie w roku w Tomicach

Urszula Rogólska

publikacja 02.05.2019 20:11

Od siedmiu lat mieszkańcy Tomic, pierwszej parafii archidiecezji krakowskiej, która gości łagiewnickich pielgrzymów diecezji bielsko-żywieckiej, popołudnie 1 maja spędzają w ten sam sposób. I nie mogą się go doczekać przez cały rok!

Gospodynie z Tomic, które przygotowały żurek dla 1800 pątników z ks. Tomaszem Sroką i Ireną Paplą. Gospodynie z Tomic, które przygotowały żurek dla 1800 pątników z ks. Tomaszem Sroką i Ireną Paplą.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Tomice to kolejna miejscowość na trasie pielgrzymki diecezji bielsko-żywieckiej z Hałcnowa do Łagiewnik, która na postoju drugiego dnia pielgrzymki, czyli wczesnym popołudniem 1 maja, co roku przyjmuje tutaj wszystkich pielgrzymów. Ponownie zmobilizowali siły, by nakarmić, napoić i stworzyć komfortowe warunki do odpoczynku około 1800 pątnikom.

- Ten dzień, 1 maja, jest dla mnie dniem radości. Jestem pod wrażeniem pielgrzymów - zwłaszcza rodziców idących z dziećmi - tymi małymi i wieku szkolnym - jaki i rzeszy młodzieży - mówi ks. proboszcz Aleksander Kasprzyk, zwracając też uwagę na niesiony przez księży Najświętszy Sakrament. - Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tym. Bardziej mi to przypomina procesję niż pielgrzymkę, ale widzę, że pielgrzymi bardzo przeżywają obecność Najświętszego Sakramentu wśród nich.

 

Strażacy z Tomic jak co roku czekali na pątników bielsko-żywieckich.   Strażacy z Tomic jak co roku czekali na pątników bielsko-żywieckich.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ks. Kasprzyk po raz pierwszy przyjmuje pielgrzymów w Tomicach - jest tutaj nowym proboszczem od lipca ubiegłego roku. - Wtedy dowiedziałem się, że tradycyjnie, od siedmiu lat, pielgrzymi goszczą w naszej parafii 1 maja - mówi. - Moi parafianie przyjmują ich z wielką życzliwością i są świetnie zorganizowani. Rada parafialna, Koło Gospodyń Wiejskich, strażacy, dzieci, młodzież, jest bardzo wielu wolontariuszy - wszyscy uczestniczą w przygotowaniach do przyjęcia pielgrzymki. Mam do nich pełne zaufanie. Osobiście angażuje się też pan wójt i oddaje się tu dziś pracy społecznej. Swoim doświadczeniem i pracą bardzo mi pomaga także mój poprzednik ks. Edward Daleki, który mieszka w parafii. Moja rola ogranicza się tylko do jednego - do tego, żeby tutaj być.

Jak mówi proboszcz, przygotowania na przyjęcie pielgrzymów trwały na dobre już od kilku dni. Trzeba było kupić produkty żywnościowe i wszystkie rzeczy potrzebne do przyjęcia pątników.

Kiedy pielgrzymi przyszli do Tomic, tu już pracowało około 80 osób - strażacy ze swoim szefem Maciejem Mrowcem, panie z Koła Gospodyń Wiejskich z Grażyną Adamczyk, rada sołecka, młodzież.

- My organizujemy kulinaria, a strażacy troszczą się o to, żeby były namioty, ławki, dostęp do kraników z wodą - opowiada Grażyna Adamczyk. - Na naszej głowie było przygotowanie 500 litrów żurku, kawy, herbaty. Jedna z nas, Małgorzata Kwarciak, ukisiła tydzień temu 40 litrów żuru, a potem już tylko trzeba było ustalić odpowiednie proporcje do przygotowania zupy. Potrzebowałyśmy dziesięciu 50-litrowych garnków i tyle!

Gopodynie z Tomic, które kawą i herbatą poczęstowały ponad 1800 pielgrzymów.   Gopodynie z Tomic, które kawą i herbatą poczęstowały ponad 1800 pielgrzymów.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Gospodynie zgodnie mówią: - Cieszymy się, że do nas przychodzicie co roku. Te dni już od siedmiu lat mamy zarezerwowane na pielgrzymkę. Każdy z nas na was czeka - żeby się spotkać, pośmiać, porozmawiać.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni, kiedy pielgrzymi przychodzą po repetę, mówią, że smakuje - dodaje Małgorzata Kwarciak. - Co roku mamy lepsze doświadczenie, jak jeszcze usprawnić nasze przygotowania na kolejny rok.

- Kiedy zaczynaliśmy siedem lat temu, to była trochę "partyzantka” - mówi wójt Witold Grabowski. - Nie wiedzieliśmy, jak sprawnie przygotować się na przyjęcie takiej liczby pielgrzymów. Dziś to już zupełnie inna sprawa. Jest w tym dużo spontaniczności, ale też jest nas więcej i każdy wie, za co jest odpowiedzialny.

- Więcej w tym radości niż trudu. 1 maja kiedyś nazywano świętem pracy, my obchodzimy ten dzień pracując dla pielgrzymów. Nic nie trzeba za to - może jedna "Zdrowaśka” - rzucają Jacek Zając i Antoni Nowicki - społecznicy z Tomic.