Wejdź do pralki - Duchowa rEwolucja w Oświęcimiu

Urszula Rogólska

publikacja 04.04.2019 23:55

Była modelka, która w konfesjonale usłyszała, że była gorsza od Marii Magdaleny; były kryminalista, który w więzieniach przesiedział 30 lat; licealistka, której życie wywróciło się po kursie Alpha i "fajny ksiądz" z oazy, byli gośćmi oświęcimskiego spotkania młodych.

Była modelka i prezenterka we Włoszech Ania Golędzinowska na spotkaniu Duchowej rEwolucji w Oświęcimiu. Była modelka i prezenterka we Włoszech Ania Golędzinowska na spotkaniu Duchowej rEwolucji w Oświęcimiu.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Na drugą edycję Duchowej rEwolucji do kościoła św. Maksymiliana w Oświęcimiu zaprosił ks. Marcin Mendrzak i duszpasterze młodych z oświęcimskich szkół, LO im. S. Konarskiego i Powiatowego Zespołu Szkół nr 2 oraz Powiatowego Zespołu Szkół nr 6 w Brzeszczach.

O stronę muzyczną spotkania zadbał Projekt Fausystem przygotowany przez Piotra i Małgosię Mireckich, a o konferansjerkę - Michał Rajs ze stowarzyszenia Alpha Polska w Krakowie. O umocnienie ciała zaś zatroszczyły się osoby, które ukończyły kurs Alpha w ciągu ostatnich lat, a od 10 kwietnia będą współorganizować jego kolejną edycję - dla młodych.

Na oświęcimskie spotkanie złożyły się świadectwa, konferencje, adoracja Najświętszego Sakramentu z okazją do spowiedzi, zaproszenie na młodzieżową wersję kursu Alpha i Msza św. Swoje świadectwa przedstawili: Krzysztof Kurek, który po 30 latach odsiadki w więzieniach odnalazł Jezusa podczas kursu Alpha w wadowickim zakładzie karnym, Ania Golędzinowska - była modelka we Włoszech, która przeżyła swoje nawrócenie w Medjugorje, i licealistka Marta, która opowiedziała, jak kurs Alpha zmienił jej życie.

Duchowa rEwolucja młodych w oświęcimskim kościele św. Maksymiliana.   Duchowa rEwolucja młodych w oświęcimskim kościele św. Maksymiliana.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Konferencję i słowo Boże głosił ks. Kamil Kuchejda z oazowej diakonii ewangelizacji.

Ponad 50-letni oświęcimianin Krzysztof Kurek (jego historię możecie przeczytać w tekście: Na wolności mówili: Kuraś zwariował!), opowiedział o swoim trudnym dzieciństwie, o tym, jak trafił do domu dziecka, do poprawczaka, aż w końcu - za kolejne przestępstwa - do zakładów karnych, na - w sumie - 30 lat. Mówił o tym, jak dzięki przysposobionej córce odkrył w sobie zdolność kochania. Opowiedział o latach w więzieniu, o tym, jak wyrobił sobie "markę" człowieka bezwzględnego, który wszystko potrafi wyegzekwować przemocą.

Po raz pierwszy zawołał do Pana Boga w więzieniu, kiedy okazało się, że córka zaginęła. Odnalazła się w więzieniu, gdzie trafiła za groźby karalne: postraszyła kogoś… tatą. Wiadomość, że córka żyje, była początkiem zmiany. Wkrótce Krzysztof zaczął odkrywać w sobie spokój, jakiego nigdy nie miał. Odkrył talent rzeźbiarski. Wciągnął w tę pasję innych osadzonych: swoje prace oddawali na aukcje na rzecz chorych dzieci, dla szkół.

Przemiany dopełnił kurs Alpha, z którym grupa katolików przyszła do wadowickiego więzienia. Tam Krzysztof odsiadywał 10-letni wyrok. Początkowo podchodził nieufnie do tego pomysłu. Kiedy w końcu poszedł na kurs, podczas modlitwy wstawienniczej przeżył przełom - doświadczył przejmującej obecności i miłości Pana Boga.

- Pan Bóg dal mi wszystko. Zbudował nowego człowieka na totalnej ruinie. Mówię o ruinie moralnej. W człowieku takim, jak ja zbudował swój piękny dom - mówił Krzysztof.

Zwolniony 14 lipca 2017 roku na pół roku przed zakończeniem wyroku, nazajutrz wrócił za kraty… z wolontariuszami Alphy.

Opowiadał o tym, jak wymodlił swoją żonę, którą poślubił… 30 grudnia 2017 r. - niespełna pół roku po wyjściu z zakładu karnego.

Krzysztof Kurek w rozmowie z Michałem Rajsem opowiedział o swoim życiu i odnalezieniu Jezusa.   Krzysztof Kurek w rozmowie z Michałem Rajsem opowiedział o swoim życiu i odnalezieniu Jezusa.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Dziś nie ma w moim słowniku słowa "nie", które powiedziałbym Jezusowi. Idę za Nim bez zatrzymywania się. On uzdrowił mnie całego. Lekarze nie mogli uwierzyć, że nagle mogłem przestać brać bardzo silne leki psychotropowe przeciw agresji, jaką miałem w sobie - opowiadał. - Jestem szczęśliwym człowiekiem. Pracuję, otwieram swoją firmę, będę się zajmował rzeźbiarstwem na poważnie. Dużo posługuję, zajmuję się młodzieżą w ośrodkach resocjalizacyjnych. Chcę się dzielić tym, co dostałem.

Podsumowując, Krzysztof przestrzegł swoich młodych słuchaczy: - Zaczyna się w życiu od drobnostki, a potem trudno wrócić do dobrego życia. Nie dajcie się okraść z niego. Wydaje się wam, że nikt wam życia nie ukradnie, że złego nie ma. Ale on jest - dodał, zachęcając młodych do udziału w kursie Alpha: - Możecie przeżyć wielką przygodę z Panem Bogiem. Może się wam wydaje, że Kościół jest nudny, że wiara jest nudna. Jeżeli zdecydujecie się przyjść, to wiem, że w waszym życiu zmieni się wszystko, Zmieni się wasze spojrzenie na świat i na innych ludzi.

Po świadectwie Krzysztofa, ks. Kamil Kuchejda, wyświęcony cztery lata temu, zapowiedziany przez Michała Rajsa jako: "fajny ksiądz" - bo tak go ktoś określił na facebookowym fanpage’u - zaprosił do zadania sobie fundamentalnego pytania: kim jest dla mnie Bóg.

Mówił o obrazach Boga, jakie nosimy w sobie poprzez różne doświadczenia życiowe. Zaznaczył zdecydowanie: - Bóg nie ma nic wspólnego z cierpieniem i śmiercią, które dotykają ludzi. Często nie jesteśmy winni temu, czemu sobie wyobrażamy Pana Boga tak, a nie inaczej. Może przeszliście przez coś strasznego w waszym życiu i zakodował się w was obraz Pana Boga, który jest niewzruszony. Jako dzieci słyszeliśmy: "Bądź grzeczny, bo Bozia patrzy". Wychowywaliśmy się z takim pomysłem, że Pan Bóg jest kimś, kto patrzy, a nie cieszy się nami, z naszych sukcesów, jedynie patrzy, czy jesteśmy grzeczni. Albo z drugim: "Skarał Bóg, za co mógł" - mówił ks. Kamil, zapraszając do prawdziwej Duchowej rEewolucji.

Duszpasterz dzielił się swoją fascynacją Bogiem - w czasie wakacji parafialnych, kiedy poznał scholę Jakuba Blycharza, późniejszego autora hymnu ŚDM w Krakowie.

- Zafascynowało mnie, że oni każdego dnia wieczorem siadali na ławce i rozmawiali o Bogu: "Bóg mi powiedział to czy tamto, Jezus mi pomógł, jest moim przyjacielem. Dał mi tamto i siamto" - opowiadał duszpasterz. - Ja byłem religijnym człowiekiem, który codziennie rzucał Panu Bogu pakiecik: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Wierzę w Boga, Pod Twoją obronę, Aniele Boży. Ale jak się rzuca taki pakiecik, to nie traktuje się Boga poważnie, jak osobę. Powiedziałem wtedy Kubie: albo to, co mówicie, jest ściemą i robicie jakiś cyrk, albo to jest prawda i ja też tak chcę. Jeśli poznam takiego Boga, to wchodzę w to w ciemno. I wtedy rozpoczęła się najpiękniejsza przygoda mojego życia: wziąłem do ręki Ewangelię, którą mi dali i powiedzieli: idź do wspólnoty.

Tak Kamil trafił do oazy: - I powoli odkręcałem wszystkie obrazy, jakie miałem o Panu Bogu.

Jednym z najpiękniejszych na jakie trafił, była przypowieść o Miłosiernym Ojcu, zwana przypowieścią o Synu Marnotrawnym. Ona stała się przedmiotem kolejnej konferencji, którą poprzedziło świadectwo o przebaczeniu i miłości 36-letniej Ani Golędzinowskiej - modelki, aktorki, prezenterki, która robiła karierę w showbiznesie we Włoszech. Dziewięć lat temu w Medjugorje jej życie zmieniło się zupełnie.

Dorośli, którzy przeszli kurs Alpha przygotowali dla młodych słodki poczęstunek.   Dorośli, którzy przeszli kurs Alpha przygotowali dla młodych słodki poczęstunek.
Urszula Rogólska /Foto Gość

- To ja - była modelka, była prezenterka, była aktorka - zaczęła. - Jestem grzesznicą, jak każdy z was, ale jestem, jak każdy z was, na drodze do świętości. Nie byłam święta, wciąż nie jestem, ale dzisiaj wiem, dokąd zmierzam, gdzie mnie prowadzi droga. Nie takiej drogi uczyło mnie życie, które było ciężkie i… brzydkie.

Ania opowiadała o tym, jak urodziła się w tzw. rodzinie patologicznej. - Moi rodzice też mieli serce, też byli ludźmi i też szukali tego, czego szuka każdy z nas - miłości. Może im się nie udawało…

Tata zmarł kiedy miała 10 lat. Mama wpadła w depresję. Wkrótce do domu zaczęła przyprowadzać "wujków". - Jeden z nich się do mnie dobrał. Potem to samo zrobił z moją młodszą o cztery lata siostrą - opowiadała. - Zaczęłam nienawidzić moją matkę, bo mnie nie obroniła. Zaczęłam nienawidzić ojca, całego świata… Uciekałam z domu. Na ulicy moi przyjaciele sprzedawali narkotyki; kradliśmy, nie chodziłam do szkoły… Wydawało mi się, że mogę robić, co chcę.

Miała 13 lat, kiedy adoptowała ją babcia. Szybko zrzekła się obowiązku, bo sobie z wnuczką nie radziła. Ania postanowiła odebrać sobie życie. Odratowali ją w szpitalu, ale miała trafić do poprawczaka. Ponowną próbę adopcji podjęli ciocia i wujek, kiedy miała 16 lat. Wtedy pojechała do Włoch, do Mediolanu. Przygotowała book - książkę ze swoimi zdjęciami kandydatki na modelkę. Ale była niepełnoletnia, więc musiała wrócić do Polski po podpis opiekuna. Ciocia z wujkiem dokumenty podpisali i nastolatka wróciła do Włoch. Tym razem nie trafiła do Mediolanu. Została wywieziona do obskurnego garażu, gdzie miała pracować jako prostytutka. Bez pieniędzy, telefonu, nie miała kogo poprosić o pomoc.

Udało się jej uciec i pojechała do Mediolanu. Rozpoczęła się jej szybka kariera w showbiznesie: pieniądze, okładki gazet, telewizja, narzeczony, z którym latała w najbardziej luksusowe miejsca prywatnym samolotem; a przy tym narkotyki, alkohol, imprezy.

- Dla wielu to spełnienie marzeń… Ja zdałam sobie sprawę, że to wszystko mi nie wystarcza. Pamiętam, jak pogadałam kiedyś z narzeczonym, który powiedział, że może mi dać wszystko, ale o jedną rzecz mam go nie prosić, bo nie jest w stanie mi jej dać: miłości. A ja tego od małego szukałam… Wtedy zdałam sobie sprawę, że są rzeczy, których za pieniądze nie możemy kupić. Zaczęłam brać jeszcze więcej narkotyków, żeby nie słyszeć tej prawdy.

Dziewięć lat temu, jeden wydawca zainteresowany jej historią zaproponował Ani wydanie książki. Miał tylko jedną prośbę - żeby pojechała z nim do sanktuarium Matki Bożej w Medjugorje. To, co tam widziała w pierwszych dniach, uznała za zwykłe oszustwo i wyciąganie pieniędzy od pielgrzymów. Kiedy wraz z innymi miała wejść na szczyt góry, odprawiając Drogę Krzyżową, poddała się przy trzeciej stacji. - Wydawca mi powiedział, że na tej górze będę wiedziała, co to jest Droga Krzyżowa i żebym myślała o Jezusie, który niósł krzyż na ramionach. - Myślałam: co mnie obchodzi jakiś Jezus sprzed dwóch tysięcy lat i jego problemy, jak ja nie wiem, jakie buty założyć!

Wtedy w sercu usłyszała głos: "Przyjechałaś i tam na górę nie wejdziesz? To nigdy się nie dowiesz, po co tu przyjechałaś". - Zobaczyłam wokół babcie, które biegały po tej górze. Zaczęłam wychodzić i ja. I chyba specjalnie się dla mnie obniżyła. Weszłam na szczyt, pod biały krzyż i zaczęłam się modlić. Ale nie wiedziałam, co to znaczy się modlić. Słowa same wychodziły mi z ust. Znów usłyszałam: "Ania, musisz przebaczyć tym wszystkim, którzy zrobili ci krzywdę". Płakałam, a z ust wydobyły mi się dwa słowa: wybaczam wam. Tak proste słowa, ale spróbujecie je powiedzieć z serca komuś, kto zadał wam cierpienie, kto zrobił wam krzywdę… To bardzo trudne… Kiedy je powiedziałam, moje serce, które było z kamienia, pełne nienawiści, żalu do mojej matki, mojego ojca, do wszystkich za to moje dzieciństwo - rozpadło się na tysiąc kawałków i poczułam ulgę.

Wróciła do Mediolanu, ale nie potrafiła sobie znaleźć miejsca. Po roku rzuciła wszystko: mieszkanie, narzeczonego, wszystko, co miała i wróciła do Medjugorje, gdzie przez trzy lata mieszkała u sióstr zakonnych, ubierając i jedząc to, co przynieśli pielgrzymi. - Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, kiedy oderwałam się od wszystkiego i mogłam być sobą; nie musiałam zakładać maski. Ludzie mnie kochali za to, kim jestem. Jeśli wam się uda w życiu być kochanym za to, kim jesteście, znajdziecie coś wyjątkowego…

Ania mówiła młodym o stawianiu sobie wysokich poprzeczek do pokonania: - Najwyższą, jaką musicie sobie postawić, żeby dojść do najwyższej wartości, najtrudniejszą, jest przebaczenie. Dziś jestem tu po to, żeby to wam powiedzieć. Bez niego nie będziecie mogli skonstruować waszego życia na nowo, bo to wszystko, co niesiecie, będzie się za wami ciągnęło.

Ania mówiła o wzruszającym spotkaniu z mamą i dała słuchaczom zadanie: wysłać sms do jeden osoby, z którą są zwaśnieni.

Opowiadała młodym o Bogu który jest nie tylko sprawiedliwy, ale i miłosierny. Tylko sprawiedliwego świata chce diabeł. – Sprawiedliwość musi być, ale ona nie da ci pokoju w sercu. Nie ma sprawiedliwości prawdziwej, jeśli nie ma przebaczenia…

Drugie zadanie dla młodych dotyczyło miłości. - Kochajcie i mówcie o tym. Nigdy nie wiecie, kiedy będzie ten ostatni raz, kiedy będziecie mogli to zrobić. Nie traćcie czasu - podkreślała, opowiadając o tym, jak dzięki siostrom zakonnym poznała swojego męża.

Opowiadała też o swojej spowiedzi po 15 latach i o tym, jak po wyznaniu grzechów usłyszała, że jest gorsza od Marii Magdaleny. - Ja chłopaków zmieniałam jak rękawiczki. Co miesiąc musiałam być z innym na okładkach. W jednym momencie potrafiłam mieć ich trzech. Podczas tej spowiedzi dostałam wielką łaskę. Postanowiłam: koniec z seksem aż spotkam tego, który mnie poprosi o rękę. Od tego momentu aż do ślubu żyłam w czystości. Pomyślałam wtedy o tym "wujku". Pan Bóg pozwala nam odnaleźć naszą niewinność. Możemy wejść do tej pralki, która stoi w końcu kościoła, nastawić na 90 stopni pranie i wyprać te brudy, które są w nas.

Ania mówiła o jedynej prawdziwej miłości - to taka, którą pokazał Jezus: gotowość oddania życia za drugą osobę. - Diabeł mówi: kochajcie się. Jezus mówi: kochajcie się nawzajem jak ja was umiłowałem. Na taką miłość warto poczekać. I warto czekać na osobę, która będzie gotowa oddać za was nawet własne życie…

Po świadectwie Ani, ks. Kamil Kuchejda kontynuował konferencję o prawdziwym obrazie Pana Boga. Przybliżył przypowieść o Miłosiernym Ojcu. Mówił o synu, który biorąc swoją część majątku, tak naprawdę życzył ojcu śmierci - bo tylko w takiej sytuacji dziecko otrzymywało spadek. Kiedy stracił wszystko i zdecydował się na powrót do ojca, ten już na niego czekał. - To słowo "ujrzał", tak naprawdę znaczy: przejrzał go całego, zobaczył z zewnątrz i wewnątrz. Kiedy Bóg patrzy na ciebie, to widzi wszystko, co masz w sercu. Nam od razu włącza się myślenie: "Bozia widzi”. Ale w Ewangelii jest, że: Bóg patrzy z miłością.

Ks. Kuchejda zwrócił także uwagę na słowa: wzruszył się głęboko. Przypomniał, że w Piśmie Świętym pojawiają się one także w innym kontekście - kiedy Jezus dowiaduje się o śmierci Łazarza i staje przed jego grobem. - Za każdym razem, kiedy czujesz, że jesteś jak Łazarz w grobie, masz dwie opcje: albo będziesz tam dalej siedział, albo usłyszysz Jezusa, który mówi: wyjdź z grobu. Albo będziesz tam siedział, albo poczujesz się jak młodszy syn, który wiedział, że zawsze może wrócić.

Zapraszając młodych do wejścia do "pralki" - skorzystania z konfesjonału  doświadczenia miłości i miłosierdzia Bożego, podkreślił: - Dzień twoich narodzin to jest dzień, w którym Bóg zdecydował, że świat nie może istnieć bez ciebie. Jeśli nosicie w sercu coś, co was obarcza, niszczy, gryzie, zniewala, co sprawia, że jesteście jak ten młodszy syn, to może dzisiaj w waszym życiu wydarzy się ta Ewangelia - jest Ojciec, który patrzy i czeka…

Tłumacząc czemu potrzebny jest ksiądz jako pośrednik w konfesjonale zauważył: - Gdyby go tam nie było, to byś wyznał grzechy do ściany. Gdziekolwiek mógłbyś wyznać swoje grzechy, ale tylko od księdza usłyszysz: ja odpuszczam ci grzechy, idź w pokoju.

Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, wielu młodych skorzystało z sakramentu spowiedzi.

Na finał, tuż przed Mszą św., swoim świadectwem dzieliła się także Marta, licealistka, która przeżyła swój kurs Alpha. To był czas, kiedy doświadczyła czym jest przebaczenie rodzicom, którzy nie potrafili stworzyć ani silnego małżeństwa, ani rodziny. Mówiła o miłości Jezusa - ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, który towarzyszy jej w codzienności i pomaga pokonywać wszelkie trudności, łącznie z tą która wiąże się z jej wielkim marzeniem: chce zostać zawodowym strażakiem.

Eucharystia pod przewodnictwem ks. Kamila Kuchejdy zakończyła drugą edycję Duchowej rEwolucji w oświęcimskiej parafii św. Maksymiliana.