Bracia na Madagaskarze

Alina Świeży-Sobel

|

Gość Bielsko-Żywiecki 5/2019

publikacja 31.01.2019 00:00

Od blisko 30 lat pracuje tu ks. Antoni Wawrzeczko, misjonarz z Rudzicy. W 2004 roku posługę na tej największej afrykańskiej wyspie, w diecezji Morombe, podjął jego młodszy brat, ks. Ludwik. Obydwaj należą do Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny. A niedawno ze swojej szczególnej madagaskarskiej misji wrócił trzeci, najstarszy z braci: Stefan, który pomagał ratować głodujących Malgaszów.

Bracia na Madagaskarze Święto Niepodległości z Malgaszami archiwum rodziny Wawrzeczko

Pisaliśmy już na naszych łamach o pracy misyjnego rodzeństwa. Ks. Ludwik opowiadał o trudnej sytuacji wiernych, wśród których pracuje. Mówił o braku dostępu do szkół, o tym, że nie ma dróg i do odległych wiosek wędruje na piechotę lub podróżuje wozami ciągniętymi przez bawoły.

Sześć lat temu inny z braci: Jan Wawrzeczko z Janowic, wraz ze znajomym, Romanem Neukirchem, postarał się o przystosowane do tych wyjątkowo trudnych warunków auto terenowe dla ks. Ludwika. Nabytego land rovera rozkręcili niemal do ostatniej śrubki i wprowadzili cały szereg umocnień i przeróbek, dzięki którym samochód zyskał sporo nowych elementów wyposażenia: wyciągarkę, przecinarkę, dodatkowy bak. Wzmocniony dach stał się podstawą do ustawiania namiotu podczas awaryjnego noclegu, a zarazem pojemnikiem na zapas wody. Auto ma możliwość podłączenia do agregatu prądotwórczego lub pompy wodnej. Podczas festynu misyjnego w parafii NMP Wspomożenia Wiernych w Czechowicach-Dziedzicach udało się zebrać fundusze na opłacenie transportu pojazdu na Madagaskar.

– I brat nadal nim jeździ, choć inni misjonarze, którzy w tamtym czasie otrzymali nowe auta, musieli je już zmienić z powodu szybkiego zużycia na tamtych bezdrożach. Ks. Ludwik używa go oszczędnie, głównie wtedy, gdy musi przewieźć jakieś towary, więc auto nadal mu służy. Gdzie może, idzie piechotą. Kiedy go pytam, dlaczego wśród kapłanów na Madagaskarze ma najstarsze auto, tłumaczy, że to dlatego, że je szanuje. A zamiast kupować nowe, woli wydać pieniądze na leczenie czy jedzenie dla głodnych dzieci – relacjonuje Stefan Wawrzeczko, który właśnie wrócił ze swojej dwumiesięcznej wyprawy na Madagaskar.

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.