publikacja 20.11.2018 22:55
Michał Przydacz, 28-letni kęczanin, pewnie nawet nie przypuszczał, że jego historia zmobilizuje tak wielu ludzi, którzy zechcą zarejestrować się jako potencjalni dawcy szpiku kostnego.
Wolontariusze fundacji DKMS w bielskiej "Sferze"
Urszula Rogólska /Foto Gość
To była pierwsza na Podbeskidziu tak duża akcja fundacji DKMS, tworzącej bank potencjalnych dawców szpiku kostnego. Po minionym weekendzie, w banku pojawi się prawie tysiąc nowych nazwisk osób, które są gotowe przekazać swój szpik kostny chorym, a tym samym podarować im drugie życie.
Wszystko zaczęło się od Michała Przydacza, absolwenta Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Wyspiańskiego w Kętach. Obecnie Michał mieszka w Londynie, gdzie kończy studia doktoranckie z zakresu biologii molekularnej i pracuje. Przed rokiem ożenił się z Helen. W kwietniu tego roku dowiedział się, że ma chłoniaka Hodgkina w bardzo zaawansowanej formie. Nowotwór zaczął dawać już przerzuty. Szansą na wyzdrowienie jest dla niego przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy. Lekarska diagnoza zmobilizowała jego przyjaciół, znajomych, nauczycieli z Kęt, by poszerzyć krąg potencjalnych dawców tak dalece, jak tylko się da.
Wolontariusze zorganizowali akcję rejestracji osób, które chcą pomóc innym, m.in. w Kętach - w "Wyspianie", szkole Michała, w parafiach Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz Świętych Małgorzaty i św. Katarzyny, a także w galerii handlowej "Sfera" w Bielsku-Białej, NZOZ "Median" w Andrychowie czy Niepublicznej Szkole Podstawowej i Gimnazjum im. kard. Karola Wojtyły w Kozach.
Procedura rejestracji nie jest skomplikowana - kandydaci nie mogą mieć mniej niż 18 i więcej niż 55 lat. Każdy wypełnia stosowny formularz, a następnie przy pomocy specjalnych patyczków pobiera wymaz z wewnętrznej strony policzka. Pobrane próbki umieszcza się w kopertach, które powędrują do laboratorium DKMS. Kto nie zdążył się zarejestrować, może to zrobić kontaktując się z fundacją DKMS przez jej stronę internetową.
Ponad 1000 nowych potencjalnych dawców szpiku kostnego na Podbeskidziu zyskała fundacja DKMS
Urszula Rogólska /Foto Gość
Jednym z miejsc, gdzie odbywała się akcja, była bielska "Sfera". Tutaj koordynatorem przedsięwzięcia był Paweł Kolis, nauczyciel w Zespole Szkół Technicznych i Handlowych. - Przez dwanaście godzin dyżurowali przeszkoleni młodzi wolontariusze, którzy udzielali informacji o samej akcji, o fundacji i o sposobach pobierania szpiku kostnego - mówi nauczyciel. - Jesteśmy tutaj, żeby pomóc Michałowi, ale jeśli akcji uda się pomóc także komuś innemu - będzie wspaniale.
P. Kolis zarejestrował się w banku DKMS już kilka lat temu. Niedługo potem wpadł na pomysł, by akcję rejestracji potencjalnych dawców spopularyzować w szkole, wśród swoich uczniów. Po raz trzeci odbędzie się ona w szkole 30 listopada. Kiedy poproszono go o koordynowanie akcji w "Sferze", zgodził się natychmiast.
- Cieszy mnie bardzo, że wśród wolontariuszy obecnej akcji są absolwenci naszej szkoły - nie spodziewałem się ich obecności - dodaje P. Kolis. - Nie zapomnieli o tym, czego dowiedzieli się w szkole. Część z nich była wówczas niepełnoletnia. Dziś wielu z nich już jest zarejestrowana. Ważną rzeczą jest przełamywanie barier, tłumaczenie, jak wygląda pobieranie szpiku, bo pokutuje wiele nieprawdziwych stereotypów.
Procedurę tłumaczą pracownicy samej fundacji: Od znajdującego się w narkozie dawcy pobiera się (przy użyciu specjalnej igły) z talerza kości biodrowej (nie jest to rdzeń kręgowy) około litra mieszaniny szpiku kostnego i krwi. Mieszanina zawiera ok. 5% szpiku kostnego, regenerującego się całkowicie w organizmie w ciągu około dwóch tygodni. Dawca przyjmowany jest na oddział zwykle dzień przed pobraniem szpiku. W szpitalu pozostaje 2-3 dni, a jedyne zagrożenie ogranicza się do powszechnego ryzyka związanego z podaniem narkozy. Po pobraniu szpiku istnieje możliwość wystąpienia miejscowego bólu, podobnego do stłuczenia, który po kilku dniach mija.
Wśród wolontariuszy była uczennica pana Pawła, Nicole Niemczyk. - Chcę pomagać innym, dawać swoją energię, która dopinguje do robienia czegoś dobrego. Myślę, że jest wiele osób, które nawet nie wejdą na stronę fundacji, żeby zobaczyć, jak w prosty sposób można pomóc ciężko chorym ludziom, dlatego jesteśmy tutaj i o tym mówimy - rozważa nastolatka. - Kiedy z nimi rozmawiam, nabierają pewności, że warto podjąć tę decyzję, siadają przy stoliku i rejestrują się. Ja jeszcze nie mogę się zarejestrować, bo nie mam skończonych 18 lat, ale na pewno to zrobię i mam nadzieję, że będę mogła komuś pomóc.
Potencjalni dawcy szpiku kostnego podczas akcji w bielskiej "Sferze"
Urszula Rogólska /Foto Gość
Dla Michała Krzyżowskiego, studenta informatyki na Akademii Techniczno-Humanistycznej, praca wolontariusza przy akcji fundacji DKMS to debiut. - Przeczytałem o akcji na stronie samorządu studenckiego i pomyślałem, że dołączę do wolontariuszy. To coś nowego dla mnie. Sam wiele się dziś dowiedziałem na temat oddawania szpiku. Akcja ma pomóc w znalezieniu dawcy dla Michała, ale jest też promocją samej fundacji. Mam nadzieję, że wiele osób się dowie czym się zajmuje i że warto dołączyć do tych, którzy już się zarejestrowali.
Wśród nowych kandydatów na dawców szpiku jest Magdalena Matlak, której w "Sferze" towarzyszyły córeczki Weronika i Lila. - Wiedziałam o akcji, ponieważ Michał pochodzi z Kęt, a to niedaleko miejscowości, w której mieszkam; jego rodzice pracują w Andrychowie - mówi. - Warto także w ten sposób pomagać, nie trzeba się niczego obawiać. Dobro wraca - wierzę, że tak jest.