– Błażej, ty jesteś jak nasz brat. Możesz zawsze przyjechać, tu masz swój dom – to zaproszenie nauczyciel z Bielska usłyszał od duszpasterzy i sióstr orionistek z misji w kenijskich Chuka i Laare już kolejny raz.
Blażej Jaszczurowski z mieszkańcami placówek misyjnych w Kenii, którym pomaga wraz z grupą przyjaciół i anonimowych darczyńców z Polski.
Archiwum Błażeja Jaszczurowskiego
Kiedy kilka lat temu Błażej Jaszczurowski, nauczyciel matematyki w SP 3 w Bielsku-Białej, usłyszał w kościele św. Józefa na Złotych Łanach o adopcji na odległość − prowadzonej przez siostry orionistki za pośrednictwem fundacji „Czyńmy Dobro” − nie przypuszczał, że to będzie rewolucja w jego życiu. Wtedy podjął zobowiązanie do finansowania nauki małego Briana. Wkrótce dostał o nim informacje i… zaproszenie do Kenii, gdyby chciał go kiedyś odwiedzić. Poleciał z ciekawości. I zostawił tam serce. Dziś ma już trzech adopcyjnych synów. Od tamtego spotkania w Kenii był już cztery razy – dwukrotnie w czasie kolejnych ferii i wakacji.
Rodzice adopcyjni
Nie lata z pustymi rękami. Uśmiecha się, że poza Chuka i Laare niewiele w Kenii widział. Coraz lepiej poznaje za to realia życia misji, rodzin, a szczególnie dzieci. Dzięki jego opowieściom adopcyjne dzieci w Kenii mają już niemal wszyscy jego przyjaciele i znajomi, a przez nich ta armia pączkuje na całą Polskę.
Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.