Walizka Błażeja znów była pełna!

Urszula Rogólska

publikacja 20.08.2018 16:48

W Kenii był cztery razy. Sam się uśmiecha, że poza Chuka i Laare niewiele widział. Bo bardzo daleko mu do turysty. Za to miejscowi misjonarze traktują go już jak jednego z nich.

Błażej Jaszczurowski z jednym z podopiecznych Small Home - parafialnego ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych Błażej Jaszczurowski z jednym z podopiecznych Small Home - parafialnego ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych
Błażej Jaszczurowski

Kiedy kilka lat temu Błażej Jaszczurowski, nauczyciel matematyki w Szkole Podstawowej nr 3 w Bielsku-Białej usłyszał w kościele św. Józefa na Złotych Łanach o adopcji na odległość, prowadzonej przez siostry orionistki za pośrednictwem fundacji "Czyńmy Dobro", nawet nie przypuszczał, że to będzie rewolucja w jego życiu.

Idąc śladem przyjaciół, którzy też tamtego dnia słuchali siostry na Złotych Łanach, podjął zobowiązanie do finansowania edukacji pierwszego swojego adopcyjnego syna. Wkrótce dostał o nim informacje i… zaproszenie do Kenii, gdyby chciał go także odwiedzić, bo taką mają możliwość rodzice adopcyjni fundacji sióstr.

Poleciał z ciekawości. I… już zostawił tam serce. Od tamtego spotkania w Kenii był już cztery razy - dwukrotnie w czasie kolejnych ferii i wakacji. Lipcowy wyjazd był jego czwartym. Adoptował na odległość już także kolejnych dwoje dzieci.

Błażej przy jednym z kenijskich domów   Błażej przy jednym z kenijskich domów
Błażej Jaszczurowski

Nie lata z pustymi rękami i sam się uśmiecha, że poza Chuka i Laare niewiele w Kenii widział. Coraz lepiej za to poznaje realia życia parafii misyjnych, mieszkających tam rodzin, a szczególnie dzieci ze szkół prowadzonych przez misjonarzy. Dzięki jego opowieściom, adopcyjne dzieci w Kenii mają już niemal wszyscy jego przyjaciele i znajomi. Jak adoptować dziecko możecie przeczytać TUTAJ.

Młodych Kenijczyków cieszy każdy prezent   Młodych Kenijczyków cieszy każdy prezent
Błażej Jaszczurowski

Błażej wpadł także na pomysł, by wszystkim dać szansę pomagania małym Kenijczykom. Cyklicznie organizuje zbiórki pieniędzy poprzez portal zrzutka.pl. To dzięki rosnącej z każdym tygodniem rzeszy osób, które dowiadują się o sprawie, chcą pomagać i wpłacają pieniądze, Błażej zawozi je i tam, na miejscu, wraz z misjonarzami - ks. proboszczem Dionisio Muteą i ks. wikarym Edwinem Muthetią na czele oraz siostrami orionistkami - Polką, s. Alicją Kaszczuk - robi zakupy tego, co niezbędne. Skrupulatnie przygotowuje rozliczenia, zbiera rachunki.

Najnowsza zrzutka już działa - szczegóły znajdziecie TUTAJ ("Ubogie dzieci w Kenii").

Przygotowana partia darów dla kenijskiej rodziny   Przygotowana partia darów dla kenijskiej rodziny
Błażej Jaszczurowski

- To dla mnie zaszczyt, że jestem tam, w Kenii traktowany prawie jak jeden z misjonarzy, a nie jedynie przelotny turysta - uśmiecha się nauczyciel.

W czasie ostatniej zbiórki na zrzutce.pl, udało się zabrać ponad 10 tys. zł. Z poprzedniego wyjazdu zostało Błażejowi jeszcze 5 tys. zł. ­- Poleciałem po raz kolejny. Tam na miejscu nikt nigdy nie wie z jaką kwotą przyjadę. Dzielę pieniądze na dwie części - pierwsza trafia do Chuka, druga do Laare. W sumie trzy tygodnie spędziłem u księży w Chuka i tydzień w Laare - tutaj w miejscach pracy sióstr orionistek.

Zaraz po przylocie wymienił euro na szylingi kenijskie i wraz z ks. Dionizym ruszył na zakupy. Jak zwykle najwięcej pieniędzy przeznacza na zakup żywności: wielkich worków fasoli, kukurydzy, ryżu, cukru, dziesiątek litrów tłuszczu, ale i… ulubionych przez najmłodszych herbatników i lizaków oraz przyborów szkolnych.

Wspólne pranie i  porządki, to jedna z zasad szkół z internatem   Wspólne pranie i porządki, to jedna z zasad szkół z internatem
Błażej Jaszczurowski

Ta żywność trafiła do katolickiej szkoły podstawowej w Chuka, gdzie uczy się ponad 300 dzieci, do mniejszej szkoły św. Michała, do klasy dzieci niepełnosprawnych umysłowo w szkole publicznej - tą klasą opiekuje się parafia ks. Dionizego. Tym razem nie kupowali żywności dla Small Home - parafialnego ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych (głównie ruchowo), bo tutaj potrzeby były inne.

- Kupiliśmy wiele artykułów przemysłowych: mopy, garnki, termosy, pampersy - bardzo tutaj drogie. Z kolei dla Laare zakupiliśmy dużo jedzenia: ryż, fasolę, kukurydzę, tłuszcz, cukierki, lizaki, herbatniki dla dzieci ze szkół katolickich: im Świętych Piotra i Pawła w Laare oraz św. Jana w Ndumuru. Poza szkołami siostry mają pod opieką bardzo wiele rodzin w wioskach, a także dzieci, które spędzają czas w misji - dodaje Błażej. - Pojechaliśmy też do bardzo ubogich ludzi w Samburu. Dla tamtejszych rodzin przygotowaliśmy około sto paczek. Zadaję sobie sprawę, że to dla nich symboliczna pomoc i tym bardziej z podziwem patrzyłem na ich wdzięczność, zaproszenie do wspólnych radosnych tańców i śpiewów.

Jak dodaje bielski wolontariusz: - Byłem tam po raz czwarty i dopiero teraz zauważyłem jak wielką potrzebą są tzw. tanki - 1000-litrowe zbiorniki na deszczówkę. Dzięki nim kobiety i dzieci nie muszą pokonywać pokaźnych odległości do ujęć wody. W tym roku zakupiliśmy tanki dla dwóch rodzin.

Jak dodaje Błażej: - Jedyne czego nie udało mi się zrealizować, to… zakup piłek. Piłka nożna to ulubiona zabawa dzieci w czasie wolnym, którego w szkole nie mają zbyt wiele. Bawią się piłkami zniszczonymi, bo cena nowej w Kenii jest zaporowa – 120 zł w przeliczeniu na naszą walutę. Już myślę, żeby piłki - dużo lepsze jakościowo i tańsze - kupić w Polsce i wraz z pompka zawieźć je tam następnym razem.

Dzieci uczą się od rana do 21.30. Żeby ich nie rozpraszać w nauce, Błażej ma z nimi kontakt od ok. 18.30 do 21.30. Uwielbiają spędzać z nim czas: pomaga im w matematyce, przyrodzie. Nauczyciel uśmiecha się, że proszą go już nawet o pomoc w zadaniach z lekcji suahili. - Tu nie jestem w stanie im w żaden sposób na razie pomóc – dodaje ze śmiechem.

Wielkie zakupy żywności - to główny punkt każdego wyjazdu Błażeja   Wielkie zakupy żywności - to główny punkt każdego wyjazdu Błażeja
Błażej Jaszczurowski

Poza nauką dzieci same dbają o porządek w szkole: myją garnki i naczynia, sprzątają sale, korytarze; raz w tygodniu samodzielnie razem robią pranie. Mają także trochę czasu na gry i zabawy.

- Po moim kolejnym pobycie wyraźnie widzę jeszcze jedną potrzebę - zaczyna Błażej. - W tym roku w mojej bielskiej podstawówce, poprosiłem uczniów, żeby na koniec roku szkolnego nie przynosili mi kwiatów, kawy i czekoladek, ale artykuły szkolne dla Kenijczyków. Byłem bardzo poruszony tym co zrobili. Przynieśli tego tyle, że ledwo upchnąłem je w bagażu (a i tak część musiałem zostawić w domu) - limit dopuszcza 23 kg, a moja walizka ważyła 21,8 kg! Jeden z moich bielskich uczniów podarował też taką grę karcianą "Duplo". I to był hit! Dzieciaki wręcz robiły zapisy kto i kiedy będzie się nią bawił. Wiem, że następnym razem muszę zabrać też tego typu rzeczy: piłki, zrozumiałe dla nich gry planszowe. Pomyślę też o zakupie książek. Tam poza podręcznikami nie mają żadnych.

Piłka nożna - ulubiona forma spędzania wolnego czasu dzieci   Piłka nożna - ulubiona forma spędzania wolnego czasu dzieci
Błażej Jaszczurowski

W czasie swojego pobytu, Błażej niejednokrotnie był świadkiem rodzinnych dramatów: śmierci Harriet - mamy ośmiorga małych dzieci, których ojciec nie był zdolny do opieki nad nimi (na szybko pomagał siostrom organizować dla nich pomoc), rozpadu rodzin - kiedy ojciec zostawia kilkoro dzieci i ich matkę, układając sobie życie na nowo. Widział stan dzieci pogryzionych przez pchły pustynne; widział jak rodzinie z powodu zadłużenia odbiera się podarowane im podczas poprzedniej wizyty materace, łóżka i koce. Razem z misjonarzami i misjonarkami szukał skutecznych sposobów rozwiązania problemów.

Na portalu zrzutka.pl ruszyła już kolejna zbiórka pieniędzy. - Za pomoc do tej pory okazaną dziękuję wszystkim anonimowym darczyńcom, którzy od początku lub po raz pierwszy wspierają misje w Kenii - mówi Błażej - Jestem też wdzięczny moim drugoklasistom z SP 3, za prezenty podarowane rówieśnikom w Afryce, parafianom i duszpasterzom z Bystrej Krakowskiej - ks. proboszczowi Tadeuszowi Krzyżakowi i ks. wikaremu Sebastianowi Otworowskiemu, którzy osobiście włączyli się w pomoc, a także Aleksandrowi Trojakowi - wuefiście ze szkół Zgromadzenia Córek Bożej Miłości. Przy okazji czerwcowego festynu szkolnego przygotował specjalny baner i stoisko, przy którym można było wspierać Chuka i Laare - ten baner służy mi także podczas zaproszeń na spotkania, na których mogę opowiadać o moich kenijskich przyjaciołach. Jestem bardzo wdzięczny także dzieciom i rodzicom "Misyjnej Jutrzenki" z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie za ich zaangażowanie i wielkie serca.

To niezmienny, codzienny posiłek kenijskich uczniów w szkole   To niezmienny, codzienny posiłek kenijskich uczniów w szkole
Błażej Jaszczurowski

Jak dodaje Błażej, nie potrafi nie dziękować ks. Dionizemu, s. Alicji, wszystkim misjonarzom i siostrom z Chuka i Laare, a także tamtejszym dzieciom i ich rodzicom za to, co zrobili z jego życiem…

Chciałby spełnić ich marzenia: zabrać grupę uzdolnionych muzycznie dzieci na występy do Polski czy zbudować w Chuka plac zabaw… Wie też, że ks. Dionizy marzy o monstrancji, by Jezusa w Najświętszym Sakramencie mogli widzieć nawet ci jego parafianie, którzy zajmują miejsca w odległych częściach świątyni.