Głębowiczanie ratowali swoją perłę na pikniku

Urszula Rogólska

publikacja 19.08.2018 15:28

Mieszkańcy Głębowic mają u siebie prawdziwy skarb. Jak bardzo jest dla nich cenny, udowodnili podczas siódmego pikniku parafialnego, połączonego z regionalnym konkursem "Bukiet ziela".

Urszula Babińska przyjmowała bukiety ziół zgłoszone do konkursu Urszula Babińska przyjmowała bukiety ziół zgłoszone do konkursu
Urszula Rogólska /Foto Gość

Głębowicka perła ukryła się w gęstwinie drzew. Trudno dostrzec ją od razu z drogi. To jeden z najcenniejszych zabytków Małopolski: 500-letni kościół Matki Bożej Szkaplerznej, który łączy drewnianą konstrukcję nawy z 1518 r. z murowanym prezbiterium i kaplicami z 1931 r.

Od 2013 r. trwają w świątyni gruntowne prace konserwatorsko-restauracyjne. Udaje się je realizować dzięki dotacjom ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego, małopolskiego konserwatora zabytków oraz pieniądzom unijnym. Ofiarna, ale niewielka wspólnota (licząca około 1350 parafian), prowadzona przez ks. Krzysztofa Błachuta, nie byłby w stanie sama podołać kosztownym pracom. Jednakże jej mieszkańcy robią wiele, by parafialny wkład do puli przeznaczonej na prace, był jak najhojniejszy. Temu służył także tegoroczny, siódmy piknik parafialny, przygotowany w uroczystość Wniebowzięcia NMP, połączony z regionalnym konkursem "Bukiet ziela".

Wokół kościoła stanęły stoiska z mnóstwem przygotowanych atrakcji. Dochód z przedsięwzięcia zostanie w całości przekazany na remont kościoła.

Wśród piknikowych niespodzianek były te dla ducha i dla ciała: zwiedzanie kościoła z przewodnikiem, koncerty zespołu "Emaus" z Wysokiej i głębowickiej Amatorskiej Orkiestry Dętej, wystawa prac plastycznych Patrycji Mrozik, a także: stoiska z miodem, słodyczami, watą cukrową, domowymi ciastami, napojami, prażonymi - zwanymi gdzie indziej duszonkami - swojskim chlebem ze smalcem, wędzonymi rybami: karpiem i leszczem czy smażonym sumem. Nie zabrakło zabawy fantowej, studia fryzjersko-kosmetycznego, kącika zabaw dla dzieci z "Fabryką radości" czy warsztatów pozłotniczych.

Głębowiczanie z dumą prezentowali swoje bukiety ziół   Głębowiczanie z dumą prezentowali swoje bukiety ziół
Urszula Rogólska /Foto Gość

Wszystko zaczęło się przed siedmioma laty od… konkursu na "Bukiet ziela". - Zależało nam na tym, żeby odrodzić tę tradycję, bo coraz mniej osób przynosiło do kościoła bukiety ziół w święto Matki Bożej Zielnej - mówi Urszula Babińska. - Dziś w kościele na żadnej z Mszy św. nie brakuje okazałych wiązanek. Na konkurs parafianie w każdym wieku zostawili 69 bukietów: 33 wykonały dzieci, 36 - dorośli. Wszystkie zasłużyły na równorzędną pierwszą nagrodę!

Głębowicki bukiet rządzi się swoimi tradycyjnymi zasadami: muszą w nim być zioła o charakterze leczniczym: m.in. mięta, kopytnik, macierzanka, melisa, wszelkie trawy, floksy, mieczyk, nawłoć, wrotycz, hortensja, gipsówka, zboża, a także jabłko i główka makówki. Całości dopełniają inne kwiaty: popularne cynie czy astry - kwitnące w tym roku już w sierpniu - oraz kalina, jarzębina i - jak mówią głębowickie gospodynie: wszystkie rośliny, które znajdziemy w lesie i ogrodzie.

- Z roku na rok w piknik - i od strony organizacyjnej i uczestników - angażuje się coraz więcej osób i to jest to, z czego najbardziej się cieszymy - mówi Joanna Zygmunt, prezes Stowarzyszenia Ziemi Głębowickiej, a jednocześnie koordynatorka pikniku. - Tegoroczny był wyjątkowy. Towarzyszyły mu ważne okazje - 500-lecie kościoła i 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości (nagrody na naszą zabawę oraz list przysłała nam kancelaria Prezydenta RP a także kancelaria Prezesa Rady Ministrów). Dodatkowo piknik wpisał się również w program lokalnych targów turystycznych "Doliny Karpia". Po raz pierwszy podczas pikniku pomagamy także w inny sposób potrzebującym - nasze pielęgniarki zachęcały do zarejestrowania się w banku dawców szpiku kostnego fundacji DKMS.

Kto tylko chciał, mógł zaangażować się w przygotowanie zabawy. Przed jej rozpoczęciem mieszkańcy uwijali się jak w ukropie, by każdy, kto piknik odwiedzi, czuł się tu jak w najlepszej rodzinie. - Zebrane podczas imprezy pieniądze zasilą konto remontu, ale nie to było najważniejszym naszym celem - dodaje Joanna Zygmunt. -  Chcieliśmy, żeby ludzie przyszli, chcieli razem świętować, spotkać się, porozmawiać; żebyśmy stanowili jedność. Wspólnota - to jest najważniejszy i główny cel.

Piknik prowadziły Joanna Zygmunt i Urszula Babińska   Piknik prowadziły Joanna Zygmunt i Urszula Babińska
Urszula Rogólska /Foto Gość

Wśród wielu atrakcji, jedną z największych okazało się zwiedzanie głebowickiego kościoła z przewodnikiem - Urszulą Babińską, głębowiczanką i wielką pasjonatką tak historii świątyni, jak i tradycji związanych z miejscowością.

- Nie jestem historykiem, ale historia mojej miejscowości, ciekawostki związane z postaciami, których życie miało wpływ na nasze dzieje, to moja pasja i chęć ratowania tego, co jest spuścizną naszych przodków - mówi Urszula Babińska. - Odkryciem, którym się szczycimy i o którym informuje także ustawiona obok kościoła tablica, jest fakt stwierdzony dopiero w ubiegłym roku przez naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego, dotyczący naszego barokowego poety, Adama Jacka Pisarzowskiego. Większość jego utworów była przypisywana Wacławowi Potockiemu. Tymczasem okazuje się, że autorem fraszek jest nie kto inny, jak nasz Pisarzowski! W Bibliotece Jagiellońskiej znajdują się wszystkie rękopisy jego utworów!

Jak dodaje pasjonatka: - Podczas oprowadzania chciałam się podzielić historią kościoła, tym, co dla mnie było odkryciem - jak m.in. odnalezienie jedynego w okolicy obrazu przedstawiającego wskrzeszenie Piotrowina przez biskupa Stanisława - obraz znajdował się w zwieńczeniu jednego z ołtarzy bocznych!

Pani Urszula opowiedziała także, jakie prace jeszcze przed konserwatorami. - Bardzo byśmy chcieli, by udało się jak najwięcej zrobić do 28 października, kiedy to będziemy świętować 500-lecie kościoła razem z bp. Romanem Pindlem.

J. Zygmunt i U. Babińska pracują już także nad spektaklem o historii kościoła, ale i parafii (sięgającej historią XIV wieku), który będzie towarzyszył uroczystości. Chcą w to przedsięwzięcie zaangażować wszystkie pokolenia głębowiczan.

Czekolada z wizerunkiem 500-letniego kościola to jedna z piknikowych słodkich atrakcji w Głębowicach   Czekolada z wizerunkiem 500-letniego kościola to jedna z piknikowych słodkich atrakcji w Głębowicach
Urszula Rogólska /Foto Gość

Wśród stoisk wokół kościoła znajdowało się jedno szczególne, przy którym stała Agnieszka Krawczyk: - Mamy tu specjalne smakołyki-cegiełki na remont kościoła: krówki z logo Głębowic, czekolady z logo jubileuszu kościoła, piknikowe lizaki i serwetki, ręcznie wykonane na szydełku przez nasze parafianki - mówi Agnieszka. - Ufamy, że takie smakołyki także przyciągną tych, którzy chcą ratować nasz kościół.

Tuż obok Renata Domasik i Ewa Cinal sprzedawały losy zabawy fantowej. - Mamy 371 losów. Oczywiście wszystkie pełne: dużo drobiazgów, przydatnych w domu przedmiotów, a wszystkie losy biorą udział w głównym losowaniu, w którym można wygrać m.in. duży basen ogrodowy, miód, deskorolkę, plecaki, namioty plażowe. - Każdy z nas pomaga jak może: na chwałę Bogu i żeby wesprzeć remont - mówią panie.

Kto zakupił los, mógł zatrzymać się u sąsiadki - przy stoisku Anety Sadlik, prowadzącej "Pasiekę pod Dębem". - Na piknikach jestem od pierwszego razu. A z pszczołami związałam tu swoje życie 13 lat temu. Dziś mam 36 pni pszczelich. Pasieka nie jest duża, więc jakość miodu jest wyjątkowa. Nie produkujemy na masową skalę. Wcześniej pszczoły kojarzyły mi się z owadami, które żądlą, dziś są dla mnie prawdziwą pasją, pięknymi, mądrymi stworzeniami, dzięki którym… mogę też wspomóc piknikowy cel - mówi Aneta Sadlik. - Każdy może u mnie kupić dziś miód akacjowy, faceliowy, mniszkowy, a także dżemy i powidła z zaprzyjaźnionej głębowickiej "Doliny Borówkowej".

Na piknikach nigdy nie brakuje Łukasz Błasiaka, który specjalnie z Wadowic przyjeżdża z watą cukrową. - Wystarczy, że organizatorki zadzwonią do mnie z terminem i jestem - śmieje się Łukasz. - Staram się zapewnić jak najwięcej atrakcji dzieciom, przygotowując taką watę, jaką chcą: białą albo kolorową. Przygotowuję też bańki mydlane. Wspaniała atmosfera tego świętowania, ludzie, którzy przychodzą sprawiają, że z przyjemnością tu wracam.

Zabawa fantowa przyciągnęła tłumy głębowiczan   Zabawa fantowa przyciągnęła tłumy głębowiczan
Urszula Rogólska /Foto Gość
Spacerując od stoiska do stoiska trudno ominąć wystawę prac plastycznych młodej głębowiczanki, Patrycji Mrozik, która marzy o nauce w bielskim liceum plastycznym. Razem z mamą Martą, Patrycja przygotowała ekspozycję kilkunastu swoich prac. - Patrycja maluje od dziecka. Tu ma okazję pokazać swoją pasję. Jest doceniana i to dodaje jej chęci do pracy - mówi mama.

- Maluję codziennie - akrylami - dodaje Patrycja. - Najbardziej lubię malować kobiety - jeszcze dziś rano namalowałam „Kobietę w dżungli”, którą też przywiozłam na wystawę. Ale najbliższymi sercu są obrazy Pana Jezusa - bo bardzo długo go malowałam, nim osiągnęłam cel, który chciałam - i wizerunek Matki Bożej.

Prażone z 80 kg ziemniaków - prawdziwy hit pikniku - zniknął w kilknaście minut!   Prażone z 80 kg ziemniaków - prawdziwy hit pikniku - zniknął w kilknaście minut!
Urszula Rogólska /Foto Gość

Na tych, którzy zgłodnieli, czekały prażone - dwa wielgachne gary przygotowane przez parafian dowodzonych przez Stanisława Leśniaka i Adama Wojnara. - To skomplikowana sprawa - tłumaczą. - Trzeba układać warstwami: ziemniaki, cebula - oczywiście pieprz, sól - trochę pietruszki i marchewki (ale nie za dużo, żeby nie było za słodkie), boczek, kiełbasa. A na wierzch - liście kapusty. I niech się to praży, tak z dwie godziny - mówią mistrzowie prażonych, dodając, że na piknik, do prażonych zużyli ponad 80 kg ziemniaków. Przysmak zniknął w kilkanaście minut!

Obok nich wędzeniem karpi, leszczy i smażeniem suma, zajmował się Bogdan Zygmunt. Oczywiście nad ich wcześniejszym przygotowaniem czuwała żona Joanna (koordynatorka pikniku), jak i reszta rodziny. - Sum dopiero co złowiony, ale niezbyt okazały: mierzył 90 cm i ważył 6 kg - śmieje się pan Bogdan. - Nasze najlepsze ryby łowimy oczywiście w jeziorze Kruki w Oświęcimiu i tu niedaleko, w Wiśle. Na wędzone ryby mamy swój przepis: potrzebny jest specjalny zestaw ziół. Oczywiście przepisu nie zdradzimy. Przygotowaliśmy 250  kawałków. Część na zimno, cześć na ciepło - żeby każdy mógł sobie wybrać co woli.

Amatorska Orkiestra Dęta uprzyjemniała czas podczas pikniku   Amatorska Orkiestra Dęta uprzyjemniała czas podczas pikniku
Urszula Rogólska /Foto Gość
Samopoczucie można było sobie poprawić także w plenerowym studiu fryzjerskim Anny Płachty, głębowiczanki, prowadzącej salony fryzjersko-kosmetyczne "Anna". Razem z nią do Głębowic przyjechały uczennice, a wśród nich: Kinga Jarosz z Witkowic, Karolina Młodzik z Osieka, Gabriela Grygiel z Polanki Wielkiej i Andżelika Szypuła z Włosienicy.

- Pani Asia Zygmunt zaproponowała mi, żebyśmy tutaj dziś były. Przy naszej rozmowie były obecne moje uczennice i zanim odpowiedziałam, one niemal chóralnie zawołały: Tak, jedźmy! - śmieje się Anna.

- Chcemy nieść dobro innym, a tutaj możemy to robić, wykorzystując nasze umiejętności - mówi  Kinga. - To bardzo cieszy, kiedy robi się coś dobrego dla innych. A dobro zawsze wraca…

"Klientkami" stoiska były głównie dziewczynki, które ustawiały się w kolejce po kolorowe kosmyki i pasemka, warkoczyki, plecionki i kolorowe paznokcie.

Martyna Kuźma jako pierwsza zarejestrowała się w banku dawców szpiku fundacji DKMS   Martyna Kuźma jako pierwsza zarejestrowała się w banku dawców szpiku fundacji DKMS
Urszula Rogólska /Foto Gość
Kolejka - tym razem dorosłych, ustawiała się do stolika fundacji DKMS, przy którym czuwały pielęgniarki: Agata Kuwik i Małgorzata Wysogląd, przyjmujące kandydatów na potencjalnych dawców szpiku kostnego fundacji DKMS. - To pierwsza taka akcja tutaj, w parafii, ale młodzież z Głębowic zna ją bardzo dobrze i pomagają nam ją popularyzować - mówią pielęgniarki, wskazując na pomagającą im Andżelikę Nikliborc.

Pierwszą, która zgłosiła się na stanowisku DKMS była Martyna Kuźma, absolwentka trzeciej klasy oświęcimskiego technikum żywienia i usług gastronomicznych. - Już dawno chciałam to zrobić. Miałam nawet przygotowane wymazy do wysyłki. Tak jak wielu moich rówieśników, oddawałam krew i myślałam, że rejestracja w banku dawców szpiku to naturalna kolej rzeczy - mówi Martyna. - Wreszcie robię to teraz. Cieszę się. Jestem gotowa na uratowanie komuś zdrowia i życia. Niewiele mnie to kosztuje, a kogoś może ocalić.

Głębowiczan połączyła wspólna idea spotkania, świętowania, a przy okazji - pomagania. Już dziś obmyślają razem program październikowego świętowania jubileuszu 500-lecia kościoła!