Ksiądz pomagał uczestnikom Tour de Pologne

Urszula Rogólska

publikacja 08.08.2018 11:11

W wielkiej rzeszy osób zaangażowanych w organizację 4. etapu Tour de Pologne z metą w Szczyrku znalazł się także... duszpasterz - ks. Zygmunt Mizia.

Ks. Zygmunt Mizia, administrator parafii w Miliardowicach, także ratownik GOPR, pomagał w zabezpieczeniu medycznym etapu w Szczyrku Ks. Zygmunt Mizia, administrator parafii w Miliardowicach, także ratownik GOPR, pomagał w zabezpieczeniu medycznym etapu w Szczyrku
Urszula Rogólska /Foto Gość

Wczoraj, na mecie 4. etapu 75. Tour de Pologne wśród ekip uczestników, organizatorów i ekip technicznych wyścigu kolarskiego znalazł się także jeden duszpasterz diecezji bielsko-żywieckiej - ks. Zygmunt Mizia, dotychczas wikary w parafii Chrystusa Króla w Bielsku-Białej Leszczynach, w czerwcu br. mianowany administratorem parafii Miłosierdzia Bożego w Miliardowicach. W koszulce ratownika z logo Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego był gotowy udzielić pomocy medycznej (ale i duchowej!) uczestnikom sportowego świętowania.

- Ratownikiem beskidzkiej grupy GOPR jestem od osiemnastu lat - mówił nam na mecie w Szczyrku ks. Zygmunt Mizia. - Miasto Szczyrk i GOPR są ze sobą naturalnie związane, więc kiedy jakieś cztery miesiące temu padło pytanie o zabezpieczenie medyczne - zwłaszcza masowej imprezy, jaką były wyścigi najmłodszych - parada Kinder+Sport Mini Tour de Pologne, jako ratownicy byliśmy gotowi. Jesteśmy tu dziś od rana, od 9.00. 

Najmłodsze, kilkuletnie dzieci, miały do pokonania liczącą 2,4 km pętlę prowadzącą z placu św. Jakuba, ul. Beskidzką, Deptakiem nad Żylicą i ul. Sportową. Natomiast nastolatkowie - chłopcy i dziewczęta, zdecydowali się na znacznie trudniejsze przedsięwzięcie: stromy podjazd z centrum pod Orle Gniazdo - ostatni etap wyścigu zawodowców.

- Pierwszy etap - runda honorowa dzieci, to była dobra zabawa, związana z TdP. Nie mieliśmy za dużo pracy - no może jak dzieciaki się przewracały na rowerkach, to pomagaliśmy się im pozbierać - śmieje się ks. Mizia. - Zawodnicy z grupy młodzików mieli już dużo trudniejsze zadanie. Bardzo się męczyli, bo podjazd jest wymagający. Niektórym musieliśmy pomóc - ale bardziej technicznie niż medycznie. Podjeżdżając niektórzy musieli się zatrzymywać. Buty mają wpięte w pedały, więc trzeba było ich podtrzymać, podopingować do wykrzesania wysiłku, popchnąć do przodu. Komentarze: "O, jak kiepsko jedzie", na pewno nie są na miejscu. Piesi wychodząc do góry ciężko dyszą, a co dopiero rowerzyści-amatorzy.

Jak mówi ks. Mizia, meta zawodowców, to dla niego bonus po całodziennej służbie. - To, co zrobił "Kwiato", Michał Kwiatkowski, to jest szok - opowiada ks. Mizia. - Z dużymi emocjami patrzyłem na telebim. Na ostatnim zakręcie pomyślałem, że jeśli ma jeszcze "parę", to nie jest przegrany, da radę. Sam nieraz wjeżdżałem od tamtej stron, wiem, z czym się wiąże ten podjazd. Tam, gdzie zaatakował, jest taki "oszukańczy" zakręt. Wydaje się, że to już koniec, a jest jeszcze lekki podjazd. Bardzo się cieszę, że tu, w Szczyrku, mogliśmy świętować zwycięstwo Polaka!

Ksiądz Mizia sam jest zapalonym rowerzystą. Z młodzieżą pielgrzymował na rowerze m.in. po Ziemi Świętej, do Santiago de Compostela, Rzymu, po Szwajcarii i Ukrainie. W tym roku z racji objęcia nowych obowiązków duszpasterskich pozostały mu krótsze trasy: - Będę szlifował formę wokół Jeziora Goczałkowickiego - uśmiecha się ksiądz ratownik.

A o 4. etapie TdP przeczytacie także TUTAJ.