Siostra Anna i ostre zapalenie MISIA

Urszula Rogólska

publikacja 23.03.2018 00:38

- Wiecie jakie są dwie najgorsze choroby na świecie? Mi SIĘ nie chce i MI SIĘ należy - mówiła s. Anna Bałchan podczas Duchowej rEwolucji w Bielsku-Białej.

Aleksandrowice po raz drugi gościły Duchową rEwolucję Aleksandrowice po raz drugi gościły Duchową rEwolucję
Urszula Rogólska /Foto Gość

To było już piąte spotkanie Duchowej rEwolucji młodych diecezji bielsko-żywieckiej. W czwartek 22 marca około 2 tys. młodych ludzi spotkało się w kościele św. Maksymiliana w bielskich Aleksandrowicach (druga tura spotka się 23 marca).

Prowadziły ich słowa z Ewangelii św. Jana: "Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne (J, 3, 16)".

Spotkanie przygotowali: diecezjalne duszpasterstwo młodzieży z ks. Piotrem Hoffmannem i Szkoła Ewangelizacji Cyryl i Metody z ks. Przemysławem Sawą, przy współpracy z parafią św. Maksymiliana z ks. prałatem Stanisławem Wawrzyńczykiem, urzędem miasta i władzami oświatowymi.

Młodzi z bielskich szkół wypełnili kościół św. Maksymiliana   Młodzi z bielskich szkół wypełnili kościół św. Maksymiliana
Urszula Rogólska /Foto Gość

Gośćmi młodzieży byli: s. Anna Bałchan, współinicjatorka Stowarzyszenia Po MOC dla Kobiet i Dzieci im. Marii Niepokalanej, którego celem jest pomoc kobietom i ich dzieciom zagrożonym lub dotkniętych przemocą seksualną, fizyczną i psychiczną, ofiarom handlu kobietami, ofiarom przymuszonej prostytucji oraz ich rodzinom oraz Miczu Ziomek - wokalista, kompozytor, raper, mówca motywacyjny, poruszający się na wózku w wyniku dystrofii mięśniowej obręczowo-kończynowej (zaniku mięśni).

Spotkanie prowadzili członkowie SECiM: Aneta Marszolik, żona i mama trzech córeczek oraz Rafał Sawicki, mąż, tata dwójki nastolatków, aktor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej.

Młodzi wnieśli Biblię w uroczystej procesji, słuchali świadectw s. Anny i Micza, nauczania ks. Sawy, modlili się przed Najświętszym Sakramentem, korzystali z okazji do spowiedzi św., mogli oddać Jezusowi drogę swojego życia, zapisywali na kartkach swoje intencje, w których będą się modlić wstawiennicy SECiM, a na zakończenie spotkania zostali namaszczeni pachnącym olejem, który ma ich przypominać o Duchu Świętym, posyłającym ich do świadczenia o Bogu.

Podczas pierwszego dnia Duchowej rEwolucji w Bielsku-Białej   Podczas pierwszego dnia Duchowej rEwolucji w Bielsku-Białej
Urszula Rogólska /Foto Gość

W czasie kiedy młodzi przeżywali swoje spotkanie w kościele, w kaplicy członkowie SECiM i wspólnot parafii św. Maksymiliana czuwali cały czas na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem.

- Jesteście tu dziś najważniejszymi ludźmi - ty jesteś najważniejszym, najbardziej kochanym, jedynym, wyjątkowym - mówił młodym ks. Piotr Hoffmann. - Spotykamy się tutaj, by tę prawdę odkryć na nowo; by spotkać się z Bogiem - żywym, prawdziwym, ale i z drugim człowiekiem.

- My wszyscy dorośli, którzy tu jesteśmy, chcemy być z wami i dla was - dla Jezusa. Kiedyś doznaliśmy takiej duchowej rewolucji i dlatego chcemy o niej wam mówić - zaznaczył Rafał Sawicki.

Miczu Ziomek przed młodymi w Aleksandrowicach   Miczu Ziomek przed młodymi w Aleksandrowicach
Urszula Rogólska /Foto Gość

Pierwszym gościem, który dzielił się doświadczeniem swojego życia był Michał Miczu Ziomek z Nowego Sącza. Urodził się 11 sierpnia 1990 r. Wychowywał się w kochającej się, praktykującej, katolickiej rodzinie.

Kochał sport, a zwłaszcza piłkę nożną (marzył o tym, by być jak Alessandro del Piero), występował w zespole regionalnym; choć by szkolnym łobuzem, za artystyczne udzielanie się na szkolnych akademiach, zawsze otrzymywał wzorowe zachowanie.

Kiedy miał 11, 12 lat przestał być świetnym piłkarzem. Wolniej biegał, szybciej się męczył. W 2003 roku lekarze postawili diagnozę - dystrofia mięśniowa typu obręczowo-kończynowego. Choroba po ludzku nieuleczalna, postępująca.

Dziś Miczu porusza się na wózku inwalidzkim. - Ktoś powiedział, że jedyna niepełnosprawność w naszym życiu, to jest złe nastawienie – mówił 28-latek. – Pytanie, czy czasowe złe nastawienie nie stanie się naszym życiem…

W procesji młodzi wnieśli Słowo Boże   W procesji młodzi wnieśli Słowo Boże
Urszula Rogólska /Foto Gość

Odwołując się do słowa DROGA, jako określenia życia, Miczu mówił młodym, że każda litera tego słowa obrazuje jego życie. D - działanie. Od tego się zaczęło jego dziecięce życie. R - rezygnacja - po diagnozie wycofał się z życia, z relacji, z marzeń, musiał zapomnieć o pasji sportowej, a zapomniał także o drugiej - niewiarygodnym talencie wokalnym i muzycznym: potrafił grać na klawiszach, gitarze basowej, trąbce, perkusji. - Nie wykorzystywałem talentu, który dał mi Pan Bóg - miałem go totalnie głęboko gdzieś… - opowiadał Miczu.

Pojawiło się O jak obawa. - Jak sobie w życiu poradzę, uciekają mi sport i piłka, relacje chłopak-dziewczyna… Zaczyna się zamykanie siebie.  W obawie nie wiesz co masz robić, szukasz jakiegoś wyjścia.

Takim wyjściem dla Micza był założony przez niego muzyczny zespól reggae. Ale przy tym szybko pojawił się alkohol, marihuana, imprezowanie…

Ocalenie przyszło, kiedy skończył 18 lat. Młodzież z KSM, która miała jechać na czuwanie do Lichenia w związku z beatyfikacją Stanisława Papczyńskiego, potrzebowała pomocy klawiszowca. Miczu się zgodził pojechać z nimi.

I wtedy na nowo obudził swoje muzyczne talenty. Z pasją uczył się od swoich muzycznych autorytetów: Grzegorza Turnaua i Stanisława Soyki. - Wiem, że to ewidentnie było działaniem Pana Boga - mówił Michał. - Bo Pan Bóg czasem przychodzi pięć minut po czasie, ale nigdy za późno. Czuje, że tak było w moim życiu.

I wtedy pojawił się głód - jak literka G w słowie DROGA. - Musiałem wejść w siebie i odciąć gałęzie, które nie dawały owoców i znaleźć to, co sprawia mi przyjemność, co jest pasją - opowiadał. Zaczął śmielej grać, komponować - także na zamówienia.

Zgłosił się do eliminacji festiwalu "Zaczarowana Piosenka" fundacji Anny Dymnej "Mimo wszystko". Nie tylko wygrał - w finale dane mu było wystąpić z… Grzegorzem Turnauem. Postanowił wykorzystać tę sytuację - muzyka stała się jego wielką pasją. Zaczęła się akcja - jak litera A.

Miczu zachęcał  młodych, by "czynili sobie ziemię poddaną", by zmieniać nastawienie do życia, dostrzegać pozytywne działanie drobiazgu - uśmiech i jego odwzajemnienie, słowa: proszę, dziękuję, przepraszam. Bo wielkie rzeczy zaczynają się od drobiazgów.

S. Anna Bałchan w Aleksandrowicach   S. Anna Bałchan w Aleksandrowicach
Urszula Rogólska /Foto Gość

O przemianie swojego życia, o wielkim pragnieniu codziennego doświadczania miłości Pana Boga, w świecie morza zła przemocy domowej, handlu ludźmi, prostytucji, mówiła s. Anna Bałchan. - Nie zgadzam się na używanie drugiego człowieka, nie zgadzam się na śmierć, więc razem z siostrami i świeckimi robimy coś, żeby to zmienić. Zapraszam was do tej walki. Do walki o prawdziwą miłość, taką, która nie używa człowieka. Jeśli mamy jakoś wspólnie przeciwdziałać temu dziadostwu w świecie, to potrzebujemy się nawzajem.

S. Anna podkreśliła, że nic w tym aspekcie nie da się zrobić bez Pana Boga. - Bez niego nie byłabym w stanie mówić i cieszyć się życiem, kochać, przyjaźnić się. Bo jeśli Boga nie ma, to do bani przyjaźń, miłość, wysiłek, praca… - zaznaczyła siostra, dodając: - Ja nie jestem altruistka, ja jestem businesswoman. Jeśli miłość na się kończyć na tej ziemi, to ja chrzanię ten interes. Dlaczego mam się cieszyć, że ludzie odchodzą, chorują, rozstają się? Gdyby to miał być koniec, to bez sensu.

S. Anna opowiadała o swoim wielkim pragnieniu doświadczenia miłości, prawdziwego działania żywego Boga dziś: - Po to, żeby moja miłość miała wymiar wieczny, żeby nie była niewolnictwem… Bo podstawowym pragnieniem człowieka jest kochać i być kochanym, przynależeć. I to jest normalne. A żaden człowiek choćby nie wiem jak był, jest kochany przez ciebie, nie wypełni pustki, którą masz w sobie.

Siostra opowiadała młodym, że tylko silne pragnienie działania i obecności Boga, sprawia, że Go naprawdę doświadczamy.

W tym kontekście mówiła o dwóch najgorszych chorobach: ostrym zapalenie MISIA: Mi SIĘ nie chce i MI SIĘ należy.

- Kto choruje na "MI SIĘ należy", ma swoje oczekiwania: że ludzie mnie zrozumieją, docenią, zachwycą się mną; że mnie się należy kasa, buty, najlepszy sprzęt - mówiła s. Anna, objaśniając drugiego "misia" – MI SIĘ nie chce - tłumaczyła, dodając jak to przed laty usłyszała na spowiedzi" "To niech ci się zachce!".

Siostra opowiadał historie, których sama doświadczyła: cudownego uzdrowienia i uwolnienia narkomana i alkoholika wbrew medycynie, bez leczenia odwykowego.

Ale mówiła też o "strychu pełnym pytań: dlaczego", dotyczących zła, grzechu, słabości, chorób w dzisiejszym świecie - pytań bez odpowiedzi, które wołają o zaufanie, zawierzenie Bogu. - Co ja mogę zrobić? Módl się: Panie, bądź w moim życiu. Ja będę walczył o swoje dobre relacje w domu, wśród przyjaciół...

W Aleksandrowicach 22 marca 2018 r.   W Aleksandrowicach 22 marca 2018 r.
Urszula Rogólska /Foto Gość

S. Anna zaprosiła także młodych do odpowiedzi na pytanie, co jest w ich życiu ważne. Razem układali hierarchię wymienionych wartości. Były wśród nich miłość, przyjaźń, rodzina, pieniądze, seks, jedzenie. Są wartościami pozytywnymi, jednak jeśli człowiek nie będzie miał wokół siebie strefy zero, przestrzeni (takiej jaka jest między boiskiem piłkarskim a trybunami, między widownią a kapelą występującą na scenie), zarezerwowanej tylko dla relacji Bóg-ja, mogą stać się obsesją lub wypaczeniem…

Młodzi modlili się razem z siostrą o swoją strefę zero - bo tylko dzięki Bogu możemy być dla innych we właściwy sposób. Prosili o to, by potrafili Bogu zaufać i kochać.

Po świadectwie siostry młodzież mogła przystąpić do spowiedzi, a po przerwie obecni wysłuchali konferencji ks. Przemysława Sawy, dotyczącej Ewangelii wg św. Jana o uzdrowieniu człowieka przy sadzawce Betesda.

Jezus ujrzał go w tłumie chorych, właśnie jego, cierpiącego na swoją chorobę od 38 lat.. Ten nie poprosił o uzdrowienie, mówił, że nie ma człowieka, który mógłby go podprowadzić do sadzawki w odpowiednim momencie.

Ks. Sawa zaprosił młodych do modlitwy o prawdziwą wolność.

- Może masz problemy, które próbujesz rozwiązać od dłuższego czasu po swojemu. Nie idź tą drogą. Nie dasz rady. Mnie pomógł Jezus. Oddałem Mu swoje życie, wierzę Jego Słowu. Przestań kombinować po swojemu. Cały czas robimy po swojemu, a najważniejsze, żebyś zapamiętał to jedno zdanie: Jezu, ufam Tobie… - mówił ks. Sawa. - My mamy Jezusa - nie potrzebujemy iść do sadzawki, nie musimy nigdzie jechać. Za każdym razem, kiedy powiesz: Jezu, pomóż, Jego Słowo i obecność w Najświętszym Sakramentem będą Cię przemieniać. Jezus widzi twoją potrzebę. On cię nigdy nie potępi, bo ołtarz nie jest miejscem potępienia, ale to jest miejsce miłości. Nawet jak upadniesz, wróć do Niego i wołaj: Jezu, pomóż mi,

O swoim doświadczeniu odnalezienia przez Pana Boga mówiła też Dorota – trenerka personalna, pasjonatka biegania ultramaratonów. Miała "wszystko": sukcesy sportowe, własną knajpę w mieście, nowy samochód, życie towarzyskie. A jednak przyszedł czas, kiedy z rozpaczy, w swojej pustce płakała kiedy nikt nie widział. Wtedy ze swoich ciemności zawołała do Pana Boga. Trafiła na Mszę do kościoła, choć wcale tego nie planowała. Trafiała tam już co tydzień, aż znalazła się we wspólnocie SECiM. Jej pasja nie zgasła. Ale teraz jest na drugim miejscu – po Panu Bogu.

Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu   Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu
Urszula Rogólska /Foto Gość

Po świadectwie Doroty, młodzi modlili się przed Najświętszym Sakramentem, który ks. Sawa niósł między nimi w kościele.

Na zakończenie spotkania ks., Piotr Hoffmann zaprosił młodzież na uroczystości Niedzieli Palmowej w katedrze św. Mikołaja (początek o 13.30 w kościele Trójcy Przenajświętszej), Festiwal Życia, który odbędzie się na początku lipca w Kokotku.

Natomiast ks. Sawa zachęcił ich do udziału w kursie Alpha, który rozpocznie się w kwietniowe piątki o 18.00 – począwszy od 13 kwietnia, Wieczorach Ożywienia Wiary (WOW) w ostatnie niedziele miesiąca o 18.30 w kościele NSPJ (przy dworcu) oraz weekend z Ewangelią "Face to face" - od 1 do 3 czerwca.