Zazgrzytało

ks. Jacek M. Pędziwiatr

Czy to już konflikt międzynarodowy? A wszystko rozbija się o jedno słowo.

Zazgrzytało

Sobota, 27 stycznia. Wieczór. Po zachodzie słońca i zakończeniu szabatu rozpoczynają się obchody 73. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz. Wśród przemawiających jest ambasador Izraela w Polsce Anna Azari. Pani ambasador nie wygłosiła przygotowanego wcześniej przemówienia, w którym miała podziękować rządowi za szybką reakcję na wystąpienia neonazistów. Zamiast podziękować - zaatakowała. Poszło o przyjętą przez parlament dzień wcześniej ustawę penalizująca użycie sformułowania „polskie obozy śmierci” i o reakcje, jakie wzbudziła w Izraelu. Najpierw huczał twitter, później zrobiło się głośno w Knesecie. Dlaczego?

- Ustawa została odebrana w Izraelu jako możliwość karania za świadectwa ocalałych z Zagłady i wzbudziła dużo emocji - poinformowała pani ambasador, podkreślając, że rząd Izraela odrzuca tę nowelizację. - Izrael rozumie, kto budował obozy. To nie byli Polacy. Ale przyjęta przez polski parlament ustawa uniemożliwia mówienie prawdy o Zagładzie - mówiła dalej Anna Azari.
Ambasador Izraela zakończyła swoje wystąpienie sugestią o konieczności zmiany ustawy. Wyraziła przy tym nadzieję, że Polska i Izrael znajdą wspólny język, w którym będzie się mówić o historii.

Zawsze myślałem - może nieco naiwnie - że kwestia karania za mówienie czy pisanie o „polskich obozach” dotyczy niefrasobliwych dziennikarzy. Nie przyszłoby mi do głowy łączenie tej kwestii ze świadectwami tych, którzy ocaleli, bardzo często wyłącznie dzięki polskiej pomocy. Po wystąpieniu pani ambasador poczułem się trochę tak, jak dziecko, któremu powiedziano, że to nie święty Mikołaj tak naprawdę przynosi prezenty.

Zazgrzytało mi w uszach również i to, że kwestia „polskich obozów” i oburzenia z powodu związanej z nią ustawy została podniesiona w takim miejscu - w jednym z najstraszniejszych spośród tych właśnie obozów - i w takich okolicznościach. Bowiem wspomnienie rocznicy wyzwolenia obozu jest w domyśle dniem wdzięczności także dla okolicznych mieszkańców miasta, które 27 stycznia 1945 roku przestało nosić haniebne imię „Auschwitz” i na powrót stało się Oświęcimiem. Mieszkańców, którzy wraz z miejscowymi księżmi i siostrami serafitkami, natychmiast weszli do obozu, by nakarmić i przyodziać ocalałych oraz pogrzebać umarłych.
Zgadzam się z Anną Azari co do tego, że o historii trzeba mówić jednym językiem. Ale to nie może być język sporów i nienawiści.