Kuraś zwariował?

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 03/2018

publikacja 18.01.2018 00:00

– Urodziłem się na Alphie w Wadowicach 19 marca 2017 roku – opowiada Krzysztof Kurek. – A rodziłem się przez pięć lat. To był trudny poród… Ponad 30 lat siedziałem w zakładach karnych. W Oświęcimiu ludzie z przestępczego świata straszyli się mną nawzajem.

Iwona i Krzysztof na weselu przygotowanym dla nich przez przyjaciół z kursu. Iwona i Krzysztof na weselu przygotowanym dla nich przez przyjaciół z kursu.
Urszula Rogólska

W 300-letniej historii kościoła św. Marcina w Jawiszowicach takiego ślubu nie było na pewno! 30 grudnia 2017 roku o 15.00 „tak” powiedzieli tu sobie Iwona i Krzysztof Kurkowie.

Przetrwać

Oświęcim. Kilkadziesiąt lat wcześniej. Krzysiek, jeden z czworga rodzeństwa, trafia do domu dziecka. – Byłem trudnym dzieckiem. Ojciec zginął, kiedy miałem 8 lat. Mama nie dawała sobie ze mną rady – opowiada. – W szkole też były ze mną problemy. Trafiłem do domu dziecka. A tam – na podobnych mi kolegów. I zaczęło się: włamania do sklepów, domów, instytucji. Potem poprawczak. I tam się skończyło dzieciństwo. Umiejętność rozróżniania dobra i zła znikła zupełnie. Musiałem być agresywny, żeby przetrwać. Kiedy miałem 18 lat, pierwszy raz trafiłem do więzienia – za włamanie i „czynną napaść na funkcjonariusza”. Wychodziłem i szybko wracałem: za napady, porwania zakładników, usiłowanie zabójstwa, wyłudzenia, „odzyskiwanie długów”. Przestępstwa zagrożone wyrokami wówczas do kary śmierci, dziś – dożywocia. Jak mówi: – Byłem człowiekiem do wynajęcia dla grup przestępczych. Agresywnym i skutecznym. Przyjeżdżali do mnie ze Śląska, z Polski centralnej, żeby załatwić jakąś sprawę między sobą. Porywałem człowieka i wymuszałem na nim to, czego oczekiwali.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.