Igor, Olesia, Mariana i Solomija w Żywcu

Urszula Rogólska

publikacja 13.06.2017 14:35

Czwórka studentów fizjoterapii z Tarnopola na Ukrainie przyjechała na zajęcia warsztatowo-szkoleniowe do żywieckiego Centrum Rehabilitacyjno Edukacyjnego, prowadzonego przez Fundację Pomocy Dzieciom.

Studenci z Tarnopola i pracownicy żywieckiego Centrum Edukacyjno-Rehabilitacyjnego Studenci z Tarnopola i pracownicy żywieckiego Centrum Edukacyjno-Rehabilitacyjnego
Urszula Rogólska /Foto Gość

Igor Łukaszczuk, Olesia Kowal, Mariana Diaczenko i Solomija Perez - czwórka studentów fizjoterapii Państwowego Uniwersytetu Medycznego w Tarnopolu, razem z prof. Darią Popowicz spędziła w Żywcu pięć dni, w czasie których poznawali pracę terapeutów w Centrum Edukacyjno-Rehabilitacyjnym.

Zaraz po przyjeździe wzięli udział w rodzinnym festynie integracyjnym i uczestniczyli w "Biegu po zdrowie". A każdy kolejny dzień mieli wypełniony intensywną nauką - uczestniczyli w wykładach, obserwowali zajęcia terapeutyczne z dziećmi niepełnosprawnymi, uczyli się jak wykorzystywać najnowsze urządzeń służących terapii, a zdobytą wiedzę i umiejętności ćwiczyli na sobie wzajemnie.

- Trochę się obawialiśmy jak będzie z komunikacją między nami, ale im dłużej przebywamy ze sobą, tym lepiej się rozumiemy - mówi Renata Błecha, prezes zarządu fundacji, kierująca żywieckim centrum. - Przed przyjazdem studenci uczestniczyli w kursie języka polskiego. Poza tym pani Daria mająca polskie korzenie, jest naszą tłumaczką w sytuacjach awaryjnych.

To pierwsza tego typu wizyta studentów z Tarnopola w ośrodku prowadzonym przez Fundację Pomocy Dzieciom.

Podczas zajeć z terapeutami   Podczas zajeć z terapeutami
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Współpracę nawiązaliśmy przed rokiem. W tym roku udało się nam już oficjalnie podpisać umowę o praktykach, stażach i szkoleniach, jakie będziemy prowadzić dla studentów fizjoterapii - mówi Renata Błecha. - Mam nadzieję, że z czasem poszerzymy naszą współpracę także o tę z wydziałem medycznym, gdzie uczą się przyszli pediatrzy.

Tarnopolski wydział fizjoterapii jest pierwszym i na razie jedynym tego typu na Ukrainie  Studiuje na nim 68 osób. - Kierunek ma duże perspektywy. Współpracujemy z ministerstwem zdrowia, które podjęło decyzję o rozwijaniu rehabilitacji na Ukrainie - mówi Daria Popowicz. - Na pomoc fizjoterapeutów i rehabilitantów czekają chorzy z najróżniejszymi schorzeniami, wadami, ale i osoby po przeżytych traumach. Cieszymy się, że tu możemy podglądać pracę prawdziwych profesjonalistów, którzy korzystają z nowoczesnych metod i sprzętów. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem wspaniałego kontaktu terapeutów z rodzicami i małymi pacjentami. Już drugiego dnia moi studenci marzyli, jak podobne miejsce stworzyć u nas, na Ukrainie. Myślę, że wszystko, czego tu się nauczyliśmy, będziemy wprowadzać w życie…

- Bardzo dużo już się tutaj nauczyłem - mówi Igor. - U nas takie metody jak Volty czy Bobatha nie są jeszcze powszechnie znane i stosowane. Tu się uczę ich praktycznego zastosowania..

- Podoba mi się ciepło i otwartość z jakimi specjaliści podchodzą do pacjentów i do nas też! - dodaje Solomija. - Mieliśmy tu możliwość poznania pracy wielu specjalistów, także psychologa czy logopedy.

- Jestem wdzięczna pani Renacie i całemu zespołowi za to jak nas tu ugościli i zorganizowali nam czas - mówi Mariana. - Wierzę, że wszystko, czego tu się nauczyliśmy uda się nam przenieść na Ukrainę.

- Bardzo nas ucieszył pierwszy dzień, kiedy mogliśmy wziąć udział w festynie - zobaczyliśmy wspaniałą zabawę rodzin z dziećmi zdrowymi i niepełnosprawnymi, oglądaliśmy prezentację różnych sprzętów rehabilitacyjnych - wspomina Olesia.

- Zostaliśmy tu przyjęci naprawdę po przyjacielsku - uzupełnia prof. Popowicz. - Wiele nas łączy - kultura, podobne języki - a teraz doświadczyliśmy tego tutaj osobiście.

Każdy ze studentów, indywidualnie przyglądał się terapii prowadzonej w żywieckim ośrodku   Każdy ze studentów, indywidualnie przyglądał się terapii prowadzonej w żywieckim ośrodku
Urszula Rogólska /Foto Gość

Kontakty Fundacji Pomocy Dzieciom z Tarnopolem zaczęły się już wcześniej. Od paru lat pracownicy fundacji wyjeżdżają na Ukrainę z pomocą dla tamtejszych mieszkańców: osób w podeszłym wieku, dzieci niepełnosprawnych, żyjących w biedzie i bardzo złych warunkach materialnych.

- Nasz ośrodek udało się bardzo dobrze rozwinąć, mamy dostęp do najnowocześniejszego sprzętu pomocy terapeutycznej dla osób niepełnosprawnych. Staramy się więc teraz wychodzić na zewnątrz, pomagać innym - m.in. w krajach misyjnych w Afryce i na Ukrainie - i dzielić tym, co mamy - mówi R. Błecha i wyjaśnia, że kontakt z tarnopolską uczelnią udało się nawiązać dwa lata temu. - Odwiedziłam Tarnopol i chciałam znaleźć tam placówkę podobną do naszej - bo zastanawialiśmy się czy nie bylibyśmy w stanie ją wesprzeć. Przypadkiem natknęliśmy się na właściciela hotelu, który jak się okazało jest mężem pani Darii, kierownika katedry rehabilitacji miejscowego uniwersytetu.

Dzięki tej rozmowie i pomocy prof. Darii Popowicz, już w grudniu 2015 roku, na św. Mikołaja, wolontariusze fundacji pojechali z pomocą dla 80 niepełnosprawnych dziewczynek, przebywających w miejscowym domu dziecka. 12 z nich trafiło tam niedawno - z terenów wschodniej Ukrainy, objętych walkami. Większość dzieci po raz pierwszy w życiu otrzymało jakikolwiek prezent. Były przeszczęśliwe.

- W grudniu ubiegłego roku pojechaliśmy znowu - dzieci mówiły nam, że czekały, bo wiedziały, że na pewno przyjedziemy… - wspomina dr Błecha.

Dzięki współpracy z prof. Popowicz, fundacja odwiedziła także sieroty w ośrodku grecko-katolickiej Caritas, gdzie wolontariuszami są studenci fizjoterapii.

- Mamy także kontakt z Polakami - staruszkami w bardzo podeszłym wieku. Zawozimy im podstawowe produkt żywnościowe o przedłużonym terminie ważności, środki czystości, pościel, pomagamy w wykupie leków. Polskie Towarzystwo Kulturalno-Oświatowe prowadzi tam szkołę, w parafii pracuje polski ksiądz, jest Msza św. w naszym języku - relacjonuje dr Błecha.  - Kiedy jechaliśmy tam w grudniu zahaczyliśmy także o Gródek koło Lwowa, gdzie siostry zakonne również opiekują się dziećmi. Tam też zawieźliśmy prezenty. Chcemy się dzielić tym, co mamy. Nawet nie sposób sobie wyobrazić ich niedostatku w porównaniu z tym, co nam się wydaje biedą…