Sześć metrów wzrostu w trzech sutannach

Urszula Rogólska

publikacja 03.05.2017 00:13

To oni 3 maja, najprawdopodobniej jako pierwsi pielgrzymi, zobaczą wieżę łagiewnickiego sanktuarium. Trzej najwyżsi pątnicy tegorocznego wędrowania do centrum Bożego Miłosierdzia!

Dwumetrowcy na trasie do Łagiewnik - od lewej: kl. Mateusz Steczek, kl. Damian Dejner i ks. Wojtek Olesiński Dwumetrowcy na trasie do Łagiewnik - od lewej: kl. Mateusz Steczek, kl. Damian Dejner i ks. Wojtek Olesiński
Urszula Rogólska /Foto Gość

Już dziś, 3 maja, bielsko-żywieccy pątnicy dotrą do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Bardzo możliwe, że jako pierwsi dostrzegą je właśnie oni. Ks. Wojtek Olesiński jest najniższy z nich - mierzy "zaledwie" 198 cm wzrostu. Klerycy Damian Dejner z Wadowic i Mateusz Steczek z Buczkowic mierzą już ponad 2 metry. Ks. Wojtek i kl. Damian idą w grupie św. Maksymiliana, kl. Mateusz - z pielgrzymami, którym patronuje św. Brat Albert.

Anegdotami dotyczącymi swojego wzrostu sypią jak z rękawa, a kiedy tylko staną obok siebie w trzech, śmieją się, że pielgrzymi robią sobie z nimi zdjęcia jak turyści z zakopiańskim niedźwiedziem na Krupówkach. By z nimi porozmawiać, trzeba nieźle zadzierać głowę!

...i dla porównania z jedną z porządkowych   ...i dla porównania z jedną z porządkowych
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ks. Wojtek po raz pierwszy wziął udział w drugiej łagiewnickiej pielgrzymce, w kolejnym roku nie mógł - przygotowywał się do święceń diakonatu na rekolekcjach, w ubiegłym roku pielgrzymował po raz drugi jako diakon, w tym roku - już jako kapłan, razem ze swoimi wiernymi ze Strumienia.

- Pielgrzymka to jest taka specyficzna sprawa - wciąga, choć człowiek nieraz narzeka, że jest trudno. A jednak za rok znowu się tęskni i za każdym razem chce się wracać. Nie ukrywam, że miłosierdzie Boże i sanktuarium w Łagiewnikach są mi szczególnie bliskie. To na pewno w dużej mierze za sprawą lat nauki w krakowskim seminarium. Chętnie wracam do Łagiewnik, jak do swojej duchowej ojczyzny... W tym roku udało mi się ze sobą zabrać 25 parafian ze Strumienia - jedni to starzy bywalcy, inni wybrali się po raz pierwszy. Widzę, jak ludzie potrzebują kapłana - kiedy on jest gotowy i może pielgrzymować, ludzie też bardzo chętnie idą za nim. Po raz pierwszy biorę w pielgrzymce udział jako ksiądz. To też piękne doświadczenie. Na pewno bardzo istotna jest dla mnie posługa sakramentalna, zwłaszcza w sakramencie pokuty i pojednania. W pierwszym dniu, w Hałcnowie, wyspowiadało się bardzo dużo osób, co mnie ogromnie cieszy. Poza tym ludzie chcą tak zwyczajnie pogadać z księdzem - o sprawach ważnych mniej lub bardziej, pośmiać się z nim czy po prostu... powygłupiać. Bo to też ważne.

Kleryk Damian studiuje na IV roku krakowskiego seminarium archidiecezjalnego. Uczestniczy w łagiewnickiej pielgrzymce po raz drugi.

- Do pielgrzymowania zachęcili mnie współbracia z seminarium - opowiada. - Mówili, że jest bardzo fajnie, że można poznać wielu ludzi, którzy umacniają w powołaniu; że dzięki ludziom na pielgrzymce czuli się im naprawdę potrzebni. Pomyślałem, że to wielki zaszczyt usłyszeć takie słowa i służyć takim osobom. Zacząłem tę przygodę w ubiegłym roku w grupie św. Jana Pawła II, którą prowadził ks. Stanisław Joneczko. I to nie jest bez znaczenia, bo ten ksiądz stał się dla mnie wzorem, jak prowadzić grupę pieszych pielgrzymów tak, by był czas na wszystko. Podłapałem szereg jego pomysłów i staram się je wprowadzać w mojej grupie w tym roku, kiedy mogę. Wiem, że kiedy jest trudno, sprawdzają się okrzyki o wojownikach Pana, którzy nie zabijają, ale walczą... duchową amunicją, czy też takie gromkie zachęty: "Panu Bogu - heeeej! Matce Bożej - heeej! Wszystkim pielgrzymom - heeej!". Zauważyłem. że takie prozaiczne sprawy dodają sił, wzmacniają ludzi. Nigdy wcześniej nie pielgrzymowałem, a teraz jestem miłośnikiem pielgrzymek - śmieje się.

Kleryk Mateusz, alumn III roku krakowskiego seminarium, pielgrzymuje do Łagiewnik w tym roku po raz pierwszy.

- Oczywiście, o pielgrzymce opowiedzieli mi najpierw koledzy. Wybrałem się, bo mam jedną mocną intencję - niech zostanie w moim sercu. Jest ciężko, ale na razie bardzo dobrze - właśnie ta intencja ciągnie mnie do przodu. Nie wyobrażałem sobie, jak jest na pielgrzymce. Wiedziałem, że będziemy iść, że jako klerycy będziemy prowadzić modlitwy w grupach itp. I tyle. Jak jest? Lepiej tego doświadczyć niż opowiadać. Bo to tak, jakby mówić, że w Egipcie jest pięknie: jest pustynia i są góry. Ale trzeba tam pojechać, żeby tego piękna doświadczyć. Ja jestem pielgrzymką zachwycony. I jeśli Pan Bóg da siłę i zdrowie, to bardzo bym chciał iść znowu...