Nasza mała Nowa Huta

Urszula Rogólska

|

Gość Bielsko-Żywiecki 11/2017

publikacja 16.03.2017 00:00

– Odkąd pamiętam, słyszałem o 124 delegacjach, które w latach 70. i 80. chodziły do komunistycznych urzędów z petycją o zezwolenie na budowę kościoła św. Józefa. Byłem ciekawy, kto kryje się za tą enigmatyczną liczbą… – mówi Maksymilian Pryga.

	Maksymilian Pryga z dokumentacją, którą wykorzystał przy pisaniu książki poświęconej walce o kościół na Złotych Łanach. Maksymilian Pryga z dokumentacją, którą wykorzystał przy pisaniu książki poświęconej walce o kościół na Złotych Łanach.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Interesuje go historia najnowsza, lata 70., relacje państwo–Kościół. – Pracę licencjacką napisałem o Solidarności na Podbeskidziu. A Solidarność tutaj to w dużej mierze FSM, czyli Fabryka Samochodów Małolitrażowych. Stąd już prosta droga na Złote Łany, bo tu wybudowano hotele robotnicze FSM-u, tu zaczęły powstawać wieżowce. To miało być totalnie świeckie osiedle. Bez kościoła – opowiada Maksymilian Pryga. Tymczasem okazały kościół stoi. Jak to się stało? Maksymilian postanowił zająć się tym, co go zafascynowało. Kim są cisi, anonimowi bohaterowie, którzy o kościół walczyli z narażeniem własnego życia, zdrowia, swoich rodzin? Na Złotych Łanach zebrano wówczas ponad 4 tys. podpisów pod petycją, by kościół mógł tu stanąć. Kto te podpisy zbierał…? – To historia bez precedensu! Historia takiej małej Nowej Huty w Bielsku-Białej – mówi M. Pryga. W efekcie poszukiwań zebrał relacje kilkunastu świadków i uczestników tamtych wydarzeń. Powstaje z nich książka.

Dostępne jest 43% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.