Żywieccy pielgrzymi idą do Maryi

Alina Świeży-Sobel

publikacja 25.08.2016 09:00

Na Jasną Górę idzie już pierwsza z trzech grup pątników. Nawiązują w ten sposób do tradycji zapoczątkowanej w Żywcu ponad cztery wieki temu.

Żywieccy pielgrzymi wyruszyli na jasnogórski szlak Żywieccy pielgrzymi wyruszyli na jasnogórski szlak
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

​To jedna z najstarszych jasnogórskich pielgrzymek. Jej tradycja sięga 1611 roku...

Po Mszy Świętej w konkatedrze Narodzenia NMP 23 sierpnia ponad trzystu pątników pod przewodnictwem ks. Tomasza Wali i duchową opieką ks. Tomasza Drabka oraz ks. Ariela Stąporka wyruszyło w pielgrzymkę do Częstochowy. Ich śladem w piątek wyruszy druga grupa, licząca ponad dwieście osób. Część trasy - do Myszkowa - przejadą, a dalej pójdą pieszo. W poniedziałek 29 sierpnia dołączą do nich uczestnicy pielgrzymki autokarowej i tego dnia razem wejdą na Jasną Górę.

W tym roku na szlak trwającej 7 dni pielgrzymki wyszło ponad 300 osób. - Kolejnych 200 zapisało się na pielgrzymowanie piesze z Myszkowa. To więcej niż w ubiegłym roku i cieszymy się, że nas przybyło. Idą i młodzi, i starsi. Jak co roku, mamy sporo osób, które idą pierwszy raz. To około 40 procent całej grupy. Dla nas to radość, bo to świadczy o tym, że ta pielgrzymka będzie dalej trwać. Mamy też w naszym gronie pielgrzymów spoza Żywiecczyzny - mówi Marta Wolska, szefowa biura pielgrzymki

Konferencje w drodze i rozważania poświęcone są w tym roku znaczeniu chrztu w życiu człowieka, który otrzymał ten sakrament. - Tegoroczny plakat zadaje pytanie, czy Bóg jest naprawdę osobistym wyborem każdego z nas. I musimy uświadomić sobie, że na chrzcie nic się nie kończy. Tam się zaczyna droga, w która trzeba wyruszyć. I musimy zastanowić się, jak często w nią nie wyruszamy; jak często można być pozornie wierzącym, a w sercu nie mieć Pana Boga. Droga, którą dzisiaj rozpoczynamy, to jest wielkie zaproszenie do tego, aby zapytać siebie, czy chrzest to dla mnie coś więcej niż tradycja i co ten chrzest we mnie działa każdego dnia - wskazywał ks. Tomasz Drabek w homilii, zachęcając, by przyjąć zaproszenie do codziennego podążania za Chrystusem.

Na zakończenie Eucharystii wyruszających pielgrzymów pobłogosławił ks. inf. Władysław Fidelus, który otrzymał też od pątników podziękowania i kwiaty za wieloletnie wspieranie żywieckiego pielgrzymowania. Było to pożegnanie związane z przejściem ks. inf. Fidelusa na emeryturę.

W pierwszym dniu pielgrzymom towarzyszyli też ks. Piotr Krzystek i ks. Edward Loranc. - Obowiązki nie pozwalają iść cały czas, ale chcemy choć na jakiś czas też być pielgrzymami - tłumaczą.

Mała Zosia ma 14 miesięcy i pielgrzymuje z mamą. - Idziemy, bo pielgrzymowania trzeba uczyć się w rodzinie. W zeszłym roku szłyśmy tylko w pierwszy dzień. Zobaczymy, jak nam pójdzie w tym roku, ale chcemy i pewnie damy radę iść dalej - przewiduje mama, Karolina Kastelik z Radziechów.

5-letni pielgrzym Kuba z Żywca z rodziną   5-letni pielgrzym Kuba z Żywca z rodziną
Alina Świezy-Sobel /Foto Gość
Kuba ma 5 lat i w drogę wyruszył już drugi raz - razem z mamą, tatą, ciocią, dwoma kuzynami. - To już rodzinna tradycja, że pielgrzymujemy na Jasną Górę. Zresztą z żoną poznaliśmy się właśnie na pielgrzymce i nie wyobrażamy sobie jakoś życia bez pielgrzymowania i tego spotkania z Panem Bogiem. To też ważny czas wyciszenia i wyłączenia się z tego codziennego świata - tłumaczy Dominik z Żywca.

W drodze ważnym elementem wspólnej modlitwy jest śpiew. Czuwa nad nim dynamiczna ekipa muzyczna, złożona z ponad 20 osób, a zespołową posługę koordynują siostry Julia i Emilia Hubczak. - Każdy z nas ma swoje zadania, za które jest odpowiedzialny, bo w czasie długiej drogi trzeba się dość często zmieniać, żeby mieć energię na animowanie wspólnego śpiewu. Do tej posługi przygotowywaliśmy się około dwóch miesięcy. Spotykaliśmy się raz, dwa razy w tygodniu, przygotowując adorację, pieśni na msze, na drogę i koncert pielgrzymkowy w Bolęcinie - mówi Joanna Sobecka z Żywca.

Na czele pątników z krzyżem i plakietką z napisem Żywiec maszerowały pielgrzymkowe siostry: Cecylia i Stanisława. - Tak się zawsze staramy, żeby się zgłosić do niesienia z rana, póki jeszcze mamy więcej siły - śmieje się Cecylia, a poważniejąc tłumaczy: - To takie pragnienie, żeby choć kawałek iść tak z Panem Jezusem. Bo idzie się tylko z Bożą pomocą, żeby podziękować, przeprosić, poprosić... Ta siła bierze się tego, że idzie się z Panem, do Pana - i z intencji, która się niesie...