Pielgrzymi na Jasną Górę o swojej drodze

Urszula Rogólska

publikacja 13.08.2016 23:56

O tym dlaczego zdecydowali się iść na Jasną Górę i jak przeżywali czas wędrówki - opowiadają pielgrzymi z Żywiecczyzny, Ustronia. Inwałdu, Cieszyna, Czechowic-Dziedzic i Kęt.

Ponad 2,5 tys. pielgrzymów diecezji bielsko-żywieckiej szło w tym roku na Jasną Górę. O swojej wędrówce do Matki Bożej opowiedzieli nam:

Małgorzata i Roman Regiel z Cieszyna

Małgorzata i Roman Regiel  z Cieszyna, z synem Jeremiaszem   Małgorzata i Roman Regiel z Cieszyna, z synem Jeremiaszem
Urszula Rogólska /Foto Gość
Od kilkunastu lat nie możemy nie uczestniczyć w pielgrzymce. Po prostu się nam chce, bo co roku są sprawy, które chcemy zanieść do Matki Bożej.

W tym roku tak szczególnie mocno modliliśmy się za naszych nowożeńców: córkę Joannę i jej męża Adama.

Dniem, który najbardziej zapamiętamy, był ten przedostatni, kiedy deszcz padał bez przerwy od rana do wieczora. Tak sobie mówiliśmy, że to całe morze łask z nieba pada - i od razu lepiej się szło!

Nie znajdujemy słów, by podziękować goszczącym nas gospodarzom. Jest sierpień, lato. A nasza pani gospodyni wczoraj nie dość, że w tym bardzo deszczowym dniu, czekała na nas w otwartych drzwiach domu z gorącym obiadem, to jeszcze specjalnie napaliła w piecu, żebyśmy mogli wysuszyć ubrania i buty. Inna nasza gospodyni miesiąc temu pochowała męża. I mimo to chciała ugościć pielgrzymów…

Mają tak otwarte serca, że dziękujemy za nich Panu Bogu każdego dnia…

Alicja i Andrzej Kozakowie z Czechowic-Dziedzic

- W tym roku nasze pielgrzymowanie było szczególnym dziękczynieniem. Po zeszłorocznej pielgrzymce, nasz syn Maksymilian postanowił, że pójdzie do seminarium. Teraz jest po pierwszym roku. Dziękujemy Panu Bogu za to powołanie i modlimy się, żeby w nim wytrwał.

Bardzo nam sprzyjała pogoda. Nie możemy się dziś nadziwić, że odcinki, które zazwyczaj nam się dłużyły, były męczące, w tym roku minęły nie wiadomo kiedy!

Alicja: - Ze wszystkich pielgrzymkowych dni najbardziej utkwił mi w pamięci sam początek, kiedy dotarliśmy do sanktuarium Matki Bożej Patronki Środowiska Naturalnego w Bujakowie koło Mikołowa. Jak zawsze ksiądz proboszcz witał nas tam niezwykle serdecznie. A wspaniały smak wyjątkowego kompotu, którym nas gości, pamięta się przez cały rok!

Agnieszka Krzysztoń z córkami Kamilą i Olą

Pątniczki z Inwałdu: Agnieszka Krzysztoń z córkami Kamilą i Olą oraz Weronika Stuglik z córką Zuzią   Pątniczki z Inwałdu: Agnieszka Krzysztoń z córkami Kamilą i Olą oraz Weronika Stuglik z córką Zuzią
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Do pójścia w jubileuszowej, 30-tek pielgrzymce na Jasną Górę z Andrychowa, namówił nas nasz wikary ks. Dawid Surmiak, który też szedł pierwszy raz – żeby mu było raźniej.

­Ciężko było, zwłaszcza w pierwszy dzień - daleko, nogi bolały, kręgosłup nie był przyzwyczajony. Ale z każdym dniem było coraz łatwiej.

Pielgrzymka to wspaniały czas - człowiek zbliżył się do drugiego, okazywał jedne drugiemu więcej miłosierdzia.

Miałam iść już dawno temu. Umawiałam się z tatą, że pójdę razem z nim podziękować za cud narodzin i życie mojej córki. Tata zmarł. I stwierdziłam, że czas najwyższy spełnić obietnicę. Córka ma już 12 lat… Poszłam z obiema córkami, dziękując Panu Bogu i Matce Bożej, że są - całe i zdrowe.

Weronika Stuglik z córką Zuzią

- My także poszłyśmy pierwszy raz. Nasze dzieci mają przystąpić do sakramentu bierzmowania, więc uznałam, że to odpowiedni moment, żeby razem się wybrać na pieszą pielgrzymkę. Poza tym ciężkie choroby najbliższych - one także spowodowały, że postanowiłyśmy iść, a ten trud ofiarować za naszych chorych…

Ksiądz Dawid Surmiak nas zmobilizował, a nam wystarczyło już tylko pójść do przodu. Było nas więcej z parafii, więc szło się naprawdę raźniej. Wszyscy wyszli i wszyscy dotarli do celu!

Magdalena Michalik z Ustronia

Magdalena Michalik z Ustronia   Magdalena Michalik z Ustronia
Urszula Rogólska /Foto Gość

– Idę drugi raz. To jest mój pierwszy urlop w życiu i nie wyobrażam sobie, żebym go mogła spędzić inaczej niż w drodze do Pana Jezusa i Matki Bożej z moimi kochanymi cieszyniokami. Razem dziękujemy Panu Bogu za otrzymane łaski, razem Go uwielbiamy, a wszystkie wysiłki składamy w różnych intencjach - jest ich naprawdę wiele...

Cieszę się, że mogłam iść z bliskimi mi ludźmi, że mogliśmy między sobą rozmawiać gwarą, tak jak rozmawiamy na co dzień.

Każdy dzień był dla mnie szczególny, bo każdy czegoś mnie uczył. Codziennie był czas na modlitwę, wyciszenie, na rozmowy z drugim człowiekiem, na radość.

Wyjątkowy dniem jest na pewno ten ostatni, kiedy na przedmieściach Częstochowy spotykają się wszystkie grupy - z Bielska, Cieszyna, Andrychowa, Oświęcimia, Czechowic-Dziedzic - i razem idziemy już na Aleje NMP.

Czuję radość, bo już cel, a jednocześnie smutek - bo znów trzeba czekać cały rok na kolejną pielgrzymkę.

Ewa Bielesz z Istebnej - została Pielgrzymem Roku 2016 w 9. grupie 25. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Bielsko-Żywieckiej, która wyszła z Hałcnowa

Ewa Bielesz na ramionach pielgrzymów dekanatu istebniańskiego   Ewa Bielesz na ramionach pielgrzymów dekanatu istebniańskiego
Urszula Rogólska /Foto Gość

– Ta pielgrzymka była moim marzeniem od pięciu lat. Poszłam pierwszy raz w życiu. Mamy siódemkę dzieci. Trójka poszła ze mną: Celina, Bartek i Marysia.

Chciałam podziękować Matce Najświętszej za wysłuchanie moich modlitw zanoszonej przez Nowenny Pompejańskie. Mamy jedno niepełnosprawne dziecko i wiele łask wyprosiliśmy dla niego u Panienki Maryi.

Było bosko. I to dosłownie… W pewnym momencie nogi mi już odmawiały posłuszeństwa. Zdziwiłam się, że mimo to, wciąż idę! To już nie szłam ja, tylko Jezus za mnie…

Najbardziej zapamiętam czwarty dzień - koncert i adoracja Najświętszego Sakramentu, która tak bardzo poruszała serce, przybliżała do Jezusa.

Ks. Marcin Pomper z Kęt

Ks. Marcin Pomper   Ks. Marcin Pomper
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Na Jasną Górę szedłem w tym roku po raz szesnasty. Z szóstą grupą diecezjalnej pielgrzymki, która 6 sierpnia wyruszyła z Hałcnowa.

To grupa, którą tworzą głównie górale z Żywiecczyzny. Widać tu ich pobożność, niezwykłe zaangażowanie i bardzo rodzinną atmosferę. Niezależnie od wieku, każdy czuje się tu prawdziwym bratem i siostrą dla drugiego.

Pielgrzymi tej grupy są dla mnie wspaniałym świadectwem: kiedy jest czas na modlitwę, to się modlą, kiedy jest czas na śpiew, to śpiewamy (i to tak, że na pewno w niebie słychać), kiedy jest czas na wyciszenie, to się wyciszamy, słuchamy. Ale jest i czas na zabawę, na pogodne wieczory. Najważniejsze, to we wszystkim zachować harmonię. I tym ta grupa mi imponuje.

Nie zapominaliśmy o wieczornych Apelach. Zwracaliśmy uwagę na to, że do Matki Bożej mamy zanieść serce przepełnione Bożymi darami, łaską miłości, którą mamy się dzielić z innymi. Nad tym rozważaliśmy - my mamy dać siebie Bogu, żeby Bóg mógł się posłużyć nami, po powrocie do domów, do swoich środowisk, swoich bliskich.

Chodzi o to, żeby każdy, kto nas spotka, widział w nas ten chleb, o którym mówił św. Brat Albert: by być dobrym jak chleb, który leży na stole i każdy może podejść i urwać taki kawałek, jaki jest mu potrzebny.

Staraliśmy się poruszać temat miłosierdzia, ale szczególnie w kontekście Matki Bożej, bo to Ona tu jest naszą najważniejszą przewodniczką, Ona nam wyprasza wszelkie łaski.

 

Alicja Balas, Agnieszka Rączka i Agnieszka Kowal z Ciśca

Alicja Balas, Agnieszka Rączka i Agnieszka Kowal z Ciśca   Alicja Balas, Agnieszka Rączka i Agnieszka Kowal z Ciśca
Urszula Rogólska /Foto Gość

- Idziemy kolejno po raz: dwunasty, jedenasty i czwarty.

Co roku, kiedy przychodzi lipiec, już się myśli, że za miesiąc, w sierpniu znowu ruszamy na pielgrzymkę. Pójdzie się raz i już człowieka ciągnie. Co roku są nowe intencje - egzaminy dzieci, zdrowie najbliższych, trudne, codzienne sprawy.

Chce się przeżywać swoją wiarę właśnie w taki sposób. To dla nas najlepsze rekolekcje w drodze, najlepszy sposób, żeby się naprawdę skupić, wyciszyć.

Każda z nas tutaj odpoczywa od swoich codziennych problemów.

Nawet jeśli pogoda nie jest taka jak sobie wymarzymy - jak choćby deszcz w przedostatnim dniu pielgrzymki - kiedy przeżywamy jakieś trudności, trzeba to oddać Matce Bożej. Ona naprawdę pomaga dojść do celu, kiedy człowiek osłabnie.

Angelika Łabas z Glinki oraz Maciej, Tomasz i Jakub Szymankowie ze Zwardonia

Angelika Łabas z Glinki oraz Maciej, Tomasz i Jakub Szymankowie ze Zwardonia   Angelika Łabas z Glinki oraz Maciej, Tomasz i Jakub Szymankowie ze Zwardonia
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Było super! Na pielgrzymce można poznać wielu nowych ludzi. Jest genialna atmosfera. Tak jak mówił w Krakowie papież Franciszek - porzuciliśmy wygodne kanapy i założyliśmy buty wyczynowe - i tu jesteśmy!

Pogoda była bardzo ok. Pielgrzym przyjmuje każdą pogodę, żadna mu nie jest straszna. Najważniejszy jest cel - Jasna Góra, tam jest nasza Mama, nasza wstawienniczka u Boga. Mamy dużo intencji - powodzenie w szkole, modlitwa za nasze rodziny, za sąsiadów, którym to obiecaliśmy i za tych znajomych, którzy nas o modlitwę prosili.

Najbardziej oczywiście zapamiętamy ostatni dzień - bo jest najbardziej radosny! Wreszcie jesteśmy tam, gdzie szliśmy od sześciu dni!