Lawina

ks. Jacek Pędziwiatr

Nie można nie pojechać na Franciszka.

Lawina

Jeżeli góra idzie do ciebie, a ty nie jesteś Mahometem, to... To zapinaj narty i zmykaj stąd, bo to oznacza, że zaczęła schodzić lawina.

To jeden z dowcipów dawno już minionego, tegorocznego sezonu narciarskiego, którym można jakoś ogarnąć i znamienite, historyczne wydarzenia, w rodzaju papieskiej pielgrzymki.

Pamiętam tę pierwszą, sprzed 37 lat. Sąsiad donosiciel chodził i notował, w których oknach ludzie powstawiali dekoracje z Matką Boską Częstochowską i biało-żółtymi wstążkami. Z tłumem wiernych szedłem przez moje rodzinne miasto z albą pod pachą, żeby służyć do Mszy św. w Birkenau. Cisza była przejmująca. Ormowcy w kaskach i z białymi pałkami ćmili śmierdzące papierosy. Nie wolno się było zwolnić ze szkoły ani z pracy, a i tak ciżba na ulicach była niewyobrażalna. Tak ruszyła lawina, podsycana następnymi papieskimi wizytami w ojczyźnie, włącznie z peregrynacją następcy Jana Pawła II, Benedykta. Lawina, która z pomocą Ducha, zmiotła stare i odnowiła oblicze tej ziemi.

W ostatnich miesiącach zrobiono wiele, żeby nas zniechęcić do obecności papieża Franciszka. Przyrównywano ją do kataklizmu pokroju lawiny, przed którym najbezpieczniej uciec, zaszyć się gdzieś i nie wystawiać nosa. Nie bez sukcesu: tylko na samym Podbeskidziu szykowaliśmy się na przyjęcie co najmniej dziesięciu tysięcy zagranicznych uczestników Światowych Dni Młodzieży, których liczba stopniała o połowę. W podobnych proporcjach zrezygnowały nasze, miejscowe nastolatki.

Nie ma sensu tego odwracać. Pozostaje apel do średniego i starszego pokolenia. Kochani: jeżeli drzemie w was jeszcze iskra młodości, jeśli miażdżyca nie skorodowała jeszcze do cna niegdysiejszej odwagi poznawania ludzi i świata, ugotujcie parę jajek na twardo, zróbcie z osiem kanapek, kupcie konserwę turystyczną - nieważne, że niezdrowa, skoro budzi wspomnienia - weźcie herbatę do termosu i butelkę wody mineralnej. I ruszcie na spotkanie chwili jedynej w swoim rodzaju: wizyta papieża, to jakby sam Pan Jezus do nas przyjechał. Przekonywaliśmy się o tym tyle razy, przed laty. Kto wie, jaka tym razem lawina ruszyć się zdoła. Nie może nas tam nie być.