Ekstremalnie odarty ze swojej pychy

Urszula Rogólska

publikacja 04.03.2016 08:01

- Myślałem: "40 km po prostym z Andrychowa do Kalwarii - co to jest?". A kiedy pokonałem trzy czwarte trasy, w Wysokiej siadłem na przystanku i odpaliłem aplikację z rozważaniami. Nie miałem siły czytać... - wspomina swoją pierwszą EDK ks. Michał Gajzler.

Ks. Michał Gajzler z certyfikatem "ekstremalnego księdza" Ks. Michał Gajzler z certyfikatem "ekstremalnego księdza"
Urszula Rogólska /Foto Gość

Trwają zapisy na tegoroczne trasy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Ich uczestnicy wyruszą na szlaki nocą w piątki 11, 18 lub 25 marca. Z miejscowości leżących w diecezji bielsko-żywieckiej - jak do tej pory - zgłoszono 15 tras spełniających wszystkie wymagania EDK - plus trasa z Jabłonkowa w Republice Czeskiej do Puńcowa.

Trasy są ekstremalne. Bo takie mają być z założenia - 65 km dokoła Jeziora Goczałkowickiego czy też ponad 30 i 40 km w górach, z sumą przewyższeń sięgających nawet 2 tys. metrów. Szlaki będą miały swój początek w Andrychowie, Bielsku-Białej (Komorowice i palotyńska parafia św. Andrzeja Boboli), Czechowicach-Dziedzicach, Kozach, Oświęcimiu, Witkowicach, Zamarskach i Żywcu-Zabłociu.

Do tej liczby należy jeszcze dodać kilkanaście tras na wzór EDK - krótszych, około 20-kilometrowych, o nieco łatwiejszych wymaganiach dla tych, którzy chcą posmakować namiastki dystansów EDK. Wszelkie szczegóły o zapisach i wymaganiach można znaleźć na stronie: www.edk.org.pl.

W domu nie usiedzisz

Przed rokiem po raz pierwszy EDK pokonał ks. Michał Gajzler - wówczas wikary w parafii św. Macieja w Andrychowie, dziś - w Brennej Centrum. Dokument potwierdzający, że jest "ekstremalnym księdzem", który popularyzuje idee EDK, jest jedną z jego pieczołowicie przechowywanych pamiątek. - Z EDK jest jak z pieszym pielgrzymowaniem. Poszedłeś raz, za rok w domu nie usiedzisz i choć pamiętasz, jak ciężko było, idziesz znowu - uśmiecha się dziś i wspomina zeszły rok:

W tym roku ks. Michał Gajzler wyruszy na EDK po raz drugi i zachęca wszystkich do podjęcia wyzwania   W tym roku ks. Michał Gajzler wyruszy na EDK po raz drugi i zachęca wszystkich do podjęcia wyzwania
Urszula Rogólska /Foto Gość
 - Przyszli do mnie małżonkowie z Domowego Kościoła i pytają, czy byśmy poszli na Ekstremalną Drogę Krzyżową. "Pewnie, że z wami pójdę" - rzuciłem - opowiada ks. Gajzler. - Zrobiliśmy plan dwóch tras z Andrychowa do Kalwarii Zebrzydowskiej - jedną górską, drugą tak zwaną - aż się uśmiecham - "normalną", choć też wymaga niemałego wysiłku. Małżonkowie przeszli trasę w dzień i w nocy. Daliśmy ogłoszenie do gazetki parafialnej i spodziewaliśmy się góra 50 osób…

Wieści jednak szybko się rozeszły i z Andrychowa wyruszyło... 400 osób!

W milczeniu

- Wyruszyło bardzo wielu moich uczniów, absolwentów, wielu ich rodziców, rodzeństwo. Szliśmy razem, choć bardzo indywidualnie. Wrażenie robił poruszający się łańcuszek świateł czołówek w ciemnościach... - mówi ks. Michał.

EDK jest dla wszystkich - wierzących i niewierzących. Trasę pokonujemy w milczeniu, bez rozmów, zmagając się z sobą i okolicznościami - a może być różnie, to przecież marzec jeszcze. Przy opisie wielu tegorocznych tras zamieszczono dopiski: "dla wytrawnych piechurów", "dla osób wysportowanych, mających doświadczenie w zimowych wędrówkach górskich".

- To prawda, dobra kondycja jest potrzebna, ale tu bardziej chodzi o kondycję duchową. Nieraz chcemy iść, żeby się sprawdzić, może spełnić jakieś ambicje. A to zupełnie nie o to chodzi. Nie zawsze trasę w pełni pokonują ci najsilniejsi fizycznie. Bo tu nie chodzi o zaliczenie jakiejś sprawności - mówi ks. Michał Gajzler. - Pokonasz 40 czy 60 kilometrów - świetnie. Ale jeśli wyruszysz i twoim ekstremum będzie 5 czy 10 km, które dotknie twojego serca, to będzie właśnie to. Idę, żeby się spotkać na trasie z Panem Bogiem, żeby doświadczyć słabości, w spotkaniu z cierpiącym, ale wszechmogącym Bogiem.

Łzy same się lały

- Dbałem o kondycję, chodziłem po górach. Myślałem - ponad 40 km po prostym z Andrychowa do Kalwarii - co to jest?  - wspomina dziś ks. Michał. - A kiedy pokonałem trzy czwarte trasy, w Wysokiej siadłem na przystanku, odpaliłem aplikację z rozważaniem Drogi Krzyżowej, bo sam nie miałem siły czytać... Kiedy w tym trudzie człowiek jest odarty ze swojej pychy, egoizmu z tego swojego: "ja dam radę" i woła "Jezu, pomóż!", wtedy się dopiero zaczyna spotkanie z Bogiem. Niesamowite dla mnie było to, jak przygotowane teksty rozważania każdej stacji oddawały stan fizyczny, psychiczny i duchowy, który akurat przeżywałem. Kiedy przyszedłem do Kalwarii, poszedłem do kaplicy Matki Bożej i siedziałem chyba z 15 minut. Twarz schowałem w czapce, a łzy same się lały - pewnie i ze zmęczenia, ale i wzruszenia, że Pan Bóg dał tę łaskę, żeby trasę przejść... Przyznaję się - kiedy wróciłem padnięty na plebanię, po schodach wchodziłem na czworakach.

W tym roku na 18 marca z Andrychowa przygotowano kilka tras - ich celem będzie Kalwaria Zebrzydowska lub Rychwałd. Wędrowanie zaczynie się Mszą św. o 20.00, od 18.40 będzie można adorować Najświętszy Sakrament.